Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

#1 Ala ma kota, ale kot ma dość Ali




Mój kot - Mefisto jest doskonałym przykładem czworonoga nieusłuchanego i zachowującego się jak miniatura tygrysa. Szafa to miejsce, gdzie trzeba się za wszelką cenę wdrapać, nawet jeśli jest zagracona dziesiątkami pudeł i nie ma możliwości, by chociaż wsadzić tam szpilkę, Fisto wie swoje, musi tam wejść, bo trzeba i tyle, najwyżej spadnie, ale nawet jeśli to co? On ma swoje dziewięć żyć, jedno w te czy w tamtą. Wie też, że najlepszym miejscem do leżenia są notatki i klawiatura laptopa, a pudełko po świeżo przywiezionej pizze to dla niego luksus nad luksusami. Nie pogardzi wieczkiem od jogurtu, a nawet miauknie, gdy mu się go nie odda do wylizania, od czasu do czasu z łaski swojej wyda z siebie przeciągliwe „miauuu” na powitanie, chociaż i tak nie wiem, czy mówi mi „Dzień dobry”, czy też „Nasyp. Wreszcie. Żarcie. Kobieto!”. Fistaszek to kot, który nie zapomniał, że kiedyś jego gatunek czczono, on uwielbia być głaskany, ale tylko w miejscach wyznaczonych, jeśli nie… to niech ręka bookowska broni tego, kto napatoczy się jego pazurkom.

Koty mimo tysięcy lat współżycia z człowiekiem, wciąż pozostają dzikusami, które trzeba przekonywać do zmiany zdania, są wolnymi strzelcami, a ich losy splatają się z naszymi niemal od zarania cywilizacji.

Z „Historii kotów” chciałam dowiedzieć się czegoś nowego o Mefiście i jego współbraciach, jednak gorzko się rozczarowałam, nie dostałam monografii gatunku, a zlepek ciekawostek, z których zdawałam sobie sprawę. Jedyną radością jest to, że książkę nabyłam po promocyjnej cenie, inaczej byłoby mi bardzo smutno, że przepłaciłam za niezbyt miłą lekturę. 

Plusem książki jest niewątpliwie to, że nie trzeba poświęcać ogromu czasu na czytanie, bo kolejne strony mijają bardzo szybko, muszę jednak zaznaczyć, że miejscami pojawiają się błędy utrudniające odbiór, co nie powinno się zdarzyć w takiej publikacji. Czy są jeszcze jakieś zalety? Nie da się ukryć, że największym atutem polskiego debiutu Pani Swan są grafiki, które niezwykle cieszą oko, widać, że dobrano je z dbałością o tematykę poruszaną w poszczególnych rozdziałach, to właśnie te obrazki najbardziej zapadły mi w pamięć, bywały zabawne, czasem nieco egzotyczne, ale wszystkie wydały mi się interesujące. 

Jeśli ktoś nigdy nie miał nigdy do czynienia z losami kotów, to ta pozycja jest jak najbardziej dla niego. Z całą pewnością zaczerpnie z niej wiedzę o tym, co człowiek zgotował tym czworonogami na przestrzeni wieków, a ich historia jest burzliwa i pełna zwrotów akcji, niczym najlepszy film Micheala Bay’a. Od boskich stróżów Bastet do szatańskich pomiotów, od bycia wierzchowcami mitologicznej Frei do występowania w dziełach Szekspira, koty były wszędzie: w domach bogatych, wśród biedoty, płonęły wraz z czarownicami, a nawet pojawiły się przy narodzinach Jezusa. Niosły nieocenioną pomoc w walce ze szczurami, które rozprzestrzeniały czarną śmierć. Stawały się wrogami i na powrót przyjaciółmi, były bliskie zastania prezydentem Stanów Zjednoczonych. Jednak z przykrością stwierdzam. że pomimo tego iż wszystkie te momenty znajdziemy w książce, to opowieść kotów została przekazana mętnie, wręcz szkolniacko. Temat opracowano po łebkach, a autorka przeskakuje z historyjki do historyjki, nie zagłębiając specjalnie w szczegóły, czytelnik jest pozostawiony z niedosytem. Już więcej dowiemy się, przeglądając Wikipedię niż z lektury "Historii kotów" Swan. Szkoda, wielka szkoda, bo potencjał był ogromny.  

Rozrachunek:
Polecam ten tytuł zwłaszcza osobom, które lubią koty i chcą się czegoś więcej o nich dowiedzieć, ale nie oczekują fachowego podejścia, raczej lekkiego czytadła na raptem kilka wieczorów.
3/10
Niech Book będzie z Wami,
Matylda.
autor cytatu: H. Jagodziński