Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Pojedynek, czyli liczyłam na coś więcej

Nie mam pojęcia, co mam napisać Wam w recenzji, z jednej strony Pojedynek Marie Rutkoski miał w sobie ogromny potencjał, a z drugiej został on zwyczajnie zaprzepaszczony przez ogrom niepotrzebnych dialogów o rzeczach zupełnie nieistotnych. Po tej książce odechciało mi się wybierać sukienki na wesele kuzynki, zbyt wiele razy rozmowa o ubraniach pojawiała się w powieści... Zanim jednak zacznę marudzić, przedstawię Wam pokrótce o czym jest Pojedynek, dobrze? 

Kestrel jest córką jednego z najbardziej wpływowych ludzi w Imperium, ma wszystko, czego Valorianka mogłaby zapragnąć. Nie musi się o nic martwić, wiedzie życie przepełnione zabawami i pozbawione wszelkich trosk. Na drugiej stronie barykady znajduje się niewolnik, Herrańczyk, życie pozbawiło go wszystkiego i wszystkich, których kochał, ale on nie poddaje się, ma siłę, by butnie mierzyć się z przeciwnościami losu. Te dwójkę połączy przypadek, zbyt pochopnie podjęta decyzja, która odmieni ich i ich spojrzenie na świat na zawsze...

Opis na okładce obiecuje "Zajadłe pojedynki, podstępne salonowe gry, pozornie beztroskie bale, brudne plotki, tajemnice poliszynela i dzika rewolta - to wszystko wkrótce wypełni ich życie", jestem rozczarowana, bo z tego opisu nie dostałam nic. Plotki może i były, ale nie jakieś szczególnie brutalne, by sobie nimi zaprzątać głowę... Jedna wysunęła się na czoło peletonu, ale szybko została zdławiona i zastąpiona przez zupełnie co innego... Dzika rewolta? Hm, przeczekaliśmy ją w pałacowych wnętrzach i niestety, ale tak naprawdę było jej zdecydowanie zbyt mało, by mnie choćby zainteresować. Chciałabym ją obserwować z bliska, być w jej wirze, ale niestety nie dane mi to było, a krótkie urywki bitew tego zdecydowanie nie rekompensowały. Tajemnice poliszynela? Cóż, autorka chyba cierpiała na syndrom szybkiego zdradzania szczegółów, co sprawiło, że niektórych wątków bardzo łatwo było się domyślić. Zajadłe pojedynki - był jeden. Podstępne salonowe gry- a tutaj nie wiem, o co chodziło, czy o grę w żądła i kły, czy może o rozgrywki arystokracji, jeśli o to drugie, to ja przepraszam bardzo, ale śmiech na sali... Ogólnie Rutkoski nie udało się wciągnąć mnie w swoją intrygę, była ona zbyt prozaicznie potraktowana, zbyt naiwnie. Zresztą sama główna bohaterka niby miała zostać wykreowana na sprytnego stratega, to jednak miejscami jej decyzje były bardzo infantylne. Ale mimo wszystko muszę przyznać, że polubiłam tę historię, podobnie jak Kowala, który wielokrotnie w tej powieści skradł mi serce. Jest on zdecydowanie najlepiej stworzoną przez Rutkoski postacią. Gorzej jednak mają się bohaterowie drugoplanowi, którzy niestety w większości byli jedynie białymi kartami...

Pojedynek został osadzony w ciekawych realiach i to w tym miejscu mam do autorki największe zastrzeżenia, świat przedstawiony potraktowała po macoszemu, nie wiedziałam o nim niemal nic. Była jakaś wojna, jakieś miasto, jakieś Imperium, ale nic nie zostało opisane z należytą pieczołowitością, pisarka skupiła się na pozbawionych drugiego dna dialogom i opisom rozterek bohaterów. O historii świata zostało napomknięte, ale nie na tyle by mogłoby to urozmaić i dodać charakteru powieści, a to jednak miejsce stworzone przez Rutkoski, więc nie mogłam sobie zbyt wiele dopowiedzieć...

Przeczytałam Pojedynek podczas podróży pociągiem, nie jest on mimo moich wszystkich narzekań powieścią złą, jest zwyczajnie powieścią niedopracowaną, gdyby Rutkoski poświęciła mniej czasu zapychaczom fabuły, a istotniejszym wydarzeniom, byłoby zdecydowanie lepiej. Historia Kestler i Arina chociaż oparta na schematach - "zakazane uczucie", "bogacz-biedak" czy "srogi ojciec-dziecko" jest warta uwagi. W moim mniemaniu Pojedynek Rutkoski to książka nieco podobna do Rywalek Keiry Cass, z pewnością w wydaniu lepszym i ambitniejszym, ale wciąż klimatem trącającym o disneyjowskie bajki. Mamy piękne suknie, pięknych mężczyzn, piękne wnętrza i pełne przepychu bale... Odrobina baśni, prawda? Oczywiście to zdecydowanie brutalniejszy świat, a dwoje głównych bohaterów będzie musiało zmierzyć się z trudnymi wyborami, między własnymi uczuciami, a lojalnością wobec ojczyzny, jednak autorka pomaga swoim kukiełkom jak tylko może Jeśli więc szukacie czegoś, co świetnie zabija czas, nie jest zbyt krwistą lekturą, a główny bohater czaruje swoją osobowością, to z czystym sercem mogę Wam tę powieść polecić, nie jest ona długa, a dostarcza sporo rozrywki...

Niech Book będzie z Wami, 
Matylda