Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Jak zostałem głupcem, czyli całkiem, całkiem ta głupota

Antoni zawsze miał wrażenie, że jego wiek liczy się jak wiek psa. 

Tę książkę po raz pierwszy przeczytałam dwanaście lat temu... Trochę dawno, prawda? Na ówczesnej dziesięcioletniej Matyldzie powieść Jak zostałem głupcem? zrobiła ogromne wrażenie. Jak jest teraz? Nie była to nieudana przygoda, jednak pamiętałam tę historię o wiele lepiej, wydawała mi się naprawdę głęboką, teraz już nie jest tak pięknie, a dawne sympatię odrobinę przeminęły. 

Z pewnością głównym plusem książki jest to, że niebywale łatwo i przyjemnie się ją czyta, nie ma zbyt wielu dialogów, ale opisy skrojone są na idealną miarę. Są zabawne, zabarwione ironią i świetnie opisujące głównego bohatera, czyli Antoniego, który to własnie planuje zostać głupcem. Dlaczego decyduje się na taki krok? Cóż, jego inteligencja spędza mu sen z powiek. O wszystkim myśli, o dzieciach, które nie mają dzieciństwa, bo muszą pracować w fabrykach ubrań, o wycince drzew w Amazonii, o swojej powinności, o tym co by chciał robić. Antoni ciągle rozmyśla, nie ma chwili, by czegoś nie rozważał. Ma już dość życia w swoim hermetycznym świecie, do którego dopuszcza nielicznych. Głupota ma go oswobodzić. 

Mogłabym podzielić książkę na dwa etapy: przed głupotą i po głupocie, ten drugi zupełnie mnie nie przekonał, zgubił on pewną magię, którą kryła się w pierwszym... W początkowych fragmentach akcja trącała o groteskę: mieliśmy święcącego w nocy olbrzymiego przyjaciela Antoniego, mieliśmy szkołę dla samobójców, mieliśmy wreszcie mędrca alkoholika. Te wszystkie elementy sprawiły, że czytając Jak zostałem głupcem przyszedł mi na myśl Mały książę, który był podobnie zagubiony w świecie, co Antoni. W drugiej części wszystko nabrało dość ponurych barw i wyszło na jaw, że autor nie bardzo miał pomysł w jaki sposób poprowadzić historię, która niestety... stała się dość płytka. Samo zakończenie nie trafiło do mnie. Morał znalazł miejsce w tej opowieści, ale był jednym z tych banalniejszych, o których napisano już dziesiątki innych książek, pieniądze szczęścia nie dają. 

Jak więc oceniam przygodę z Antonim? W perspektywie czasu widzę, że nie była to tak refleksyjna powieść, jak wówczas mi się to wydawało, ale nie mogę napisać, że jest to książka niewarta uwagi. Mogę ją uznać za pewny motywator do działania, mi dał on niezłego kopa, by nad sobą popracować. Była to dla mnie sentymentalna podróż, która skończyła się delikatnym rozczarowaniem, ale nie takim, bym miała o niej jakoś dramatycznie zmienić zdanie, myślę bowiem, że osobom wchodzącym w wiek dojrzewania i młodszym może ta historia przypaść do gustu. Nie było fajerwerków, ale uśmiech kilkakrotnie wypełzł na moje usta. 

Niech Book będzie z Wami,
Matylda