Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Nie wiem, ja Wy, ale ja cierpię na brak fantastycznych krain do oglądania, filmów, które poleciłabym znajomym jest mało, a ja chciałabym dostać w końcu jakąś ciekawą historię. Z pomocą przyszło mi studio Production I.G., które stworzyło  Seirei no Moriboto - historię nieobfitującą w krwawe wydarzenia, bez wielkich wojen, epickich konfliktów, ta produkcja przypominała mi raczej Stranger - Mukou Hadan film, który miałam okazję kiedyś obejrzeć. Jest trochę sielsko, trochę miło, trochę bijatyk. Jednak Moriboto ma tę przewagę nad Stranger, że główny bohater, opiekun dziecka nie jest oschłym wojownikiem, Balsa to kobieta sympatyczna i oddala, która wypełnia najlepiej jak potrafi złożoną zrozpaczonej Cesarzowej obietnicę... 
DD
Balsa to wojowniczka, a zarazem płatny ochroniarz, zbieg okoliczności sprawił, że uratowała od śmierci Księcia... Jednak jego życie wciąż jest zagrożone, Balsa, która poprzysięgła, że ocali osiem dusz, przyjmuje ciężkie brzemię opiekowania się dzieckiem cesarza. Kto chce śmierci chłopca? Jego własny ojciec. Dlaczego? Sprawa nie jest już tak prosta, a odpowiedź skrywają legendy. Czy Balsa ocali dziecko? Co spotka tych dwoje? 

Do dziewiątego odcinka na akcje nie można narzekać, pościg za dwójka głównych postaci trwa, więc Balsa jest zmuszona wykorzystywać swoje niemal nadludzkie umiejętności. Jest mistrzem włóczni, który nie ma sobie równych. Szczerze mówiąc, myślałam, że Chugum będzie jednym z tych irytujących małych arystokratów, którzy tylko czegoś wymagają, ciągle narzekają i są po prostu nieznośni, bardzo się jednak myliłam. Książę był jedną z najsympatyczniejszych postaci w anime, co prawda miał trudności z odnalezieniem się w nowej sytuacji, ale nie było one sztuczne, a chłopiec nie zachowywał się arogancko w stosunku do swoich opiekunów. Był posłuszny, uczciwy, ale miał w sobie wiele dumy, która nieraz nastręczyła mu kłopotów. 

W tej produkcji nie uświadczymy wielu fantastycznych momentów, ale jak już się one pojawiają naprawdę robią wrażenie, są ciekawe i co najważniejsze oryginalne. Mamy wróżbitów i szamanów, przenikające się światy, wodnych ludzi... Wreszcie: wielką legendę, która może ocalić całe cesarstwo, ba! cały świat od zguby. 

Świat w anime jest spójny, ale skrywa przed jego mieszkańcami wiele tajemnic, muszę przyznać, że  Nahoko Uehashi, czyli autorka noweli, całkiem zgrabnie obmyśliła w jaki sposób ma funkcjonować świat. W Seirei no Moribito jest dużo orientu, jest pałac cesarski, który do złudzenia przypomina ten z Zakazanego miasta, są wreszcie stroje i zachowania bohaterów, dla których honor jest ważniejszy od życia. Ujęło mnie również to w jaki sposób bohaterowie się do siebie odnoszą, nie jest to... wymuszone? Takie wiecie, imperatyw mówi, że mają się kochać, to się kochają, bo tak, w Moribito wszystko ma swoje oparcie, wszystko jest wyjaśnione, pokazane, nie ma niedomówień. Postacie to niewątpliwe plus, który napędza anime i których nie da się nie lubić, każdy z nich ma inny charakter, inne nawyki, inny sposób bycia, to nie są kalki, to nie są puste kartki, są to bohaterowie z krwi i kości. 
dd
Poleca wszystkim tym, którzy szukają czegoś ciekawego, a jednocześnie odrobinę sielskiego, bo cóż trzeba przyznać, że w pewnym momencie akcja drastycznie zwalnia, jednak miło było poznawać bliżej historie, jaka stoi za światem Balsy i jej przyjaciół. Warstwa obyczajowa tej produkcji niewątpliwie zasługuje na bliższe poznanie, więc... polecam! 
Niech Book będzie z Wami, 
Matylda


Kiedy ty wyrośniesz z fantastyki? Smoki, a co Ty masz dziesięć lat? Dorośnij! Nie czytaj tego, bo nie zrozumiesz! Ta książka jest zbyt poważna, lepiej jej nie tykaj! Mleko masz jeszcze pod nosem, a erotyków ci się zachciało. Rany, czemu czytasz książki dla dzieci?

Za stara, za młoda, za głupia, za dojrzała... Nasz gust kształtuje się przez lata - tu nie mam żadnych wątpliwości, dzięki czytaniu najróżniejszych pozycji możemy odnaleźć, co tak naprawdę lubimy czytać. W wieku dziesięciu lat nie porwałabym się na Ulissesa Joyca, ale wówczas nawet nie wiedziałam o istnieniu tej powieści, a gdybym nawet po nią sięgnęła, to co by się takiego stało? Tak, z pewnością nie zrozumiałabym jej treści, może by mi się nie spodobała, jest duże prawdopodobieństwo, że rzuciłabym ją w cholerę, ale tak samo sprawa ma się z dziesiątkami książek, które wtedy by mnie oczarowały, a teraz dostają ode mnie zaledwie trzy gwiazdki na dziesięć. Czym są gorsi raczkujący czytelnicy od tych starszych? Czym zawinili ci dojrzalsi bibliofile?  

Czy ograniczenia wiekowe mają sens? 

Jasne, że tak, ale tylko i wyłącznie wówczas, jeśli w danym tytule pojawią się treści, które nie powinny być poznawane przez młodego czytelnika. Dajmy na to Pięćdziesiąt twarzy Greya, nie polecałabym tej literatury dziewczynkom uczęszczającym do podstawówki, ale zaczytywały się w nim już uczennice gimnazjum. Niewątpliwie dzieło James nie należy do pereł literatury i nie chciałabym z nim poznawać swojej seksualności... Myślę, że istnieje gdzieś wartościowy erotyk, który mógłby wskazać dziewczynom drogę do odkrycia własnego ciała. Tym niemniej podczas marketingowego szału na tę powieść, nikt nie myślał, że raczej nie jest dobry materiał do poznawanie życia łóżkowego... Mam nadzieję, że nikt nie ma przez James wypaczonego obrazu seksu i mężczyzn. Jednak jeśli ktoś nie ma możliwości podpytania mamy/siostry/przyjaciółki... to dlaczego, nie? 

Czy książki mogą być niebezpieczne dla dzieci? Czy mogą im coś zabrać z dziecięctwa? Myślę, że świadomość o tym, jakie tragedie dzieją się na świecie, nie sprawiłaby, że moje dzieciństwo stałoby się lepsze, a wręcz przeciwnie. Dlatego myślę, że warto jest doglądać lektur dziecka. Nie muszą być to tylko książki, które są polane toną lukru, lecz na historie wojenne z szeroką gamą opisów tortur i śmierci z pewnością przyjdzie czas. Ale ja nie o tym chciałam pisać, nie o dzieciach i literaturze dla nich, kompletnie się na tym nie znam, pamiętam, że lubiłam Kajtkowe przygody i je mogłabym polecić małemu czytelnikowi. W tym poście zdecydowanie bardziej chodzi mi o nastolatków i osoby starsze. 

Wiek? A co to takiego? 

Na jednej z grup młoda dziewczyna, powiedzmy czternastolatka, chciałaby przeczytać Boską komedię Dantego, jednak pod jej postem rozgrzało wielkie larum! Jak to w tak młodym wieku sięgać po taką klasykę? Jak tak w ogóle można! Przecież i tak nic z tego nie zrozumie, to wierszowane jest, toż to poemat! Dzieło sztuki! I co z tego? Niech sięga, niech czyta, niech poznaje! Dlaczego wiek ma nas ograniczać? Może akurat owa dziewczyna ma wiedzę o średniowieczu, o Dante, o jego życiu, o tym, co było ważne w ówczesnych czasach, o motywach... A nawet jeśli tego nie wie, to jej czytelnicza przygoda. Nie odradzajmy komuś książki tylko dlatego, że jeszcze nie odebrał dowodu osobistego. 

Niedawno skończyłam dwudziesty drugi rok życia, nie jestem już dzieckiem, ale za osobę dojrzałą nie mogę uchodzić. Jestem sobą. Jestem fanką fantastyki. Jestem czytelniczką. Jestem muligatunkowcem. Dlaczego w moim wieku miałabym nie sięgać po gatunek, na którym się wychowałam? Przecież on nie zawiera historyjek dla dzieci, jest w nim brutalność, jest w nim zdrada, są wartości ponad czasowe! Niektórzy uważają, że w fantastyce można znaleźć tylko elfy, trochę krasnoludów i mnóstwo baśniowych krain, to krzywdzący obraz. Jednak bardziej od złego wyobrażenia gorsze są słowa o tym, że to literatura tylko dla młodzieży, tylko dla dzieci, dorośli powinni lepiej wybierać lektury. A niby dlaczego? A co się stanie jeśli sięgnę, jeśli będę miała powiedźmy czterdzieści lat na karku po Young Adult, albo o zgrozo, po młodzieżówkę fantasy! Grzech śmiertelny? 

W gimnazjum Sienkiewicz wydawał mi się strasznym draniem, jak można bowiem stworzyć coś tak cholernie nudnego jak Krzyżacy, myślałam. Zabierając się za Potop zgrzytałam tylko zębami, to na pewno będzie coś strasznego! Nie było, a stało się moją ulubioną lekturą, a potem wróciłam do Krzyżaków, którzy nie okazali się tacy źli jak wówczas mi się wydawało. Co się takiego stało? Krzyżacy mieli zbyt trudny język, jak dla mnie, zbyt topornie brnęłam przez kolejne akapity... Lektura mnie nudziła. 

Moje życie, moje wybory, moje czytelnicze błędy. Ambitne książki? Czemu nie? Powieści na nudne wieczory? Proszę bardzo! Książeczka z ilustracjami dla dzieci? Chętnie poznam! 

A jakie są Twoje przygody z wiekiem i czytelnictwem? 
Czytałeś książkę, która okazała się być za trudna w odbiorze? 
Co uważasz? 

Niech  Book bedzie z Wami, 
Matylda