Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)


W tamtym roku nie robiłam żadnych ani życiowych, ani czytelniczych postanowień/planów. Teraz zamierzam to zmienić, wiem, że jeśli skonstruuję taką listę będzie mi łatwiej sprostać nowemu rokowi. Szczerze mówiąc, dla mnie nigdy nie było ważne przejście pomiędzy jednym rokiem, a drugim, nie odczuwałam go, jedyną zmianą było ciągle poprawianie daty w szkolnych zeszytach. Nie wierzę zmianę, która może nadejść jednego dnia. Potrzeba czasu, a 356 dni jakie oferuje rok  2017 jest do tego wręcz stworzone. Oto moje długoterminowe postanowienia! 

1. Chodzenie na więcej książkowych spotkań organizowanych w okolicy 
W Poznaniu nie mogę narzekać na wydarzenia kulturalne, jednak przez mój chroniczny brak czasu często nie udaje mi się dostać się na interesujące mnie spotkanie - czy to z pisarzem, czy z bibliofilami. Muszę to zmienić. Chcę się wreszcie wymienić książkami! - wreszcie dorosłam do tej myśli. Mam nadzieję, że wykorzystam każdą nadarzającą się okazję, by lepiej poznać literacki świat. 

2. Ograniczenie zakupu książek 
To trudny punkt, jednak potrzebny. Nie kupuję dużo książek rocznie, jednak nie zawsze robię przemyślane zakupy

4. Przeczytanie 56 książek 
Tak między nami, to nie mam pojęcia, ile książek przeczytałam w tym roku. Liczenie ich z bloga czy lubimy czytać nie będzie miało większego sensu, bo zwyczajnie nie wszystkie tytuły umieszczam na wirtualne półce, czy sklecam na temat tej czy tamtej recenzję. Muszę tego w tym roku dopilnować i ładnie gdzieś zapisywać, jakie tytuły mam już za sobą...

5. Klasyki 
Temat rzeka. Chcę je poznać, ale jednocześnie się odrobinę boję, bo co będzie, gdy zachwalany na świecie klejnot literatury mi się nie spodoba? Albo co gorsza: nie zrozumiem jego przesłania? Jednak zamierzam częściej umieszczać ambitniejsze powieści na swojej czytelniczej liście książek do przeczytania. 
6. Scott Lynch  The Thorn of Emberlain
Mój ukochany autor zasługuje na oddzielny podpunkt w noworocznych postanowieniach. Odrobinę rozczarowałam się trzecią częścią przygód Locke'a Lamory, więc mam nadzieję, że w czwartej Scott stanie na wysokości zadania, a ja dostanę cudo, o jakim marzę! 

7. Więcej naukowych tytułów 
Myślę, że to postanowienie będzie mi najłatwiej zrealizować, bo moje studia wymagają ode mnie czytania takich treści, jednak moją bolączką jest to, ze większość interesujących pozycji jest głównie po angielsku. Cóż, trzeba zakasać rękawy i brać się do roboty! 

8. Powrót do książek historycznych 
W 2016 było u mnie słabo z książkami historycznymi, nie takimi wiecie, beletrystycznymi, ale opartymi badaniami. Muszę to zmienić, bo czuję, że cząsteczka mnie gdzieś odlatuje. 

9. Codziennie czytać co najmniej 30 stron 
Zazwyczaj nie czytam w dzień w dzień książek, tylko siadam któregoś dnia i pochłaniam dany tytuł, jednak nie mam ostatnio w ogóle możliwości, by tak sobie usiąść i spokojnie poczytać. 

10. Więcej, lepiej, ambitniej! 


Macie plany na 2017 rok?
 Czy może pozwalacie, by bieg czasu Was sam poniósł? 

Moje najserdeczniejsze życzenia z okazji nowego roku! 
Matylda 


Witam Was w podsumowaniu najlepszych Popkultorowych rzeczy ubiegłego roku! Trochę problemów ten post mi nastręczył, bo co jak co, ale wybór najlepszych przedstawicieli poszczególnych kategorii był dość trudno, bo sporo dobrych rzeczy udało mi się w tym roku zobaczyć, przeczytać, obejrzeć... Do rzeczy! 

Mr. Robot
Serial polecany niemal przez wszystkich moich znajomych, kiedy wreszcie po niego sięgnęłam odpłynęłam. Było to coś innego, coś świeżego, coś trzymającego w napięciu i dającego do myślenia, a jednocześnie utrzymane w klimacie niespotykanym w żadnej innej produkcji... Polecam wszystkim fanom seriali kryminalnych, thrillerów, psychologii czy cyberprzestrzeni, znajdziecie w Mr. Robot na pewno coś dla siebie. 
Z mgły  zrodzony Brandon Sanderson
Ta książka weszła w poczet moich ulubieńców i jakoś nie chce go za żadne skarby opuścić. Akcja, wspaniały świat i bohaterowie, którzy poruszają serca. Bardzo miło wspominam podróż do krainy stworzonej przez Sandersona. Jest to tego typu lektura, którą z czystym sumieniem polecam znajomym przy każdej możliwej okazji, na razie dochodzą mnie słuchy jedynie o pozytywnym odbiorze tej powieści.


Death Parade
Anime inne od wszystkich, traktujące o śmierci i tego, co może się po niej wydarzyć, polecam ten tytuł większości znajomych, którzy podobnie jak ja lubują się w japońskich animacjach, ale myślę, że Death Parade z pewnością trafi również do tych, którzy nie podzielają mojej miłości do Kraju Kwitnącej Wiśni. 

Uwielbiam magię zaklętą w tego typu ilustracjach.

Overwatch
Nie da się ukryć, że ta gra warta jest każdych pieniędzy, jest wprost niesamowita, jedna z lepszych sieciówek w jakie miałam okazję grać. Nie jest to zwykła strzelanka, tu trzeba się skupić i pomyśleć, dobrać odpowiednio postać. Overwatch nie zanudza, bawi i kąsa, gdy w teamie ma się niezbyt kompetentnych graczy... Polecam fanom gier, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać tego nowego cacuszka od Blizzarda, naprawdę warto! 






Deadpool 
Ze znajomymi byłam w kinie na tym filmie o niezwykłym i dość nietuzinkowym superbohaterze, muszę przyznać, że bawiłam się na nim znakomicie. Może nie była to komedia, na którą zabrałabym ze sobą swoją mamę, ale na oglądanie w gronie przyjaciół ten film nadaje się znakomicie. Nie jest to kino ambitne, ale nasz umysł czasem potrzebuje zacnego odpoczynku. 
W tym roku królował u mnie utwór zasłyszany w anime Zankyou no Terror, niesamowicie klimatyczny i uderzający w moje emocje.


Kuroshitsuji 
Znowu sięgnęłam po Kuro, przez moją znajomą, która zachwycona polecanym jej przeze mnie anime o Czarnym Lokaju zaczęła czytać mangę. Ja przerwałam zapoznawaniem się z mangą lata temu, więc teraz miałam sporo do nadrabiania, ale było naprawdę warto! Klimat mangi nic przez lata nie stracił, a wręcz się polepszył, świetne postacie, niesamowite dialogi, no i ta fabuła, która zaskakuje niemal na każdym kroku! Polecam! 

Koniec na dziś! A jaka jest Wasza ósemka? Co Was w tym roku najbardziej ujęło? Dajcie znać!

Niech Book będzie z Wami, 

Matylda


Wiele lat byłam osobą, która czytała jedynie książki jednego gatunku - fantastyki. W dzieciństwie zaczytywałam się w Tolkienie, tak zrodziła się moja miłość do magicznych światów, nie zawsze była ona jednak łatwa. W początkowych etapach czytelniczej przygody nie byłam wymagająca, więc często podobały mi się książki, których dziś pewnie nie tknęłabym kijem. Miały cechę wspólną należały do fantasy (podgatunek fantastki). Teraz świadomie wybieram lektury i nie kieruję się jedynie bezpiecznym dla siebie gatunkiem, zwłaszcza, że nie zawsze powieści spod flagi fantastyki są dobrze skrojone.

Jako więzień gatunku nie mogłam pozwolić sobie na podróż do umysłu mordercy, kiedy moja fascynacja serialami kryminalnymi urosła do tego stopnia, że musiałam w końcu sięgnąć po kryminały. Lubię je czytać, jeśli ich fabuła nie jest zlepkiem niejasnych przesłanek, uwielbiam rozwiązywać zagadki, autor może wodzić mnie za nos, ile jego dusza zapragnie! 

Nie muszę już zgrzytać zębami na powtarzające się motywy - a tu walka o władze, a tu smoki, a tu znowu wędrówka. Wiadomo, nie każda książka fantastyczna posiada tego typu elementy, ale czasem zdarza mi się trafić w krótkim odstępie czasu na podobne tytuły, wówczas nie jest zbyt miło, a ja nie potrafię odnaleźć radości z lektury. 

Jestem multigatunkowcem, ostatnio odnalazłam wiele przyjemności z czytania reportaży, oparcie na faktach sprawia, że inaczej odbieram daną powieść i łatwiej jest mi wczuć się w atmosferę książki, łatwiej się wzruszam, łatwiej denerwuję. Fikcja literacka rzadko kiedy wzbudza we mnie emocje, musi być ona naprawdę dobrze wykreowana, a bohaterowie tych historii powinni być świetnie rozrysowani, jeśli mają choćby znamiona płytkości, cóż... Nie płaczę, nie uśmiecham się. 

Co daje mi czytanie wielu gatunków? 
1. Czytelnicze doświadczenia
2. Możliwość konwersacji na wielu książkowych płaszczyznach 
3. Brak czytelniczej nudy
4. Książkowy kac? Jeśli zmieniam gatunek, nie jest mi straszny! 

Co mi odbiera czytanie wielu gatunków? 
Chyba tylko to, że nie umiem powiedzieć, który z nich uważam za najlepszy i najbardziej do mnie przemawiający. Prościej jest mi odpowiedzieć, jakiego nie lubię, nie przepadam za romansami, jakoś są dla mnie często zbyt lukrowane, albo zbyt dramatyczne... 

A jak jest z Tobą? 
Ograniczasz się do jednego gatunku?
Jakie książki lubisz? 

Niech Book będzie z Wami, 
Matylda


Niektórzy uważają, że jedynie produkcje nowsze, ewentualnie te, które pojawiły się na rynku pięć góra sześć lat temu, potrafią zachwycić wyglądem, cóż... Ergo Proxy zostało wyprodukowane w 2006 roku, a jego wizualna część zawsze przyprawia mnie o mały zawrót głowy. Przepiękne tła, niesamowite scenerie, postacie, którym nie mogę nic zarzucić, to wszystko pozwala cieszyć się z seansu. Anime utrzymane jest w ciemnych i melancholijnych kolorach, co w powiązaniu z fabułą tworzy niesamowicie przykry i ciężki nastrój. Ergo Proxy to jedno z pierwszych anime jakie miałam okazje poznać, zapamiętałam je na długo i już trzy razy je oglądałam, zawsze znajdując w nim coś nowego... To nie jest  cukierkowa historia do poduszki.
ddddddd
W apokaliptycznym świecie znajduje się utopia... Miasto-kopuła Romdo, dzięki zaawansowanej technologii ludzie wciąż mogą w nim żyć. Jednak co to za życie, gdy ciągle jest się pod kontrolą? Sprawdzany jest puls, rejestrowany każdy krok, w tym idyllicznym mieście nic nie może zostać pozostawione przypadkowi. To nie ludzie są zagrożeniem dla siebie, ale roboty, które dotychczas im służyły. Wirus Cogito rozprzestrzenia się coraz bardziej, sprawia, że maszyny zaczynają posiadać świadomość, myślą, odczuwają potrzeby, nie zamierzają wiecznie usługiwać ludziom. Śmierć zaczyna zaglądać mieszkańcom Romdo w oczy, gdyby jeszcze tego było mało z sekretnej placówki ucieka obiekt badań... Ludzkość nie zdaje sobie nawet sprawy z demonów przeszłości, z którymi przyjdzie jej się mierzyć. Wszystkie tropy spróbuje poskładać w całość perfekcjonistka w każdym calu i delikatna egocentryczna Re-L Mayer, czy jej się to uda? Czy prawda ją wyzwoli, czy pociągnie na dno?

Ergo proxy to z pewnością nie tytuł na senne wieczory, w których człowiek raczej potrzebuje dobrej rozrywki niż produkcji, która z odcinka na odcinek staje się coraz bardziej psychodeliczna, a kolejne rozwiązane zagadki niosą ze sobą następne sekrety. Tutaj nie ma prostych rozwiązań. Wiele epizodów jest niczym fatamorgana - nieprawdziwa, jest snem, halucynacją, kłamstwem. Ergo Proxy jest wielowątkowe, jednak gdybym miała je do czegoś porównać to do tekstu Jak to jest być nietoperzem oraz do filozoficznych rozważań o możliwej samoświadomości maszyn, choćby... w Czy maszyny mogą myśleć? Ergo Proxy nie daje jasnych odpowiedzi.

Trzej bohaterów. Trzy różne istoty. Trzy osobowości. Re-L Mayer kobieta pchana poczuciem chęci odnalezienia odpowiedzi, czym jest Ergo Proxy. Vincet Law, imigrant, który zatracił wspomnienia, nie wie kim naprawdę jest, czego pragnie, dokąd właściwie zmierza. Pino humanoidalny robot w ciele małej dziewczynki, niczym Pinokio próbuje odnaleźć sens własnego istnienia. Ta trójka wyrusza w świat, który powoli obraca się w niwecz. Odwiedzają wiele miasto, wiele miejsc, ostatnie ludzkie enklawy jeszcze jakoś się bronią przed wymarciem, ale ich stan niejednokrotnie bywa nieciekawy. Co odkryją? Czy znajdą to, czego potrzebują?

d
Ergo Proxy - najjaśniejsza gwiazda studia Manglobe, które przestało działać w 2015 roku z powodu sporego debetu... Twórcy takich anime jak Samurai Champloo, Gangsta. oraz Michiko to Hatchin. Wypuścili produkcję pełną niejasności, a jednocześnie odrobinę przerażającą. Oczywiście ma w sobie wady, jeden odcinek wydaje mi się zupełnie zbędny, zupełnie obdarty z klimatu serii, próbuję go wymazać z pamięci, gdyby nie on Ergo Proxy byłoby dla mnie anime idealnym, tak jest tytułem bardzo, bardzo dobrym. Jeśli ktoś z Was lubi ambitniejsze tematy podejmowane przez japońskich twórców animacji, to polecam Wam ten tytuł. 


Niech Book będzie z Wami, 
Matylda

Myślę, że prezentem, który sprawia mi największą frajdę jest książka, jednak nie jest łatwo trafić w mój czytelniczy gust... Więc czasem powieści, które dostaję są po prostu bublami. Też Wam się zdarza być niezadowolonym z podarku? Wiadomo, liczą się intencje obdarowującego, ale z drugiej strony warto jest, by prezent czy to książkowy, czy nie był prezentem, z którego dana osoba poczuje naprawdę radość. 

Członkowie mojej rodzinie rzadko dają mi prezenty rzeczowe, zazwyczaj podarunkiem są pieniądze, to dobre rozwiązanie przy braku pomysłu, jednak... Brakuje w tym magii, prawda? Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze staram się, by prezenty miały w sobie to coś, coś niezwykłego, coś, co danej osobie będzie służyć. Pieniędzy przecież nie dam przyjaciółce na prezent, prawda? 

Przy wyborze książki kieruję się zazwyczaj biblioteczką, cóż, u niektórych osób bywam często, więc widzę, co lubią i w podobnym stylu utrzymane powieści staram się wybierać na prezent. Problem z tkwi w tym, że czasem dana pozycja może się u tej osoby dublować, bo nie łudźmy się, nie mam pamięci fotograficznej, by spamiętać wszystkie posiadane przez daną personę książki... Czasem pytam, co powinnam kupić, jednak wówczas często słyszę znamienne Nie wiem, wymyśl coś. Chyba najgorszym typem osoby, którą chcę obdarować powieścią, jest książkoholik z wielką biblioteczką wówczas nic nie jest pewne... Czy tytuł tej osoby się spodoba? Czy przypadkiem nie ma już tej książki? A teraz może tak rozważmy w skrócie, dlaczego warto jest dawać książki! 

Zalety książkowych prezentów: 

— jeśli dana osoba jest bibliofilem to z pewnością ucieszy się z nowego tytułu, który powiększy jego zbiór książek 

—  książka, którą daję może stać się ulubioną lekturą danej osoby, 

— można w niej ukryć dedykację i uczynić prezent bardziej spersonalizowanym

— 

Wady
— dana osoba może już mieć taką książkę

— lektura jej się nie spodoba

— może w ogóle nie przeczytać takiej książki... 

Czy rozwiązaniem wszystkich problemów byłoby dawanie kart podarunkowych do księgarni? Wątpię, wówczas dawanie prezentów traci magię, taka karta może być dodatkiem, ale w moim mniemaniu nie powinna być głównym podarkiem. Myślę, że ryzyko jednak obdarowania kogoś książką jest warte podjęcia, bo powieść, to powieść... A może ktoś patrząc na okładkę pomyśli o nas? Przypomni sobie jakieś wspomnienie z nami związane? 

Niech Book będzie z Wami, 
Matylda