Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

KSIĄŻKA Z ROMANSEM

Mogę się założyć, że Ward gonią terminy za każdym razem, gdy pisze swoje książki - moje drugie spotkanie z jej twórczością wypadło lepiej niż pierwsze, ale znowu miałam wrażenie, że pisarka pędziła z akcją na łeb na szyje byle skończyć. Zranieni 2 to książka zdecydowanie lepsza od swojej poprzedniczki - więcej się dzieje, Ward rozbudowuje bohaterów, czuć chemię między postaciami, jednak... Sto osiemdziesiąt stron to zdecydowanie za mało, by zżyć się z postaciami czy w jakikolwiek sposób sprawić, by książka zapadła w pamięć. Mnie przeczytanie zajęło raptem dwie godziny - lekkość pióra autorki to zdecydowanie siła napędowa powieści, ale czy wystarczający element, by Zranionych Wam polecić? 

Sidney i Peter przechodzą kryzys - prawda, którą mężczyzna chciał za wszelką cenę ukryć, wychodzi na jaw. Czy dziewczyna mu wybaczy kłamstwa? Wreszcie czy sama będzie potrafiła wrócić do rodzinnego domu? Historia tej dwójki jest prosta, Ward nie wymyśliła im wielkich przeciwności losu, stosowała półśrodki znane z innych powieści, jednak nie mogę Wam ich zdradzić, bo musiałabym tutaj użyć kilku spoilerów. Tym niemniej muszę się przyznać, że nawet się uśmiechałam do tej książki! Tak, moi drodzy, miałam banana na ustach - podobała mi się relacja Sidney i Petera, ich przekomarzanie, ich wspólne rozmowy, chociaż przez to, że tej dwójki było najwięcej książka... traci. Oczywiście to romans, wiem, zdaję sobie z tego sprawę, jednak Ward nie kreuje postaci drugoplanowych, ba! postacie drugoplanowe to nadużycie, są to bohaterowie raczej epizodyczni mający krótką rolę do odegrania - powiedzenia kilku słów, może zepsucia relacji między zakochanymi... Ale są oni jedynie na chwilę, grają w orkiestrze przez kilka stron i kończy się ich wątek. Niestety nie budowało to klimatu. Nie było tutaj napięcia, akcja przesuwała się z punktu A do B, na chwilę się zatrzymując, a potem znów nabierając tempa. Dobrym rozwiązaniem byłoby nieco wydłużenie akcji, danie czytelnikowi i bohaterom możliwości przeżycia danego wydarzenia. Zbyt krótki czas Ward pozwoliła nam pozostać w domu głównej postaci, gdyby pobyt był dłuższy z pewnością mogłabym go uznać za najciekawszy i najbardziej emocjonalny spośród wszystkich wydarzeń w Zranionych. 

Może i marudziłam, ale poza tym nie mam przesadnie zastrzeżeniem do historii - nie zgrzytała ona logicznie, bohaterowie znaleźli się w takich sytuacjach, że rozumiałam, skąd wzięło się takie, a nie inne ich rozwiązanie. Książkę polecam tym, którzy chcą przeczytać krótki romans, na chwilę przenieść się do świata dwójki zranionych przez los ludzi - nie oczekujcie wielkich emocji, ale jeśli nastawicie się, jak ja, na prostą lekturę, nie zawiedziecie się.

Matylda

Za książkę dziękuję Editio Red.