Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Zranieni, czyli New Adult po raz pierwszy na Leonie

Poczuliście kiedyś ukłucie w sercu, gdy zamiast lodów w pudełku znajduje się mrożony koperek? Straszne uczucie, prawda? Rozczarowanie... No, ja tak właśnie miałam, jak zamknęłam "Zranionych" Ward. Ja i New Adult, ja i wszystkie te romansy, nie jesteśmy ze sobą na "ty", raczej per "i po co to sobie znowu robisz?" i "podchodzę do Ciebie tylko z kijem". Teraz było jednak inaczej, patrzyłam na okładkę i powiedziałam sobie "no, stara, kiedyś musi być ten pierwszy raz". I tak czytam i czytam, i czytam i czekam na rozwinięcie historii, kiedyś ten wstęp musi się przecież skończyć, a wtedy nagle książka się zamyka, jak drzwi w tramwaju, na który człowiek musiał zdążyć, ale jednak się nie udało. I siedzę tak zaskoczona, patrzę na okładkę, jak na uciekający transport. Nie psioczę, ale jestem po prostu zszokowana. Dwieście stron to chyba dla Ward zdecydowanie za mało, by zawrzeć jakąś pełniejszą historię - taką z głębią, jak w Rowie Mariańskim, w Zranionych dostaniemy Żuławy Wiślane. Ona ma potencjał, ale nie potrafi go rozwinąć. 

Sidney i Peter to dwie zranione dusze. Ona i on skrywają ciemne tajemnice, którymi bardzo rzadko dzielą się z postronnymi. Połączyła ich seria pomyłek - ale bez happy endu. Jednak coś wciąż ich do siebie ciągnie, są jak dwa magnesy, które będą się wzajemnie przyciągać, ale czy mają szansę? On jest nauczycielem akademickim, ona jego studentką, taki układ nie wchodzi w grę... Cienie przeszłości przecież czyhają, a przyszłość nie wydaje się kolorowa. 

Historia opowiedziana jest z perspektywy pierwszoosobowej, przez opowieść prowadzi nas Sidney, którą od pierwszej strony polubiłam, co mi się mimo wszystko rzadko zdarza, chociaż z rozdziału na rozdział moja sympatia do niej stawała się sinusoidą. Raz dziewczyna mi pasowała, innym razem nie, ale w ogólnym rozrachunku nie jest to postać irytująca, a jej zachowania można uargumentować sytuacją, w jakiej się w przeszłości znalazła. Nie jest trudno odgadnąć, co spotkało bohaterkę, smuciło mnie też to, że Sidney swój sekret dość szybko wyjawiła. Ta szybkość to właśnie jedna z głównych wad powieści. Sidney i Peter dla mnie mają za mało czasu, by się lepiej poznać, a chociaż Sidney w narracji dodaje raz po raz coś od siebie, to mimo wszystko czytelnik ma wrażenie, że ona nie do końca ma pojęcie, o czym właściwie mówi, komentując dane dialogi... Że nie jest w stanie na podstawie krótkiej wymiany zdań wysunąć swoje wnioski. Muszę jednak przyznać, że zakazana relacja Sidney i Petera mnie ujęła. Ich historia jest (mimo tego, że należy do gatunku New Adult, więc jej bohaterowie są dość mocno skopani przez życie) urocza i przypomina mi komedię romantyczną - pełną pomyłek i zawirowań losu. To jest atut powieści, to i przekomarzanie Petera i Sydney. Można przy tej powieści zdecydowanie odpocząć - postacie nie irytują (przesadnie), wydarzenia mają logiczny ciąg (chociaż wielokrotnie są sztampowe), język nie jest wymagający, więc fani pięknych metafor z pewnością nie znajdą tu nic dla siebie. Przeczytałam tę powieść w ciągu dwóch godzin, czy się dobrze bawiłam? Mogę przyznać, że niejednokrotnie tak. Bierzcie pod uwagę to, że raczej Zranieni Wami nie wstrząsną, nie sprawią, że zmienicie patrzenie na świat, że będziecie mieli książkowego kaca - to nie ta literacka liga. 

Oprócz Sidney i Petera w książce pojawia się cała paleta postaci, jednak jest bardzo bladziutka, w tej chwili nie jestem w stanie przypomnieć sobie choćby jednego imienia postaci drugoplanowej. Zostały bardzo słabo zarysowane, nie znamy ich historii, nic o nich właściwie nie wiemy, mają kilka cech, a raczej ról do odegrania: "palant", "czaruś", "przyjaciółka I", "przyjaciółka II", "demon przeszłości" i to raczej tyle. 

Ta historia nie jest wielowarstwowa, nie jest emocjonalnym rollercoasterem, jest po prostu romansem, który ma w sobie potencjał na coś więcej, bo liczę na to, że ostatnie strony powieści zapowiadają coś o wiele ciekawszego od tego, co dostałam w pierwszej części. A Ward ma szansę pokazać, że potrafi nie tylko tworzyć pełnokrwiste główne postacie, ale również te w tle. Ogólnie, co mogę powiedzieć? Historia dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z romansami, starzy wyjadacze nie znajdą tu raczej nic dla siebie, zwłaszcza, że ja jako czytelnik raczej stroniący od miłości w książkach przewidziałam większość wątków... Historia dla młodszego czytelnika i tego planującego podróż pociągiem. 

Niech Book będzie z Wami, 
Matylda

Za książkę dziękuję wydawnictwu Editio Red.