Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Dlaczego zawsze warto jest mieć ze sobą książkę?


W torbie swej mam książek bezmiar.  

Książki są nieodłącznym elementem mojego życia. Pamiętam, że początki mojej czytelniczej przygody do najłatwiejszych i najmilszych nie należały. Jestem dyslektyczką, więc na wczesnych etapach mojej edukacji, miałam ogromne problemy z czytaniem i poprawnym czytaniem. Czytanie na głos było moją zmorą, płynnie składałam litery, nie dukałam słów, ale problem wiązał się z ich poprawnością, to i zmieniłam na y, to zupełnie zgubiłam znaczenie... Jednak książki na całe szczęście nie kojarzyły mi się z czymś złym, dzięki temu, że przez pierwsze lata życia moje mama czytała mi do snu. Kiedy sprawa z dysleksją wyszła na jaw, zaczęła się walka z wiatrakami - tej trudności nie da się ot tak wyeliminować, ja nie miałam, ba, nadal nie mam niektórych mózgowych połączeń, które umożliwiłyby mi poprawne czytanie/pisanie, musiałam wybudować okrężną drogę dla informacji czytelniczej. Ten brak połączenia wiąże się właśnie z dysleksją, bo dana informacja musi pobiec na około, a wówczas jej sens się zaciera... Jednak przez pracę można wiele osiągnąć, a ja mogę poszczycić się całkiem poprawnym władaniem językiem polskim. Nie jest idealnie, ale nie jest to poziom, którego mogłabym się wstydzić. 

Ten wielki powód można by skrócić do prostych słów: Miej ze sobą książkę, bo pomoże Ci w rozwoju. 

Nie chodzi jedynie o walkę z trudnościami, ale o dowiedzenie się czegoś nowego. Niektóre książki to zbiory myśli autorów, które pozwolą zrozumieć dane zagadnienie, na niektóre książki składają się reportaże czy artykuły naukowe. Dajmy na to: w poprzednim roku akademickim jeździł ze mną dość często Sacks - dzięki jego artykułom poszerzyłam horyzonty. A przecież czytałam go w tramwaju, w autobusie, w miejscu, w którym czas biegnie trochę inaczej, czasem się dłuży, czasem niepotrzebnie pędzi. 

Kolejny powód bezpośrednio wiąże się właśnie z komunikacją miejską, z kolejkami, z czekaniem na znajomych: Miej ze sobą książkę, bo pomoże Ci zwalczyć nudę. 

Niejednokrotnie spędzam chwile między jednymi zajęciami a drugimi na zwyczajnym rozmyślaniu o tym, co ugotuję na obiad, co muszę kupić, co danego dnia muszę zrobić, z czego mam kolokwium... Ale nie zawsze to robię, bardzo często plany dnia układam wieczorem dnia poprzedniego, więc bezczynnie stoję. Nudzę się? Cóż, oczywiście! Ale co ważniejsze - jestem nieproduktywna!

Wracając jeszcze do Sacksa i komunikacji miejskiej, jest w niej harmider, jest w niej zazwyczaj tłoczno, tu ktoś rozmawia przez telefon, tu ktoś toczy zaciętą dysputę ze znajomymi, czasem człowiek ma dość hałasu. Chce się odciąć. Z pomocą przychodzi mi zawsze wówczas książka. Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale zatapiam się w lekturze to na całego, wówczas hałas mi nie straszny. Jest cicho. Jest spokój, bo jestem w innej rzeczywistości.

Miej ze sobą książkę, by odciąć się od świata. 

Zostawmy już komunikację miejską w spokoju! Dlaczego jeszcze warto mieć ze sobą książkę? Część moich ukochanych powieści pozostała w moim rodzinnym domu, jedynie małą część zabrałam ze sobą - teraz jednak jest ich zdecydowanie więcej. Cóż, w końcu w październiku będę już na trzecim roku studiów, a nowe zdobycze zostawały w Poznaniu. Dobra, ale co ma noszenie ze sobą książki do biblioteczki? Widzi ktoś związek? 

Ten powód brania książek do torby/torebki/w garść jest dość sentymentalny... Miej ze sobą książkę, by zawsze mieć przy sobie fragment swojej biblioteczki. 

Wiem, to dziwnie brzmi w ustach kogoś, kto nie traktuje wszystkich książek, jak mistycznych przedmiotów do kochania, ale niektóre z powieści na moich półkach wciąż tkwią w mojej pamięci, więc... Chętnie zaopatruję się w autorów moich ulubieńców. Wówczas czasem myślę, o przeczytanych książkach i dziwnie rośnie we mnie chęć powtórzenia owej przygody, też tak macie? Nachodzą Was takie refleksje? 

Próbujecie zobaczyć, co dana osoba czyta? Dla mnie to świetna zabawa, takie wyzwanie, czasem udaje mi się odgadnąć tytuł po okładce, innym razem dostrzegam nazwę książki, innym autora. Szczerze mówiąc często spotykam - zwłaszcza w komunikacji miejskiej, och znowu ona! - czytelników książek, więc może z nami nie jest tak źle? Zdarza mi się zapisywać powieści znalezione w rękach Poznaniaków, by potem sprawdzić, czy może by mi się spodobały. A gdy taka osoba ma w rękach książkę mojego ulubionego autora, wówczas wytwarza się taka mała więź...

Miej ze sobą książkę, by inni mogli spróbować zgadnąć, co akurat czytasz... 

A teraz ostatni już powód, taki, który chyba jest dla mnie najważniejszym. Lubię zabierać ze sobą przyjaciół, a książki to właśnie przyjaciele, którzy zawsze będą, zawsze czekają, zawsze oferują nową przygodę.

Zabieram ze sobą książki, by nie czuć się samotna. 

  
Niech Book będzie z Wami, 
Matylda


Źródło: zdjęcie