Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)


Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu ta sfera internetów jest znana, wiem również, że nie wszyscy lubią analizatornie, ale ja należę do grupy osób, która je uwielbiają, więc postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma linkami. Nosiłam się z napisaniem tego postu od powstania bloga, więc z wielką przyjemnością sklecę parę słów o tych stronach, by zachęcić Was do ich odwiedzenia. Post o analizach książek rozpocznie serie Rzecz gustu, zawierać w niej będę informacje o tematach, które niekoniecznie muszą się wszystkim przypodobać.

Dla laików ABC analizatorni.

Niezatapialną Armadę Kolonasa Waazona odwiedzam stosunkowo często i chyba to właśnie ona była pierwszą stroną tego typu, na którą natrafiłam. Lubię teksty oferowane przez twórców NAKWY, można się przy nich i odstresować, i złapać za głowę, czytając o niektórych pomysłach autorek. NAKWA skupia się na analizach internetowych opowiadań, ale czasem załoga Kolonasa Waazona robi abordaż na książki. Wśród analizowanych na blogu powieści są: dwa tytuły spod pióra Katarzyny Michalak Bezdomna oraz Nie oddam dzieci, dzieło Ilony Felicjańskiej Wszystkie odcieni czerni oraz Andrzeja Ziemiańskiego Achaja, sądzę, że ta ostatnia wypadła najlepiej, ale to tylko moja zupełnie subiektywna opinia. Pozostałe też są świetne, w każdym tekście znajdziecie: zabawne podsumowania, ciekawe wnioski i profesjonalizm, jeszcze nigdy nie znalazłam w analizach NAKWY choćby próby obrażenia autora, czy to wydanego czy blogaskowego, jednak pisaniny o błędach wszelakich jest tam od groma.

Przyczajona logika, ukryty słownik może poszczycić już niemal siedmioletnim stażem w blogosferze. PLUS, podobnie jak NAKWA skupia się na analizie opowiadań, ale nie tylko ich można szukać w tym zakątku internetu, mamy tu również kilka książek:  Michalak Grę o Ferrin, Leanna Renee Hieber Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker, Stephanie Mayer Przed Świtem. Jeśli ktokolwiek z fanów fantastyki, jeszcze o  Grze o Ferrin nie słyszał, to PLUS jest idealnym miejscem, by nadrobić zaległości ;)

Beige i Maryboo: Zmierzch
Dziewczyny zanalizowały całą sagę, ale to właśnie ta część mnie najbardziej urzekła. Na Brzask, czyli Zmierzch oczami anty trafiłam przed maturą, niedługo miną trzy lata od tego momentu. Jak ten czas gna! Szczerze mówiąc, na tej stronie najbardziej urzekł mnie system przyznawania punktów poszczególnym bohaterom/zdarzeniom/przejawom głupoty. Polecam wszystkim serdecznie! Dziewczyny uwielbiam za ich ciężką robotę, która nie raz i nie dwa poprawiała mi nastrój, chociaż lubię wszystkie ekipy analizatorskie, to jednak Beige i Maryboo wspięły się u mnie na pierwsze miejsce. Ich cięty humor, znajdowanie błędów, wyjaśnianie patologii, jest po prostu cudowne.

Ich dorobek zawiera: 
Selekcję, ta seria właśnie jest omawiana, na Księciu do wzięcia znajdują się już trzy tomy trylogii/kwadrologii(?): Rywalki, Elita, Jedyna teraz prym na blogu wiedzie Następczyni. 

Czarne owce literatury
Niestety Czarne owce wstrzymały swoją działalność, jednak ich teksty wciąż wiszą na blogu, a można znaleźć tam takie tytuły jak Eragon Paoliniego, Dziewiątego Maga oraz Grę o Ferrin Michalak. Sądzę, że ta pisarka (nie dziwię się), cieszy się niezwykłym powodzeniem wśród analizatorskiej gawiedzi, niemal wszędzie można spotkać którą z jej powieści. Polecam analizę Gry na Czarnych owcach, jest warta uwagi ;)

A Wy, co sądzicie o analizach? Czytacie? Lubicie? Nie znosicie? Dajcie znać w komentarzach!


Niech Book będzie z Wami, 


źródła: grafiki wykorzystane w poście to screenshoty omawianych blogów, te w nagłówku również:) 





Wyobraź sobie, że brakuje ci czegoś, co mają wszyscy inni. Czegoś, co stanowi dowód na to, że należysz do tego świata. Czegoś tak ważnego, że bez tego jesteś nikim. Jesteś zarazą. Mitem. Człekiem. Dzikus z Północy kaleczy nożem niemowlę, by ukryć, że dziewczynka urodziła się bez ogona. Gnijący członek Rady desperacko walczy o to, by wywołać wojnę. Ubóstwiany syn z arystokratycznego rodu wyrzeka się własnego dziedzictwa i godzi mieczem w swoich. Mieszkańcy opuszczają swoje domy i gospodarstwa ze strachu przed istotami, których nikt nie widział od tysiąca lat. A rudowłosa, bezogoniasta dziewczyna ucieka, by ratować życie, i nie wie, że to wszystko dzieje się z jej powodu. [opis wydawcy]

Dziecko Odyna miało okazać się niebywale intrygującą literaturą, miało porwać moją wyobraźnie w niesamowitą podróż i nordyckie klimaty, jednak skrywało bardzo smutny sekret, nie było fantasy, to było Young Adult z odrobiną fantastycznych wątków. Irytowało mnie czytanie tej książki, zwłaszcza przez pierwsze sto pięćdziesiąt stron, podczas których mierzymy się z Hirką, która czuje się obco, a potem... czuje się jeszcze bardziej obco, więc postanawia pokazać, jaka to ona nie jest inna od wszystkich i może robić wszystko, co jej się podoba, bo nie należy do tego ludu... Bardzo logiczne zachowanie, zwłaszcza, że może nim sobie narobić niemałej biedy... Hirko, nie wyróżniaj się - Hirka niby trzymała się zawsze na uboczu, ale raz po raz podkreślane są jej niesamowite wyczyny, które de facto mogły bez problemu zwrócić na nią uwagę. Hirka to taki Eragon w spódnicy - mdleje, traci przytomność, buntuje się, ale w przeciwieństwie do tego drugiego od razu wiemy, że jest wyjątkowa i czujemy pismo nosem... że później okaże się jeszcze bardziej wyjątkowa.

Relacje między bohaterami, kreacja postaci i świata przedstawionego, fabuła - wszystko mi w tej książce nie grało. Zaczniemy może od relacji, mamy Hirkę, Rimego, ojca dziewczyny i cały zaprzęg mniej lub bardziej potrzebnych postaci. Żadna z nich nie została odpowiednio zarysowana, Rime jest tak tajemniczy, że aż miałam go miejscami dość - uparty dzieciak, który tak jak Hirka chce pokazać swoją wartość. Niby tłumaczy się, że wcale tak nie jest, że to dla Widzącego, ale zachowuje się jak rozpuszczony i nadęty dzieciak przez większą część powieści - jego rozmowy z babką są wyjątkowo sztuczne i pokazują jego brak poszanowania dla mimo wszystko - swojej jedynej rodziny. Mamy ojca Hirki - postać z punktu widzenia powieści dość istotną, ale autorka go tak skonstruowała, że jego los był mi zupełnie obojętny, działo się coś z nim złego - Matylda nawet się nie przejęła. Wiecie, dlaczego? Bo jego relacja z córką została przedstawiona po macoszemu, jak już rozmawiają to o rzeczach nieważnych, raz im się zdarzyła poważniejsza rozmowa, a tak... Hirka ciągle gdzieś biega, ciągle jest w ruchu, ale ta bieganina nie przynosi ani poznania świata przedstawionego bliżej, ani jej samej - bo Hirka ciągle ma wątpliwości, ciągle się waha, ciągle jest nijaka. Autorka też nie pokazuje ojca dziewczyny, opisuje dialogi, które się między tą dwójką działy, może jakby je zwyczajnie przedstawiła, byłoby łatwiej się zżyć z tym bohaterem... Świat przedstawiony, cóż, niby mamy Kruczy Dwór i Evelroje, i jakiś szalony nie-wiadomo-po-co Rytuał (skąd my to znamy? Wchodzenie w dorosłość i nagle, bęc, jakiś teścik), i niby jakieś statki, jakaś bliżej nieokreślona religia monoteistyczna, i odwieczni wrogowie, czyli ślepi i aetlignowie, ale wszystko to nie zostało ubrane w wyraźniejsze barwy, zostało wspomniane. Autorka traktuje świat jako dodatek, który co jak co, ale liczyłam, że będzie chociaż trochę zahaczał o klimat nordycki - było go tam aż wcale, w ogóle nie czułam, by to miało cokolwiek wspólnego ze skandynawskimi wierzeniami. Ot, Odyn i kilka innych znajomo brzmiących nazw. Nic ponadto.

Na domiar złego w dialogach, do Hirki niemal w ogóle nikt nie zwraca się po imieniu, nawet nie chodzi o zwrot do niej jakikolwiek, tylko ciągle mówienie do niej przez wszystkich per "dziewczyno". Jej ojciec, Rime, Ramoja,.. Nie podobał mi się ten zabieg. Rozumiesz, dziewczyno? Wszyscy w tych dialogach brzmieli mi niezwykle do siebie podobnie... UWAGA SPOILER! Co mi się jeszcze nie podobało? Jak Urd przekonał Radę do wojny, z taką przemową do starych wyjadaczy, wybaczcie, ale, kurde, nie wierzę w to, naprawdę tego nie kupuję. Autorka próbowała wykreować Radę jako postrach i władzę absolutną wszelkich miast, miasteczek, wiosek Eve, a oni okazali się podatni na słowa młodziana, który powiedział, że coś się gdzieś dzieje... Ale nikt nie pomyślał o sprawdzeniu źródła. Jego przekonywanie trwało raptem kilka stron. Tak się nie bawimy w politykę, albo wcześniej nie próbujemy pokazać Rady jako mędrców. KONIEC SPOILERA. I mój faworyt: CIEMNE CIENIE, może od razu masło maślane? Albo morskie morze. Ten zlepek słów razem źle brzmi, a wręcz komicznie, niby mają być bronią absolutną Rady, ale z tą nazwą nie wróżyłam im wielkiej kariery.


Dobra, a teraz szybka piłka, po kiego grzyba były im te ogony? Ale, nie, serio pytam... Ani nie zwisali z nich na drzewach, ani specjalnie nie pomagali sobie nimi w pracach fizycznych, mogli sobie je odmrozić... Mam wrażenie, że autorka zwyczajnie nie potrafiła znaleźć innej cechy, która mogłaby fizycznie odróżniać Dzieci Odyna od aetlingów.


Historia mnie nie ujęła, wręcz przeciwnie jest w niej więcej schematów niż możecie sobie wyobrazić, a największym jest świat aetlingów i to, kim jest w rzeczywistości Hirka...

Niech Bóg będzie z Wami,
Matylda




Tytuł: Dziecko Odyna
Autor: Siri Pettersen
Wydawnictwo Rebis
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 648


Wchodzicie na allegro, chcecie kupić książkę na prezent – nic trudnego, jest ich tak całkiem sporo. Chcecie kupić nową pralkę – tam też jest całkiem niezły wybór. Blackpage.com oferuje podobne usługi, na tej stronie można kupić mnóstwo rzeczy – począwszy od samochodów, skończywszy na biżuterii. Gdy chcecie kupić sobie seks z nastolatką – tam też znajdziecie odpowiednią do tego sekcje… Miała ona służyć do wynajęcia sobie prostytutki, usług dorosłego dla innego dorosłego, w rzeczywistości w tej sekcji kwitnie handel żywym towarem. 

Wiele nastolatek, wiele dziewczynek zostało skrzywdzonych przez blackpage.com, zostało na nich wystawionych, oferty z ich wizerunkami znikają w przeciągu półgodziny czy godziny od wstawienia. Nie jest to bulwersujące? Jest. Czy można coś z tym zrobić? Nie… rodziny ofiar, jak również ofiary seksualnych dewiacji pozywały wielokrotnie właścicieli blackpage.com, jednak strona wygrywała za każdym razem – powołując się na paragraf 230 i pierwszą poprawkę w amerykańskim prawie. Paragraf 230 mówi o tym, że serwis nie ponosi odpowiedzialności za wstawione przez użytkowników treści… Oferty, które pojawiają się na blackpage.com wstawiane są przez osoby postronne, a nie przez serwis, więc ten odcina się od owych publikacji, jednak czerpie z nich korzyści, z roku na rok wartość strony blackpage.com rośnie, a praktykowany handel żywym towarem – handel ludźmi wciąż ma się bardzo dobrze, a wręcz kwitnie. 

I am Jane Doe to niezwykły dokument, pokazujący piekło dzieci sprzedanych przestępcom – dzieci porwanych, bitych i wielokrotnie gwałconych. Ich rodziny razem z politykami, prawnikami i społeczeństwem walczą o to, by sprawiedliwości wreszcie stało się zadość, jednak ku mojemu przerażeniu sądy pozostają głuche na tej nielegalny proceder. I am Jane Doe pokazuje bestialstwo jakie promuje blackpage.com i bezsilność. Handlarze na tyle się wyszkolili w tworzeniu ofert z nastolatkami, że używają emotnikonów zamiast słów - np. parasol, to seks z zabezpieczeniem; deszcz to bez zabezpieczenia... Ci którzy uczestniczą w tym brudnym biznesie, wiedzą jak obejść moderację.


Polecam Wam ten dokument - coś co wydawało się nieistniejącym problemem, rocznie może dotykać w Ameryce 150 tysięcy dzieci. Ta liczba jest przytłaczająca. 
Matylda



Legion składa się z dwóch opowiadań - jedno nosi tytuł właśnie Legion, drugie to Pod skórą, obie nowelki łączy postać głównego bohatera Stephena Legiona Leedsa. Stephen nie jest standardową postacią, chociaż on sam uważa się za będącego w pełni władz umysłowych, to wszyscy wokół uważają, że jest szalony. Cóż, nie sposób się nie zgodzić z opinią ogółu, bo Stephen widzi ludzi, słyszy głosy i... tworzy nowych towarzyszy, ucząc się nowych rzeczy, Stephen powołuje do życia kolejne aspekty, kolejne wytwory wyobraźni - ma ich już 47. Każdy aspekt posiada specjalne zdolności, jedni to mistrzowie odgadywania uczuć, inni znają się na kryptografii, jeszcze inni historii... Każdy aspekt jest w czymś szczególnie dobry, wszystkie są szalone i mają inne cechy, narodowości, płeć, własny pokój w rezydencji. Czym zajmuje się Leeds? Jest prywatnym detektywem, którego można wynająć, by wraz z gromadką swoich halucynacji rozwikłał sprawy: czy to kryminalne, czy raczej prozaiczne (znalezienie kota, chociażby).

Legion to historie, które potrafią zaskoczyć, ale z drugiej strony, czytając je, czułam niedosyt: trochę za mało było tekstu, by się w niego odpowiednio wczuć, już, już zaczynałam, ale nagle następował koniec opowieści... Oba utwory zawarte w książce opisują śledztwa, które prowadzi Legion, nie są to jednak zwykłe zadania: pierwsze opowiada o aparacie fotograficznym, który robi zdjęcia przeszłym wydarzeniom, drugie odnosi się do tajemniczego zniknięcia zwłok zawierających niebezpieczne dane... Obie historie czytało mi się naprawdę miło i dość szybko, jednak nie są one na tyle rozbudowane, by zatrzymać się nad nimi na dłużej. Prowadzone śledztwa pędzą, jest akcja, jest troszkę nutki superbohaterstwa, ale Sanderson wydaje się, że stworzył nowelki, które mają nas wprowadzić w wykreowany przez niego świat. Stephen jest czystą kartą skrywającą wiele tajemnic, ale... żadną się z nami nie dzieli, coś wspomina, coś burknie o swojej przeszłości, ale niewiele - traci na tym kreacja tego bohatera. Wiemy o nim niewiele, więc trudno jest się z nim zżyć. Wydawało mi się, że Sanderson buduje sobie grunt pod powieść o Stephenie i jego szalonym towarzyszach, a te nowelki są tylko wprowadzeniem, które nie jest dopracowane...

Czy polecam Wam tę przygodę? Jeśli lubicie Sandersona, to polecam, jeśli chcecie krótkiej, w klimatach odrobinę komiksowych historii, to również polecam. Jest humor, jest intryga, jest napięcie, ale nie jest to 

Tytuł: Legion
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo MAG
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 208

Niech Book będzie z Wami, 
Matylda




Lubicie zakładki? Ja uwielbiam! Mam ich nawet sporą kolekcję - z postaciami z bajek, z widoczkami, magnetyczne, ze wstążeczką, z piesełami. Wiecie, co zawsze przed zakupem robię? Sprawdzam źródło, by mieć pewność, że nie wspieram tym samym kradzieży czyichś praw autorskich.

Pewien czas temu zwróciłam jednej znanej bookstagramowiczce uwagę, że jej zakładki to kradzież - jej reakcja była tak świetna, że nie pisałam tutaj o tym, bo nie czułam takiej potrzeby, nie chciałam tego rozdmuchiwać. Dzisiaj coś we mnie pękło - chcę Was uświadomić, bo pewnie wielu nie wie, że wspiera złodziei. Droga Książka od kuchni wysłała mi screen z jednej z fejsbukowych grup, nie mam niestety do niej dostępu, więc piszę tutaj i na swoim fanpage'u, odezwałam się do tej osoby również na instagramie, mam nadzieję, że to podziała. Chciałam jednak tym postem trafić do jak największej ilości osób, byście nie kupowali zakładek, nie wymieniali się zakładka-książki z osobami, które praw do grafik nie posiadają.

I sprawa
To, że ktoś samodzielnie wykonuje zakładki jest świetne, ale... musi mieć prawa do prac, wykorzystywanych w tych zakładkach, inaczej to przestępstwo. Dzisiaj to już druga taka sytuacja. Drugie takie przewinienie. Pierwsze sama zauważyłam, drugie zostało mi pokazane. To, że coś jest w internecie, nie znaczy, że do nikogo nie należy. Nie znaczy, że można to ot tak kopiować i wymieniać zrobione przez siebie zakładki na książki! 

I sprawa









List otwarty do zakładkowych złodziejek, złodziejów i wszystkich nieznanych mi sprawców (jeśli spotkacie się kiedykolwiek z taką sytuacją, proszę, kopiujcie ten post bez krępacji, nie musicie mnie nawet oznaczać, ale, apeluję, reagujcie, uświadamiajcie!):

Sprawdziłam grafiki w google, nie są na wolnym dostępie, czasem są to ilustrację, które z pewnością są dość drogie do kupienia - choćby takie z Deadpoolem czy postacią z Disneya - Wall-e; Dee Dee z Dextera, rysunki z Harrym Potterem (wykonane przez kogoś innego niż Ty, sprawdziłam, artysta je sprzedaje za 5$, ale nie do komercyjnego użytku, ale jako ilustracje, które wysyła), herby domów Hogwartu (nie wie czy nie są na zastrzeżone). DO TEGO TRZEBA MIEĆ ZGODĘ, CHOLERA. To, że robisz je sama czy są drukowane, czy magnetyczne, ciul z tym, kradniesz i tyle.

Czy możesz wykorzystać te i inne prace? Czy kogokolwiek pytałaś? Czy tylko pobierałaś z sieci obrazki – ot, jak leci? A jak ludzie chcieli z czymś innym zakładki, to ściągałaś inny dowolny obraz? Albo oni Ci go przysyłali? I jeśli na powyższe pytania odpowiedziałaś, chociaż na jedno przecząco/twierdząco to oznacza, że okradałaś ludzi i okradasz ich nadal, bo wciąż je rozpowszechniasz. Zarabianie na tym procederze, branie pieniędzy za zakładki jest jak najbardziej kradzieżą wartości intelektualnej i, co ważne, złamaniem praw autorskich, bo Ty nie rysowałaś tych prac, nie spędziłaś wielu godzin i lat na dopracowywanie kreski, Ty wzięłaś tę pracę – i hyc na zakładkę, ale jeśli... masz zgody, to przepraszam i kajam się. Przyrównaj to do kradzieży Twoich recenzji albo zdjęć, jakbyś się poczuła, gdyby cały akapit Twojej pracy znalazł się na blogu/instagramie innej osoby - pewnie nieciekawie, prawda? A jeśli jeszcze ta osoba, by na tym zarabiała... Albo wymieniała Twoje prace na książki? Tyle się mówi o kradzieży recenzji, ale o zakładkowej kradzieży jakoś się milczy. Bookstagram to teraz bardzo popularny książkowy kącik, widzę tam sporo zakładek: jedne z legalnych źródeł, drugie już niekoniecznie... Czy drukowanie zakładek dla samego siebie jest legalne? Jest, ale! Mamy zakres własnego użytku to raczej nie jest udostępnianie takich zakładek na publicznym profilu? Halo, czy jest na sali prawnik, czy mam rację? Czy można pokazywać takie zakładki? To nie jest fanart, to nie wykonała tamta osoba, więc? Myślę, że posiadanie, a niechwalenie się tym na profilu społecznościowym jest dopuszczalne w zakresie własnego użytku, ale pokazywanie już tego światu - niekoniecznie/   
Nie było trudno znaleźć autorów wykorzystanych grafik - myślę, że Tobie byłoby o wiele łatwiej, skoro kopiowałaś od nich od razu ze źródła i nie miałaś przecież przerobionej pracy, jak ja. Mogłabyś ich przy okazji spytać o zgodę, poczekać na odpowiedź - dostać odmowę lub pozwolenie, zapytać: "Ej, stary, mogę brać książki za Twoje grafiki?". To jest handel, wymienny, ale handel. Masz z tego korzyści.
To, co robisz jest nieetyczne. W moim mniemaniu autorom prac należą się przeprosiny - rozpowszechniasz ich prace bez ich zgody!
A teraz jak ma się do tego prawo. 
Roz. 3: Treść prawa autorskiego. Oddział 3. Dozwolony użytek chronionych utworów. Art. 23. Dozwolony użytek osobisty

Ustawa stanowi, że bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym (w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego). Wydaje się zatem, że o dozwolonym użytku nie powinno mówić się w przypadkach wykorzystania takiego utworu w działalności gospodarczej. Niezależnie od tego, czy będzie to przybierało formę uatrakcyjnienia strony internetowej, materiałów reklamowych, czy oferty handlowej.
Innymi słowy: nawet jeśli rozpowszechniałabyś je darmowo, wciąż łamiesz prawo.

Fakt braku informacji co do tożsamości autora danego utworu nie może usprawiedliwiać dowolnego wykorzystania utworu do własnych celów. Autor zdjęcia lub grafiki zawsze może przestać być anonimowy, a w przypadku naruszenia przez inny podmiot jego wyłącznych praw majątkowych może żądać on zarówno zaprzestania naruszenia polegającego na bezprawnym wykorzystaniu utworu, jak również domagać się prawa do słusznego wynagrodzenia." i "Również domyślnie takiej autor zgody nie udziela. Nie jest nawet potrzebne zamieszczanie notek lub znaków copyright informujących o majątkowych prawach autorskich.i  Z osobistych praw autorskich do utworu wynika, że zgody twórcy wymaga wykorzystywanie jego dzieła do celów reklamowych czy promocyjnych. Ma on również prawo nadzorowania ostatecznej formy utworu, jaką przed rozpowszechnieniem nadał mu wydawca czy producent. 
I sprawa

Koniec listu. 

Dodatkowo:
Czy fanartowe zakładki są kradzieżą, nawet jeśli zostały wykonane przez autora? 
Najsilniej ogranicza fanart prawo autorskie. Uznanie fanartu za utwór zależny powoduje, że formalnie można uprawiać go wyłącznie do własnej szuflady albo w kręgu bliskich znajomych. Tymczasem przecież istnieją w sieci tysiące miejsc, w którym fani dzielą się swoją twórczością. Pytasz jak to możliwe? Już tłumaczę.

Funkcjonuje taka niepisana zasada fanartu, że dopóki robisz to bezinteresownie, włos Ci z głowy nie spadnie. Uprawnieni mogą wprawdzie na gruncie prawa autorskiego wystąpić z roszczeniami w przypadku każdego rozpowszechniania fanowskich grafik, ale nie robią tego, bo im się to zwyczajnie nie opłaca. Finansowo, a przede wszystkim wizerunkowo. Część pierwotnie uprawnionych idzie jeszcze o krok dalej i oficjalnie ogłasza, że wyraża zgodę na niekomercyjny fanart.

Wniosek z tego taki, że możesz uprawiać fanart, gdy nie czerpiesz z tego zysków. Możesz dzielić się nim nie tylko ze znajomymi w ramach dozwolonego użytku osobistego, ale również z całym światem poprzez popularne serwisy nastawione na taką wymianę.

ALE!
Istnieje możliwość, by stworzyć utwory mogące zostać uznane za inspirowane, a więc na gruncie prawa autorskiego możliwa byłoby taka działalność.

Wskazówka jak sprawdzić legalność zakładek? Jeśli widzicie, że ktoś może ich sam nie rysować, grafiki wyglądają trefnie? Wyciąć fragment, wstawić do google grafika i sprawdzić kilka pierwszych wyszukiwań. 

Apeluję: Nie wymieniajcie się na takie zakładki, kupujcie tylko u pewnych źródeł! Uświadamiajcie innych!

Pierwsze trzy cytaty pochodzą z:http://www.eporady24.pl/wykorzystanie_grafiki_bez_zgody_autora,pytania,17,57,5004.html
Kolejnehttps://prakreacja.pl/czy-fanart-jest-legalny/

Matylda




Historia rodem z horroru, a która miała miejsce naprawdę! Kiedy usłyszałam o tym dokumencie, nie mogłam go nie obejrzeć… 

Podziwiamy kobiety, które samotnie wychowują dzieci, zwłaszcza, jeśli owe dzieci są schorowane. Dee Dee Blancharde była właśnie jedną z tych samotnych matek, która dla swojej pokaranej przez los niewinnej córki zrobiłaby wszystko. Dee Dee nie mogła pochwalić się radosnym życiem, najpierw opuścił ją mąż, została sama z cierpiącą na poważne choroby Gypsy, a potem jej cały dobytek spustoszył huragan Katrina. Jak sobie z tym wszystkim poradziła? 

Gypsy od urodzenia mierzyła się z nieuleczalnymi chorobami – dystrofią, białaczką, epilepsją, miała słaby słuch i wzrok, upośledzenie umysłowe, całe życie spędziła na wózku, a w nocy matka podłączała ją do respiratora. Dee Dee nie została zostawiona sama sobie, mogła liczyć na wsparcie od organizacji charytatywnych czy sąsiadów. Wszyscy podziwiali tę dzielnie walczącą o polepszenie losu swojego dziecka matkę, Gypsy przyjmowała dziesiątki leków, by jej stan się poprawił lub chociaż nie pogorszył… Jednak problem był zastępczy zespół Münchhausena, na który cierpiała Dee Dee. Gypsy nie potrzebowała wózka inwalidzkiego, nie odstawała od swoich rówieśników, przyczyną jej chorób była matka, która wmówiła sobie i córce choroby, na które ta wcale nie cierpiała… 


Dee Dee była jak postać z horrorów – w nocy wstrzykiwała córce środki zwiotczające mięśnie, podawała leki, Gypsy miała nawet wkłucie centralne, które umożliwiało matce karmienie jej dojelitowo, kiedy ta sobie to wymarzyła. Dla każdego lekarza Dee Dee miała inna historię rodzinną – będąc u kardiologa, opowiadała o tym, że rodzinie pojawiały się bardzo często zawały. Kiedy grunt zaczął się pod nią uginać, a lekarz nie dawał wiary jej zapewnieniom, zmieniała szpital, zmieniała lekarza, zmieniała nawet miejsce zamieszkania. Dlaczego matka oszukiwała dziecko i otoczenie? Przez zespół Münchhausena – chciała otrzymać od społeczeństwa współczucie, sympatię i uwagę, a dziecko w pełni kontrolować. 

Nie będę zdradzać Wam kolejnych szczegółów tego dramatycznego dokumentu, powiem jedno: jest to wstrząsająca i poruszająca historia, która niestety wydarzyła się naprawdę. Gypsy odsiaduje wyrok dziesięciu lat pozbawienia wolności za zabójstwo swojej matki – tak uwolniła się od zgotowanego więzienia. Czy to sprawiedliwe? Czy to dobry wymiar kary za lata zamknięcia w czterech ścianach w otoczeniu pluszowych misiów i lalek, kiedy jest się już pełnoletnią osobą? Czy to sprawiedliwe rozwiązanie, kiedy przez lata wierzyło się ukochanej matce, a ta kłamała? Gypsy została pozostawiona sama sobie – jej ojciec rzadko się z nią kontaktował, jedyne pocieszenie znalazła w internecie, w chłopaku, który pomógł jej pozbawić życia Dee Dee… Oceńcie sami, oglądając ten fascynujący dokument Erin Lee Carr.

Niech Book będzie z Wami, 
Matylda




Spoilery do Sama się prosiła, Serca Ferrinu, Wojny o Ferrin, Zmierzchu, 50 twarzy Greya, Dręczyciela, Lata w Jagódce, Mistrza, Klątwy przeznaczenia jeśli chcesz przeczytać te książki, odpuść post. Cytaty nie zostały wyciągnięte z kontekstu. 

Sama się prosiła
Opinie mogą być różne, ale ja uważam, że książka o wdzięcznym tytule Sama się prosiła, to powieść zła, bo temat gwałtu na głównej bohaterce został zaprezentowany w sposób, który niestety ale do mnie nie przemawiający. Ta powieść może dać strasznie zły przykład dziewczynom, które doświadczyłyby gwałtu – mogłyby nikomu o tym nie powiedzieć, obwiniać same siebie za to, że nie prowadzały się odpowiednio. Sama się prosiła, to skondensowana dawka wszystkich negatywnych działań, jakie może podjąć społeczeństwo względem ofiary, czy może być to przestroga dla ludzi, że nie powinno się tak robić? Miałam wrażenie, że tych wszystkich sytuacji było aż za dużo, zbyt wielki ból i niezrozumienie dotknęło Emmę. Chociaż w posłowiu autorka tłumaczy, dlaczego tak zrobiła, to nie rozumiem intencji, nie widzę sensu, aż tak hiperbolizowania sytuacji wokół dziewczyny – w której każdy oprócz brata się od niej odwrócił i to ją uznał za sprawcę zamieszania. Gdyby powieść trafiła w ręce zgwałconej kobiety, mogłaby wywołać tragiczne skutki. 

Główna bohaterka, Emma, to osiemnastolatka, za którą oglądają się faceci, a ona ogląda się za facetami – niektórzy ją lubią, inni wręcz przeciwnie, ludzie chcą się z nią przyjaźnić, bo zawsze jest w centrum zamieszania. Miłość to dla Emmy puste słowa – dla niej wyjście na imprezę, to znalezienie kolejnej przygody. Po jednej z takich zabaw Emma nic nie pamięta, straciła swój status, a jej roznegliżowane zdjęcia wylądowały w sieci... 

Została zgwałcona i co się działo dalej? Cytaty pochodzą ze stron 170-225 książki, strona 225 jest stroną ostatnią. To będzie sporo cytatów, ale bez nich trudno mieć wgląd w sytuację. 
Cytaty pochodzą z:
Tytuł: Sama się prosiła
Autor: Louise O`Neill
Wydawnictwo Feeria
Reakcja ojca dziewczyny:
„Po co w ogóle tam poszłaś?” – pytał mnie przez pierwsze tygodnie. „Po co tyle piłaś, Emmie? I dlaczego w ogóle znalazłaś się w tym łóżku? Myślałem, że cię znam. Myślałem, że lepiej cię wychowaliśmy. Dlaczego, Emmie?” – powtarzał raz za razem i przestawał dopiero, gdy zaczynałam płakać. „Krokodyle łzy”, warczał. „Zejdź mi z oczu. Nie mogę na ciebie patrzeć”.

Dziewczyna trzy razy próbowała popełnić samobójstwo: 
Pierwszy raz spróbowałam w swojej łazience. Zamknęłam drzwi na klucz. Wzięłam ręcznik i na nim usiadłam. Nie chciałam narobić bałaganu. Zamierzałam to zakończyć. Kiedy obudziłam się w szpitalu, był przy mnie Bryan. Powiedział, że przyjechał z Limerick, jak tylko się dowiedział. Trzymał mnie za rękę. Bandaże zakrywały nowe tatuaże na moich nadgarstkach. Za nim siedzieli rodzice.

Artykuł z gazety: 
„Jak wielu miejscowych czytelników z pewnością wie”, pisze Veronica Horan, „od jakiegoś czasu zajmuję się upadkiem wartości moralnych w Irlandii. Rozpieszczona przez pobłażliwych rodziców młodzież nie wie, co to duch wspólnoty czy obowiązek obywatelski. Najlepszym tego przykładem są młode kobiety. Wystarczy wyjść w sobotni wieczór, żeby zobaczyć, jak zataczają się w butach na obcasach, ubrane w sukienki tak krótkie, że widać im majtki. Jeśli w ogóle raczą założyć bieliznę. Możecie wygłaszać te bezsensowne tyrady o równouprawnieniu, ale prawdą jest, że kobiety muszą brać odpowiedzialność za siebie i własne bezpieczeństwo. Jeśli nadal będą chodziły tak skąpo ubrane i upijały się do nieprzytomności, muszą być gotowe ponieść konsekwencje. Tak zwana „Dziewczyna z Ballinatoom” powinna zadać sobie kilka pytań. Czy ktokolwiek zmuszał ją, żeby tyle piła? Czy ktoś zmuszał ją do zażywania narkotyków? Nie. A mimo to prosi nas, żebyśmy zrzucili winę na czterech młodych mężczyzn. Ci chłopcy zapewniają nas o swojej niewinności i ja im wierzę. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś podobnego. Obserwuję, jak ich życie wali się w gruzy, i jestem świadkiem tego, jak te potworne oskarżenia wpływają na ich najbliższych. Matka jednego z nich, która wiele lat temu straciła jednego syna, przechodzi załamanie nerwowe. Czy „Dziewczyna z Ballinatoom” pomyślała choć przez chwilę o tej biednej kobiecie i jej zdrowiu psychicznym? Chyba nie. Wątpię, czy ma świadomość, że w wyniku jej poczynań nasza społeczność trzęsie się posadach”. 

Rekcja kolegi: 
Danny obiecał mu darmową podwózkę do domu przy pierwszej lepszej okazji. Weszliśmy do pogrążonej w mroku sali, gdzie nikt się za mną nie oglądał. Większość publiczności była w wieku naszych rodziców i prawdopodobnie nigdy nie widzieli zdjęć zamieszczonych na profilu Łatwej Emmy. (Nie widzieli ich, Emmo. Nie widzieli. Tamten mężczyzna nie patrzy na ciebie, nie patrzy, nie patrzy, nie patrzy. Nie widział twoich cycków i nie pomyślał, że są za małe. Różowe ciałoi rozłożone nogi. Nie napisał w komentarzu, że przynajmniej masz świetny tyłek. Przestań, przestań, przestań, przestań). 

Rozmowa z matką: 
Może woleliby, żebym umarła. Może żałują, że Bryan znalazł mnie w ostatniej chwili. Może mają nadzieję, że za trzecim razem mi się poszczęści. 
– Nie wierzę, że mi nie powiedziałaś. – Bryan mija mamę i wbiega na górę. 
– I co by to dało? Jennifer i tak z tobą nie rozmawia. Nie chce mieć nic wspólnego z tą rodziną, tak jak my nie chcemy mieć nic wspólnego nimi, więc dorośnij, Bryanie. – Mama wychodzi za nim na korytarz, staje na dole schodów i krzyczy. – Kto jest dla ciebie ważniejszy? Mówimy o twojej siostrze… – Chwilę później drzwi do pokoju Bryana zamykają się z hukiem. 
Mama wraca do kuchni, policzki ma zaróżowione. 
– Och, nie patrz tak na mnie, na litość boską. Broniłam ciebie, prawda? Nie doszłoby do tego, gdyby… – W porę gryzie się w język. 
„Nie doszłoby do tego, gdyby nie ty”.

Rozmowa z bratem:
– Wszyscy zawsze na mnie patrzą – szepczę, czując, jak słowa wypadają mi z gardła. 
– Ludzie zawsze na ciebie patrzyli. Pamiętasz, jak byliśmy dziećmi? Za każdym razem, gdy mama zabierała nas do parku, żeby karmić kaczki, przypadkowi ludzie zatrzymywali nas, żeby powiedzieć jej, że mogłabyś zostać dziecięcą modelką. 
Kiedyś mi się to podobało. Zachęcałam ich. (Może sama się o to prosiłam). 
– Nie jadę, Bryanie. Po prostu odpuść.


Rozmowa z matką, ksiądz, który wierzy winnym:
– Przykro ci – powtarza śpiewnym głosem. – Małej Emmie jest przykro. Biedna, mała Emma. Chcę wyjść. Co jeszcze mi powie? Kolejne słowa, których nie da się cofnąć, kolejne obrazy, których nigdy nie zapomnę. 
– A ty dokąd? – pyta, kiedy kładę rękę na klamce. 
– Ja tylko… zeszłam po tabletkę. Szafka była zamknięta. 
– A tak. Twoje tabletki. Musimy je trzymać pod kluczem, prawda? Nie możemy ufać, że nie zrobisz czegoś głupiego. Znowu. Wcale tak nie myśli, tłumaczę sobie. Wcale tak nie myśli. 
– Może mam dość ciągłego zamykania szafki z lekarstwami? Pomyślałaś o tym? Może chciałabym się zrelaksować we własnym pieprzonym domu i nie martwić się, co tym razem wykombinujesz w swoim pokoju. Nie myśleć o tym, czy pójdę na górę i znajdę własną córkę w kałuży krwi. Cały ten bałagan. 
– Proszę. 
– Jesteś samolubna. Nie obchodzi cię, że twój brat się martwi, że twój ojciec się martwi, że ja się martwię i… 
– Proszę, mamo, nie… 
– Nie co? Co, Emmo? – Śmieje się. Dlaczego się ze mnie śmieje? Nie wiem, co powiedzieć. 
– Wiesz, co wydarzyło się dziś na mszy? Dziwię się, że nie widziałaś niczego na Facebooku. 
– Wygłosił kazanie o tym, że nie należy osądzać innych i że wszyscy są niewinni, dopóki nie udowodni im się winy. Nie podał żadnych nazwisk – przecież nie mógł, prawda? – ale i tak wszyscy wiedzieli, kogo ma na myśli, a twój ojciec i ja siedzieliśmy jak idioci w pierwszej ławce po tym, jak daliśmy pięćdziesiąt euro na ofiarę. Wszyscy są niewinni, dopóki nie udowodni im się winy. Ale nie ja. Ja jestem kłamczuchą, dopóki nie udowodnią, że mówię prawdę. 
– Jakby w tej chwili stać nas było na to, żeby lekką ręką rzucić na tacę pięćdziesiąt euro, kiedy nawet nie wiem, czy twój ojciec nie zostanie zwolniony… 
– Co? – Coś chwyta mnie za gardło i nie mogę zaczerpnąć powietrza. Tata straci pracę? (Moja wina). 
– A wszyscy się na nas gapią i mruczą coś pod nosem… 
– Proszę, mamo… 
– Kiedy szłam do komunii, minęłam Ciarána O’Briena, a on puścił do mnie oczko. Naprawdę puścił do mnie oczko… 
– Nie chcę… 
– Ale najlepsze zostawiłam na sam koniec, młoda damo. 
Zaczekaj, aż usłyszysz to. Potem ojciec Michael zaczekał przy drzwiach 
kościoła na Seana Caseya i Paula O’Briena…(Co Paul O’Brien robił w kościele?). 
– A kiedy wyszli, uścisnął im ręce i przekazał wyrazy współczucia. 
– To oczywiste, że wybrał, po czyjej stoi stronie – ciągnie mama. 
– Na pewno nie po twojej. 
Twojej. Nie naszej.

Rozmyślenia: 
O co będą mnie pytali w sądzie? 
„Ile wypiłaś tamtego wieczoru? Czy brałaś narkotyki? Świadkowie twierdzą, że widzieli, jak prowadziłaś Paula O’Briena do sypialni. Przyznajesz, że tak było? Czy przyznajesz, że dobrowolnie uprawiałaś z nim seks? Ilu seksualnych partnerów miałaś? Czy uważasz, że jesteś rozwiązła?”.

Znajomi ze szkoły: 
Na każdym zdjęciu są dziewczyny, pełno dziewczyn, zawsze inna grupa, wszystkie w białych koszulkach. Widzę Sarah Swallows i Julie Clancy w otoczeniu sześciu, siedmiu dziewczyn z mojego rocznika. Na kolejnym Susan Twomey z kilkoma przyjaciółkami. Reszty nie rozpoznaję. Łzy napływają mi do oczu. Na koszulkach widnieją nabazgrane czarnym markerem słowa #TeamPaul, #TeamDylani #TeamSean, jedna czy dwie mają koszulki z napisem #TeamFitzy, ale tych jest niewiele. Przeglądam komentarze. Zdzira, kłamczucha, puszczalska, suka, dziwka. Zdzira, kłamczucha, puszczalska, suka, dziwka. Zdzira, kłamczucha, puszczalska, suka, dziwka. Zdzira, kłamczucha, puszczalska, suka, dziwka. I tak bez końca. 
„Sama się o to prosiła”. 
„Czego się spodziewała?”. 
Widzę rozłożone nogi. Widzę różowe ciało, delikatne. 
Posiniaczone. Rozdarte. 
Ktoś napisał: „Jakieś koszulki #TeamEmma?”, na co Julie Clancy odpisała: „Błagam”.

Słowa matki, jedne z końcowych: 
– Jestem pewna, że do tego nie dojdzie – uspokaja go mama. – To dobrzy chłopcy. Po prostu sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Fragment z przedostatniej strony: 
Teraz wiem, że nigdy z nim nie będę. Należę do tamtych chłopaków i czuję się tak, jak gdyby wypalili na mnie swoje piętno. Wycięli swoje imiona w moim sercu.

Dziewczyna wycofała oskarżenie przeciwko swoim oprawcom, a jej rodzicie na to poprzestali, a wręcz odetchnęli z ulgą. Nosz, cholera jasna! Gwałciciele nie otrzymali kary, gwałcicielom się upiekło, dziewczyna siedzi całymi dniami w domu, bo społeczeństwo ją oceniło przez pryzmat wcześniejszych wydarzeń. To ma być młodzieżówka? Winni nie zostali ukarani, winni zostali obronieni przez społeczeństwo... Książka nie kończy się szczęśliwie, a niektórym może dać do zrozumienia, że jeśli ktoś ma taki problem – najlepiej niech siedzi cicho, popełni samobójstwo, bo rodzina się od niej i przyjaciele odwrócą. Nie ma tutaj dla mnie pozytywnego wydźwięku, robi się coraz mroczniej i przygnębiająco. Jedyną osobą, która pomagała dziewczynie jest jej brat, on zachowywał się dość racjonalnie, nawet się z nią wykłócał, by jednak składała oskarżenie, ale... wiecie, jaka była reakcja ojca? Miej więcej "Nie takim tonem młodzieńcze". Witki mi opadły. Ta książka może i pokazuje smutną rzeczywistość, może i nie każda powieść powinna być ostoją, kończyć się szczęśliwie, happy endem i cukierkami, w której czytelnik znajdzie nadzieje, jednak moim zdaniem podejmując się takiego tematu, należałoby nieco inaczej go zakończyć. Chociaż wejściem Emmy na salę sądową, chociaż przekroczeniem progu sądu – Emma nie musiała być bohaterką innych zgwałconych, ale... Mogła chociaż spróbować zawalczyć, chociaż dla samej siebie. Dziewczyna nie dostała żadnego wsparcia – ani od rodziny, ani od przyjaciół, ani do społeczeństwa. Emma jest w depresji, Emma do końca obwinia samą siebie – dla mnie książka nie była pouczająca, może i pokazała brutalną rzeczywistość, ale nie dała żadnych wskazówek, jak zachować się w tej sytuacji właściwie. Było za to dużo obwiniania Emmy przez pryzmat jej wcześniejszego zachowania, dużo negatywnych emocji, dużo ubliżania, widzieliśmy świat Emmy, który zmienia się o 180 stopni, gwałt rujnuje życie jej i jej rodziny, ale to na niej skupiają się obwiniający ją o całe zło rodzice... Zakończenie nie pozostawiło złudzeń: jeśli jesteś ofiarą gwałtu, to zostaniesz pozostawiona sama sobie.  Rozumiem chęć wstrząśnięcia czytelnikiem, rozumiem, że nie w każdej książce musi być morał bijący po oczach, ale ta książka to młodzieżówka, nie wiem, czy do każdego dotarłby przekaz, którym chciała wybrzmieć autorka: Żeby już żadna Emma, nie została zostawiona sama sobie. Do mnie powieść nie trafiła, ale... Nie jest ona jeszcze najgorszym z możliwych przykładów - mimo całego swojego pesymizmu, Sama się prosiła nie gloryfikuje gwałtu, ofiara cierpi, ofiara potrzebuje pomocy, jednak nikt jej na te pomoc nie przychodzi... Może ktoś przeczyta tę powieść i inaczej do niej podejdzie, nie będzie się bulwersować, jak ja - ale inaczej nie mogę, dla mnie Sama się prosiła to złe przedstawienie tematu, które może poskutkować zamknięciem się ofiar gwałtu na informowanie o tym, ale... są przykłady w literaturze o wiele drastyczniejsze. Pamiętajcie o powyższych dramatach, jakich doznała Emma, o jej traumie, bo w kolejnych powieściach nic takiego nie znajdziecie. Trauma po gwałcie nie istnieje w świecie książek, o których będę pisać. 

Lato w Jagódce

O ile w Sama się prosiła nie doszukuję się gloryfikacji gwałtu, tylko pokazania gwałtu i ofiary w sposób, który dla mnie pozostawia wiele do życzenia, tak idealnym przykładem na ukazanie gwałtu źle, okropnie, zwyczajnie strasznie jest Katarzyna Michalak, w której książce Lato w Jagódce, gwałt to remedium na złą bohaterkę i sprowadzenie jej na odpowiednią drogę. 
[pogrubienia w całym tekście są moje]

Cytaty pochodzą z:
Tytuł: Lato w Jagódce
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo Znak

 A co się mogło stać w dzikim kraju porwanej Europejce? Mam ci to rozpisać czy rozrysować? A może pokazać?  rzekł odpychającym tonem.  Malina dostała nauczkę. Drugi raz tego błędu nie popełni, prawda, złotko? - zwrócił się do kobiety bez cienia czułości czy współczucia w głosie.
 Nie popełnię – odparła cicho tamta.

Widzicie, to? Przemoc to nauczka dla Maliny za jej wcześniejsze posunięcia... Dzieje się to tuż po tym, jak Oliwer, czyli pierwsza osoba w powyższym dialogu, przywozi ją z Maroka, gdzie ją maltretowano, a może nawet i gwałcono. Widzicie tutaj współczucie dla bohaterki? Rozumiem, że była antagonistką, ale to nie tłumaczy usprawiedliwiania cierpienia, to nie jest odpokutowanie win, to nie jest karma wraca. To po prostu brutalność, która została w kuriozalny sposób przedstawiona. 

 Odwiozę was, gdzie tam sobie chcecie i jadę w swoją stronę  ciągnął.  Spotykam się od jakiegoś czasu z fajną dziewczyną. Na poważnie.
Gabrysia spojrzała na siostrę. Doprawdy Oliwier mógłby być delikatniejszy, wiedząc, że Malina kocha się właśnie w nim, ale ona patrzyła w okno zupełnie zobojętniała.
 Spokojna głowa, dziecko  mężczyzna zwrócił się do Gabrysi  wyjaśniliśmy sobie z panią mecenas to i owo podczas długiej podróży: Malinka kocha li tylko wyzwania, a raczej kochała, bo ta miłość przeminęła z wiatrem marokańskiej pustyni. Tamże, w bajkowej rezydencji swojego księcia tak dostała po dupie, podejrzewam, że dosłownie również, iż przez resztę życia zamierza cieszyć się, że żyje, pal licho karierę. Pogodzi się z rodziną, wesprze rodziców, odpokutuje parę grzeszków, w tym również próbę powtórnego wpakowania mnie za kratki, by mogła podać uwięzionemu pomocną dłoń...
 Malina!  jęknęła Gabriela.  Naprawdę chciałaś to zrobić?!
 Gdyby nie książę, już bym siedział  prychnął Oliwier z nienawiścią i pogardą.  Dziękujmy Allahowi za książąt! Ależ ja nienawidzę takich manipulantek... No, wysiadajcie, jedna z drugą, na resztę życia mam was dosyć.
 Mnie też?  miauknęła Gabrysia, nieszczęśliwa z powodu tego, co usłyszała.
 Ciebie może nie  odparł łaskawie, pożegnał je skinieniem ręki i odjechał z piskiem opon, naprawdę wzburzony.
 Przepraszam, ale nie wejdę do środka  odezwała się milcząca przez cały ten czas Malina.  Chcę jechać do domu...

Gabriela nie ma w sobie nawet odrobiny refleksji na temat stanu bądź co bądź siostry  nie pociesza jej, nie rozmyśla o tragedii, jaką spotkała Malinę, ona przejmuje się tym, że jakiś koleś ma jej dość. Zareagowała na słowa powtórne wpakowanie mnie za kratki ale nie na tak dostała po dupie, podejrzewam, że dosłownie... Nie ma tutaj cienia współczucia dla Maliny i tego, co przeszła nie dziwię się jej, że nie chciała spędzić czasu w towarzystwie Gabrieli, która była na tyle zapatrzona w siebie, że nawet nie zwróciła uwagi na stan siostry...

  Ale wiesz, jak się zemściłam?   krzyknęła z oddali.   Zaraziłam księciunia HIV - em!
Gabriela aż chwyciła się za serce 
 Malina  jęknęła  ty chyba...
 Spokojnie! Wcisnęłam Asmidowi ten kit, żeby mnie wypuścił. Grunt to pomyślunek! – Popukała się w skroń. – Tylko nie mów nic Oliwierowi, myśli, że to dzięki sile jego perswazji. No, trzymaj się, siostra! - Machnęła Gabrieli ręką, uniosła nieco wyżej głowę i odeszła.
A to... okładka tej ciepłej historii.
Dziewczyna odprowadziła znikającą sylwetkę oszołomionym spojrzeniem.
–Ty to nie zginiesz... – mruknęła z podziwem.  

Kolejny fragment i kolejny ukazujący bezrefleksyjność bohaterki... Gabriela, czyli protagonistka podziwia, w jaki sposób Malinie udało się uciec, zamiast chociaż pomyśleć jakiego podstępu musiała użyć... 

Jak zakończyła Malwina vel Malina? 
Gabrysia zwróciła oczy w stronę podjazdu, na którym parkował samochód Rogera. Wiedziała, że już są: jej przybrany tata, mama Stefania, prawdziwi rodzice i Malwina - która porzuciła lukratywną, a moralnie wątpliwą, karierę bezwzględnej adwokatki, na rzecz kiepsko płatnej pomocy maltretowanym kobietom i ich dzieciom.  

Czyli świat Michalak w pełnej krasie gwałt/molestowanie/przetrzymywanie bez woli kończy się happy endem, kobieta rzuca karierę! Jest już dobra i miła, i pozbawiona ambicji, bo przecież marzenie o spełnianiu się w pracy jest złe, liczy się mały, biały domek, a bohaterowie nie przejmują się ofiarami przemocy. 

Wiecie jak brzmi opis Lata w Jagódce? "Lato w Jagódce" to urzekająca współczesna baśń, w której życzenia się spełniają, i to bez dotknięcia czarodziejskiej różdżki. Bo jedyna prawdziwa magia to magia miłości… 

Kolejny przykład? Wojna o Ferrin Katarzyny Michalak, gdzie główna bohaterka dowiadując się o zgwałceniu córki przez ukochanego, nie rozprawia na temat córki, nie przejmuje się jej losem, zastanawia się za to czy jej ukochany ją kocha, czy jednak wcale i czy pójść z nim do łózka, czy raczej sobie odpuścić. To jest bagatelizowanie gwałtu. To jest umniejszanie traumy ofiary. To jest gloryfikowanie gwałciciela... 

Serce Ferrinu
Cytaty pochodzą z:
Tytuł: Serce Ferrinu
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo Literackie
Seria Kroniki Ferrinu
Gabriela na początku Serca Ferrinu jest córką Sellinarisa... Potem okazuje się, że jednak, nie, mamy więc gwałt byłego ojca na córce podczas nocy poślubnej. Rozumiecie tę patologię? Gabriela przez większą część życia uważała się za córkę Sellinarisa, może go nawet kochała.
Komnata Sellinarisa na noc poślubną została ozdobiona kwieciem i splecionymi wstążkami, będącymi symbolem wspólnego życia.
– Ciekawe, czy jesteś taka gorąca w łóżku jak twoja matka. – Sellinaris zamknął drzwi, wypalając na nich swój znak.
– To trochę niestosowne porównywać mnie tej nocy do nieżyjącej matki – odparła Gabriela, stając pośrodku pokoju. – Poza tym ona oddała ci się z miłości, ja z obowiązku.
– Jestem pewien, że potrafię rozpalić w tobie miłość – wymruczał, wsuwając palce w jej włosy, odginając głowę do tyłu i całując szyję.
Czas cofnął się na parę uderzeń serca. Usta Karina całowały miejsce, gdzie pulsowała tętnica. Gabriela jęknęła z rozkoszy i przemożnego pragnienia.
– Widzisz, moja śliczna? – usłyszała głos Sellinarisa i płomień rozpalający lędźwie zgasł. – Nie ma kobiety, która by mi nie uległa.
Jego zręczne palce poradziły sobie z tasiemkami gorsetu i suknia opadła na 
podłogę. Zaraz po niej halka. Objęła się odruchowo dłońmi, osłaniając nagość.
– Moja mała, słodka dziewica... – Wziął dziewczynę na ręce i złożył na posłaniu. Zaraz się zdziwisz – pomyślała z narastającą paniką. Gdy Sellinaris się zdziwi, nie będzie zachwycony.
  

Po czym dochodzi do gwałtu... Reakcja ukochanego Gabrieli, Karina: 


Karin siadł, chyba tylko dlatego że na widok nieruchomej twarzy Sirdena nogi się pod nim ugięły. Co strasznego jeszcze dziś usłyszy?

– Tylko nie mów, że Gabrielę Raskãr jednak... – wyszeptał, blednąc. Sirden milczał, patrząc nań tylko. Amre usiadł, również nie mogąc ustać dłużej.

– Sirden, błagam cię... Nie mów, że ona nosi... – Karin patrzył na kata wielkimi oczyma, a gdy tamten nadal milczał, wstał chwiejnie. – Nie zniosę tego... – Zamiast do stojącego nieruchomo Cienia ruszył do okna.

Wyszedł na taras, chwytając się ścian, i... już miał skoczyć, gdy powstrzymało go czyjeś ramię.

– Gabriela jest nietknięta, a ty jesteś zdrajcą – rzekł cicho Sirden i odrzucił go. 

Karin osunął się po balustradzie, usiadł ciężko i schował głowę w ramionach. Tylko po drżeniu pleców można było poznać, że łka z upokorzenia i nienawiści do samego siebie. Jak łatwo się jej wyrzekł. Miłości swojego życia. Swego dopełnienia... Człowiek czy elf mogli ją gwałcić do woli, to Karin mógł wielkodusznie wybaczyć, wystarczy jednak, by dotknął jej smok, tu już twa wielkoduszność się kończy, zakłamany, parszywy skurwielu... Oto twoja miłość do pierwszej i jedynej, która nie odwróciła się od ciebie z odrazą... 


Karin, ciąg dalszy:
– Dass’ratt, Sirden! Gdy tu wszedłeś, sam wyglądałeś, jakbyś miał się porzygać! Ona mogła nosić... Nie wymagaj, bym wychowywał bękarta bestii!

Nie wiem na ile Anaela, wiedziała, co się dzieje z jej córką, nawet jeśli nie zdawała sobie sprawy z czynów Sellinarisa, to niesmacznym jest umieszczanie takiego dialogu: 
– Gabrielo – matka objęła dziewczynę za ramiona – zawiodłam... siebie. Gdybym dostała powtórny wybór, wybrałabym Sellinarisa, bo – i to jest druga wiadomość – Ferrin to nie miejsce, to nie kraina, lecz – dotknęła miejsca, pod którym biło serce dziewczyny – miłość. Ferrin to Miłość. Liczy się tylko Miłość.  

Wojna o Ferrin:
Cytaty pochodzą z:
Tytuł: Wojna o Ferrin
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo Literackie
Seria Kroniki Ferrinu

Reakcja matki na zgwałcenie córki:
Zamknęła się więc we Wschodniej Wieży z dziennikiem pisanym ręką córki i czytała na głos, tak by Saris, leżący przy łóżku, mógł też zrozumieć. Gdy doszła do nocy poślubnej Gabrieli i Sellinarisa, dziennik wypadł jej z ręki. Wpatrywała się w oprawiony w skórę tom ze zgrozą i niedowierzaniem i… bała się z powrotem po niego sięgnąć. 
— No, czytaj! Czego się po nim spodziewałaś?! — zniecierpliwił się Saris. Przeniosła na Cienia pełne bólu i niedowierzania oczy.
— Ale… On kochał mnie… — wyszeptała. 
— Dzięki za taką miłość — prychnął jednorożec. — Czytaj, czytaj, musimy wiedzieć, co było dalej.

Powtórnie upuściła dziennik, gdy Raskãr zwabił Gabrielę do jaskini.  
Jednorożec pokręcił głową.
— To nie było zbyt przyjemne. Mam jeszcze to „R” na boku? — Anaela przytaknęła. — Bydlę parszywe. Nie mogłaś mu uciąć przyrodzenia zamiast ręki?
Nad ranem doszli do ostatniego wpisu. Anaela padła na łóżko, wpatrując się niewidzącymi oczyma w zdobiony malowidłami sufit. Tyle krwi, tyle cierpienia i tyle… miłości


Ile w tym fragmencie jest zła? Anaela, matka Gabrieli, przejmuje się tym, że jej ukochany facet, jej ideał obcował z kimś innym niż ona, nie obchodzi jej, że był to gwałt. Obchodzi ją to, że był z kimś innym w łóżku. Nie ma żadnych przemyśleń - przypomina to sytuację z Lata w Jagódce, w którym również obok przemocy bohaterowie przeszli obojętnie, interesowało ich tylko to, czy oni są szczęśliwi. W tym fragmencie Anaela nawet nie zastanowiła się nad losem własnej córki, jakby temat w ogóle nie istniał. To kolejne bagatelizowanie gwałtu. 

— Witaj, Sellinarisie… — Anaela pochyliła się ku niemu. Chciał poderwać się na nogi, ale jedno smagnięcie energii podcięło mu kolana. Opadł z powrotem na klęczki. — I zarazem żegnaj. Zgwałciłeś moją córkę. Nigdy ci tego nie daruję. 
— Nie darujesz mi, że to nie ty byłaś na jej miejscu — roześmiał się bezczelnym prowokacyjnym śmiechem. 
— To też. 

Anaela nie daruje ideałowi tego, że ośmielił się zgwałcić kogoś innego niż ona... ROZUMIECIE, TO? 

— Prosiłem, byś nie odchodziła. Byś została moją żoną. W tym jednym momencie uświadomiłem sobie, że kocham cię tak, jak ty kochasz mnie. Ponawiam prośbę. Czarne oczy lśniły niczym antracyt. Jak łatwo byłoby w nich zatonąć… Zapomnieć, wybaczyć, zacząć od nowa. Jak łatwe byłoby to wszystko, gdyby nie jeden drobny szczegół… 
— Sellinarisie — zaczęła powoli — uwierzyłabym w szczerość twych słów, gdyby nie pewien drobiazg. Ty już masz żonę. Moją córkę.

Gwałt? Nic takiego. Ważniejsze: Gabriela jest Twoją żoną! Poślubiłeś ją! 

Jeśli myślicie, że ta książka nie może być bardziej okropna, nadchodzi żart z gwałtu. 
— Od teraz — uciął. — Muszę nałożyć pieczęć na drzwi, żeby nikt mi nie przeszkadzał. Mogę?
— Nie przeszkadzał w czym? — wyszeptała słabo.
— W uleczeniu ciebie. Przecież nie w gwałcie! — prychnął.
— Kto cię tam wie… — szepnęła.
Posłał jej ni to urażone, ni to rozbawione spojrzenie.  

Tak, była ranna, owszem, miała dookoła samych rozkochanych w niej mężczyzn, była również Wielką Władczynią całego kontynentu, on zaś, Sellinaris, był obecnie nic nieznaczącym lordem, jednak to właśnie pod dotykiem jego dłoni umierała z rozkoszy.  

Strona 12. - Anaela czyta o nocy poślubnej Gabrieli i Sellinarisa - o gwałcie, na stronie 20. jest ich ponowne spotkanie... Strona 52.:

Na bogów, Anaelo, co ty wyprawiasz?! To zdrada!
To mój mąż…
Reikan jest twoim mężem!
Pieprzyć Reikana — podpowiedziało usłużnie pożądanie. Męskość Sellinarisa wtargnęła w nią gwałtownie.


Tak, moim drodzy, Anaela zastanawia się, czy uprawiać seks z Sellinarisem czy też nie, a jedyny kontrargument jaki przychodzi jej na myśl to: MĄŻ. Anaela, jakby zapomniała o tym, że jej wybranek serca, jej romantyczny drań, zgwałcił jej dziecko... 

Strona 54:
Umiała. Sellinaris faktycznie zrozumiał, że są sobie przeznaczeni, ale…
— To była chwila słabości — ze zdumieniem usłyszała swój głos. — Postarajmy się o niej zapomnieć — dodała łagodnie. Nie wolno jej było tracić sojusznika! Ale i nie wolno było się z tym sojusznikiem wiązać.
— Rozumiem. — Podniósł się. — Krótki kaprys Wielkiej Władczyni.
— Zaczął dopinać guziki koszuli.
— Wielka Władczyni raczej by nie mdlała od kaprysu — zauważyła.
— Dlaczego więc ponownie mnie odrzucasz?! — Czarne oczy błysnęły wściekle.
— Bo idziemy na wojnę! Walczyć, a nie pieprzyć się na tyłach!


Czy tylko mi się robi niedobrze? Odrzuca go: bo idą na wojnę, rozumiem, że jeśli nie wojna Anaela nie miałaby problemu z romansowaniem? Nie widziałaby przeciwwskazań? Zresztą o czym ja w ogóle piszę, przecież w tym tomie pojawi się nowa Gabriela, ale tym razem już naprawdę będzie córką Sellinarisa, a stara Gabriela? Kto by tam o niej pamiętał. 

Rozmowa Sellinarisa i Anaeli, strona 88. (chwilę wcześniej Anaela przeżywała rozkosze):
— Dlaczego to zrobiłeś? — wyszeptała.
— Sprawiło mi to taką samą przyjemność jak tobie — wymruczał, całując jej obrzmiałe usta.
— Dlaczego zgwałciłeś moją córkę?

— Ach, to…

Odwrócił się na plecy, zakrywając oczy przedramieniem. Nigdy się nie zastanawiał nad wydarzeniami tamtej nocy.

— Zdradziła mnie — mruknął, wiedząc, że Anaeli nie da się zbyć milczeniem.

— Wymusiłeś na niej małżeństwo, szantażowałeś ją…

— Dla dobra ogółu — uciął i wstał, ruszając do wyjścia.

Nagle jego imię znikło z drzwi i pojawiło się ogniste „Anaela dell’Soll. Wielka Władczyni Ferrinu”.

— Nie wypuszczę cię, dopóki nie skończymy tej rozmowy — rzekła spokojnie. Odwrócił się, wybuchając wściekłością.

— Ty wiedźmo! Ja ci robię dobrze, a ty tak mi odpłacasz?!

Przypadł do niej, chwycił za ramiona i potrząsnął. Kasztanowe włosy rozsypały się na poduszce. Anaela zakrztusiła się własnym krzykiem. Z bólu straciła niemal przytomność.  [...]

— Bo beze mnie jesteś nikim — wyszeptała. — Rozniosą cię na strzępy, gdy wyjdziesz z pokoju martwej władczyni. Tylko ja mogę ci dać to, czego pragniesz, i klnę się na twoich bogów, że…
Zatkał jej usta dłonią.
— Ciii, moja kochana, nie zaklinaj się. Nie dziś. Poniosło mnie wtedy, poniosło dzisiaj. Mam gwałtowny charakter i takiego mnie kochasz. — Szarpnęła się, ale uciszył ją dłonią i pocałunkiem w nadal odsłonięte gardło. — Kochasz mnie, a ja cierpliwie będę ci to uzmysławiał. Dotąd będziesz mdlała z rozkoszy w moich ramionach, aż to wykrzyczysz i aż dasz mi to, czego ja pragnę.  

Nie wiem, co mam Wam napisać... Anaela po siedemdziesięciu stronach decyduje się w końcu na rozmowę o gwałcie na córce, jednak... sami widzicie, prawda? Głębokie. 

A teraz coś innego, Anaela rozmawia ze swym ukochanym z innego wymiaru... 
— Ona zamknęła przede mną drzwi swojej sypialni — mruknął.  
— To je otworzy, jak nie przed tobą, to przed kim innym. Jeśli koniec wojny zależy od powicia przez panią Kamilę dziecka, możesz ją nawet zgwałcić, masz moje przyzwolenie. Może się puścić nawet ze stajennym, jeśli ty jej na to pozwolisz — mówiła z coraz większym gniewem. — Otumań ją narkotykiem, zwiąż, upij… na bogów, Sellinarisie, ty jesteś lepszy w niewoleniu kobiet!

[...]

— Nawet ze stajennym — warknął przez zaciśnięte zęby.
— Nawet ze stajennym, skoro taka wola. Gdy będzie się wzbraniała, przekaż jej ode mnie, że na następne negocjacje stawi się związana i spojona narkotykiem, by Władca Smoków dostał to, czego moja siostra odmawia Władcy Ferrinu.  

Kamila to siostra Anaeli, może i nie do końca przez nią poznana, może i jest swoistą antagonistką, ale... Panie i Panowie, Anaela, pozytywna postać, nie ma nic przeciwko temu, by Kamila została zgwałcona w imię ratowania Ferrinu. A zdanie Kamili? A ona? Jej wola? Oj tam, oj tam, kto by się przejmował, prawda? 

Katarzyna Michalak w powyższych książkach ukazuje piekło kobiet, a co najgorsze jest ono ukazane jako romantyczne! Sellinaris to zimny drań, ale jego ukochana nie widzi okropieństw, jakie wyrządza ludziom, ba! ona sama popycha do tego! To nie jest wielka, pokonująca granice miłość, to... patologiczny związek. W historiach Katarzyny Michalak jest nie tylko bagatelizowanie gwałtu, ale wręcz gloryfikowanie - jak w przypadku ostatnich cytatów. Oprócz gwałtów w jej historiach występuje również poniżanie kobiet, choćby Mistrz i porwanie głównej bohaterki, potem bohaterka zakochuje się w człowieku, który się zwyczajnie nad nią znęcał… 

Mistrz
Cytaty pochodzą z:
Tytuł: Mistrz
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo Znak
Podał dziewczynie narkotyk, porwał ją, a następnie: 
- Leż spokojnie - usłyszała głos mężczyzny ze snu i mimowolnie zacisnęła uda.
Nie! Nie rób mi tego! Odejdź! Błagam, nie rób mi krzywdy! - chciała wykrzyczeć, ale nie mogła wydobyć głosu. Mężczyzna pochylił się ku niej, dotknął zimnego od potu czoła dziewczyny, zajrzał w przerażone oczy i zacisnął palce na jej nadgarstku, mierząc puls, ale Sonia, nadal w ponarkotykowym szoku, zrozumiała to inaczej.
W oczach błysnęły łzy. On ją teraz... on ją... 
- Proszę... - zdobyła się wreszcie na szept. - Proszę nie robić mi krzywdy...
[...]
- Nie jestem mordercą - odparł, a widząc błysk nadziei w oczach dziewczyny, natychmiast tę nadzieję zgasił: - Zazwyczaj nie.

Groźby, porwanie, podawanie bez woli narkotyków... coś jeszcze? Ach. Raul, ukochany, strzela do dziewczyny:
Raul spokojnie przyłożył sztucer do ramienia, zmrużył oko, naprowadzając dwie skrzyżowane linie na cel, a potem delikatnie pociągnął za spust. Padł strzał. Zaraz po nim rozległ się krzyk. Dziewczyna upadła.

Uprzedmiotowienie kobiety:
- Sorry, szefie, poniosło mnie. 
- Ona jest moja - dokończył Raul dobitnie i na tyle głośno, by usłyszeli te słowa dwaj pozostali, stojący przy czarnym volvo, i kierowca lincolna. Żaden z mężczyzn nie zgłosił za-
strzeżeń. Znali swojego szefa na tyle, by wiedzieć, że dotrzymuje słowa. - Wynoście się stąd -warknął, a oni posłusznie zniknęli we wnętrzu auta.

Prawie ją zabili, 48 strona: 
- Owszem. Tydzień temu, w noc gdy zostałaś ranna podałem ci przeciwbólowy opioid, nie wiedząc, że jesteś na niego uczulona. Doznałaś szoku anafilaktycznego i zapadłaś w śpiączkę. Ledwo cię odratowałem.

Dalej:
Kodowane! Więc rzeczywiście znalazła się w więzieniu! Ale przynajmniej żyła. Jeszcze żyła.
[...]
Paweł zawahał się. Czy należało mówić tej dziewczynie, że należy do szefa? Że de Luca tak się właśnie wyraził: „Ona należy do mnie"? Nie jest głupia i wcześniej czy później do niej dotrze, że Raul jest panem jej życia i śmierci, a im szybciej Sonia się z tym pogodzi, tym lepiej.

Strona 55: 
Miłość?! Co też ci się roi, dziewczyno! - pokręciła głową, rozbawiona własną głupotą. - Trafiłaś w ręce bandytów, którzy zakopują w lesie zwłoki. W kim miałabyś się tu zakochać?
W Raulu - odszepnęło coś w jej duszy.
- Idiotka! - prychnęła na głos, ale... gdyby potrafiła się przyznać sama przed sobą, to właśnie ten czarnooki mężczyzna wzbudzał w Soni dawno zapomniane uczucia.
Gdyby kiedyś, będąc nastolatką, miała opisać księcia ze snów, byłby właśnie taki, jak ten, który ją porwał: niebywale przystojny, wysoki, szczupły, o ciemniejszej karnacji, czarnowłosy, czarnooki... I jeszcze do tego ten lekki francuski akcent... to gardłowe „r"... Sonia poczuła ciepło w podbrzuszu i się zawstydziła. Nie ma to jak snuć erotyczne marzenia o gangsterze.

KSIĄŻĘ ZE SNÓW. RAUL, który do niej strzelał, który ją uwięził, ale Raul jest przystojny, Raul ma francuski akcent, co od razu dyskredytuje jego wcześniejsze zachowanie, prawda? 

Dalej... mamy urocze kontrolowanie „ukochanej”, choćby w takim Zmierzchu, gdzie Edward w pewnym momencie tak przejął władzę nad życiem Belli, że ta sama nie mogła niczego bez jego wiedzy zrobić. Isabella Swan to ideał ofiary - nie ma zainteresowań, jest pozbawiona poczucia własnej wartości, łatwo ją zmanipulować, co świetnie wykorzystuje Edward - w nocy ją obserwuje, jak śpi; spędza z Cullenem każdą wolną chwilę; przez tę ciągłą kontrolę Edward w końcu do tego stopnia uniezależnia od siebie Bellę, że gdy ją opuszcza, ta jest gotowa zawiesić swoje życie na włosku, by tylko w głowie zobaczyć obraz chłopaka. Edward zabiera dziewczynę, kiedy chce, gdzie chce, nawet jeśli ona ma co do tego inne zdanie, to on podejmuje decyzje, to on i tylko on wie, co dobre dla ukochanej. Czy to zdrowy związek? Nie. Czy wiemy cokolwiek o Belli? Pamiętam, że lubiła słuchać jakiegoś muzyka, ale nic poza tym - wiemy, jak wygląda, jaki ma wiek, na kogo punkcie ma obsesję - nic więcej. Bella nie istnieje bez Edwarda czy mężczyzn w ogóle, gdy nie ma Eda ratuje ją z opresji Jacob, Bella sama nie dałaby sobie rady - jest uzależniona od woli posiadaczy chromosomu Y. Związek Belli i Edwarda oparty jest na obsesji - chorym uczuciu Belli do faceta, którego w ogóle nie zna i Edwarda, który... no, właśnie, co? Na pewno nie jest romantyczny - wielokrotnie kpi z Belli, poniża ją i decyduje o jej losie, cały czas mu zagrażając. A jego rodzina? Cóż, odbyło się przecież głosowanie - czy zabić, wiedzącą o sekrecie rodziny Cullenów Swanównę, czy jednak pozwolić stulatkowi się do niej ślinić. Edward nie jest ideałem mężczyzny. 

Pięćdziesiąt twarzy Greya
Cytaty pochodzą z:
Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy Greya 
Autor: E L James
Wydawnictwo Sonia Draga
Seria Pięćdziesiąt Odcieni

Niemal identyczną sytuację mamy w Pięćdziesięciu twarzach Greya  gdzie Grey obsesyjnie wręcz kontroluje Anę, ale oprócz tego bije kobietę, kiedy ma na to ochotę i ma na to wytłumaczenie: BDSM, ale, wiecie, co? Dla mnie nie są to miłosne igraszki... Dla mnie to brutalne, wręcz poniżające fantazje psychopaty. 

Kładę głowę z powrotem na miękkich poduszkach z pierza. „Gdybyś była moja”. O rety – co bym zrobiła, aby być jego? To jedyny mężczyzna, na którego widok krew szybciej mi krąży. Ale jest także trudny, skomplikowany i dezorientujący. W jednej chwili mnie odtrąca, w następnej przysyła książki za czternaście tysięcy dolarów, a jeszcze później namierza mnie jak jakiś prześladowca.


– To skomplikowane, Kate. No wiesz, zamieszkujemy  zupełnie różne światy. – Doskonała wymówka. Wiarygodna.  Znacznie lepsza niż: „On ma Czerwony Pokój Bólu i chce ze mnie zrobić seksualną niewolnicę”.


Ale jego nastroje... och – no i chce zadawać

mi ból. Twierdzi, że przemyśli moje zastrzeżenia, ale i tak mnie to  przeraża. Zamykam oczy. Cóż mogę powiedzieć? Po prostu chciałabym więcej, więcej uczucia, więcej wesołego Christiana, więcej... miłości.




Bardzo powoli opuszcza mi spodnie. Ależ to poniżające. 
Poniżające, przerażające i podniecające. Serce mam w gardle.  Ledwie jestem w stanie oddychać. Cholera, czy to będzie bolało? Kładzie rękę na moich nagich pośladkach. Głaszcze je, przesuwając po nich dłoń. Aż nagle jego dłoń znika... i uderza mnie – mocno. Aua! W reakcji na ból otwieram szeroko oczy i próbuję wstać, ale jego druga dłoń wędruje między moje łopatki, udaremniając uwolnienie. Znowu mnie głaszcze tam, gdzie uderzył.  Zmienił mu się oddech – jest głośniejszy, bardziej urywany. Uderza mnie znowu i znowu, raz za razem. Ależ to, kurwa, boli. Nie wydaję  z siebie żadnego dźwięku, krzywiąc się z bólu. Próbuję uciec przed  ciosami – w moim ciele szaleje adrenalina.

– Nie ruszaj się – warczy. – Inaczej wlepię ci jeszcze więcej  klapsów.

– Boli? – pyta, nachylając się nade mną.
– Trochę – przyznaję.
– Lubię, jak cię boli. – Oczy mu płoną. – To mi przypomina, gdzie byłem, ja i tylko ja.

Mam wrażenie, że gdyby Christian nie był bogaty i piękny, to do tej historii zupełnie inaczej, by podchodzono - mamy zwykłego faceta i zwykłą dziewczynę. Czy bicie przez nieznajomego jest czymś w porządku? Zauważcie, że Ana w ogóle nie zna Christiana, nie jest w nim w dłuższej relacji, ona zachłysnęła się jego bucerą i dała mu przyzwolenie na wyrządzanie sobie bólu, bo w nagrodę może otrzymać chwilę rozkoszy. Ana to ofiara przemocy - fizycznej i psychicznej. Christian nie patrzy na jej uczucia, liczy się dla niego zaspokojenie chorych potrzeb. Pięćdziesiąt twarzy Greya to podobnie jak dzieła Michalak usprawiedliwianie, a wręcz miejscami gloryfikacja przemocy wobec kobiet. Pięćdziesiąt twarzy Greya to brutalna rzeczywistość wielu kobiet ubrana w ładną, niewinną okładkę... Czy bicie, poniżanie, a potem całus w czoło nie jest raczej czymś negatywnym? To, że Chrisitan zasypywał Anę drogimi prezentami, a jeszcze jakiś czas temu jej ubliżał i bił? Piękne, prawda? Jest jeszcze umowa między Greyem, a Aną, umowa, w której mężczyzna przejmuje kontrolę nad Aną: 

Ma [Grey] obowiązek decydować o charakterze takiego szkolenia, służenia radą i dyscyplinowania oraz o porze i miejscu realizacji tegoż, stosownie do uzgodnionych zasad, granic i procedur bezpieczeństwa określonych w niniejszej umowie bądź ustalonych dodatkowo na mocy punktu 3.

9. Zgodnie z tym zastrzeżeniem oraz z postanowieniami punktów 2– 3 Uległa ma obowiązek służyć Panu i być mu posłuszną.  Uległa zobowiązuje się – bez kwestionowania czy wahania – zaspokajać Pana w wymagany przez niego sposób i przyjmować – bez kwestionowania czy wahania – szkolenie, służenie radą i dyscyplinowanie, bez względu na formę.

Uległa ma obowiązek być dostępną w Wyznaczonym Czasie i ustalonym dodatkowym czasie w miejscach określonych przez  Pana. Pan zobowiązuje się pokryć wszelkie koszty poniesione przez Uległą, związane z dotarciem w wyznaczone miejsce. Pan uznaje Uległą za swoją własność, którą w Okresie  Obowiązywania ma prawo posiadać, kontrolować i dyscyplinować.  an ma prawo wykorzystywać ciało Uległej w dowolnej chwili Wyznaczonego Czasu lub ustalonych dodatkowych godzinach w sposób, który uzna za stosowny, seksualny bądź jakikolwiek inny.

Panu wolno chłostać, dawać klapsy, smagać batem lub cieleśnie  karać Uległą w sposób, jaki uzna za stosowny, dla celów dyscypliny, własnej przyjemności lub z innego powodu, którego nie ma obowiązku przedstawiać.



Romantycznie, prawda? 

Uległej nie wolno dotykać się ani zaspokajać seksualnie bez zgody Pana.

Uległa ma obowiązek przyjmować, bez wahania, pytań czy skarg, chłostanie, smaganie, dawanie klapsów lub inne sposoby dyscyplinowania, których zastosowanie Pan uzna za właściwe. 

A teraz przechodzimy do fragmentu, w których Chrisitian przejmuje kontrolę dosłownie nad każdym aspektem życia Any: 

Sen: Uległa ma obowiązek spać minimum siedem godzin podczas tych nocy, których nie spędza w towarzystwie Pana.

Jedzenie: Uległa będzie spożywać regularne posiłki w celach zdrowotnych i dla zachowania dobrego samopoczucia z zalecanej listy pokarmów (Załącznik nr 4). Uległa nie będzie podjadać między posiłkami; wyjątek stanowią owoce.

Ubiór: W czasie obowiązywania niniejszej Umowy Uległa będzie nosić wyłącznie te stroje, które zostały zaakceptowane przez Pana. Pan ustanowi w tym celu specjalny budżet, z którego Uległa będzie korzystać. Doraźnie Pan będzie towarzyszył Uległej podczas robienia zakupów. Jeśli Pan wyrazi taką wolę, Uległa będzie w okresie obowiązywania Umowy nosić ozdoby i dodatki wymagane przez Pana, w jego obecności bądź w innym czasie, jaki Pan uzna za stosowny.

Aktywność fizyczna: Pan zapewni Uległej usługi trenera osobistego cztery razy w tygodniu po sześćdziesiąt minut – w godzinach ustalonych między trenerem a Uległą. Trener będzie zdawał Panu relację z postępów czynionych przez Uległą.

Higiena osobista/dbanie o urodę: Uległa będzie przez cały czas czysta i ogolona i/lub wydepilowana woskiem. Uległa będzie korzystać z usług salonu piękności wybranego przez Pana. Częstotliwość takich wizyt oraz rodzaj zabiegów ustala Pan.

Bezpieczeństwo: Uległa nie będzie nadużywać alkoholu, palić, zażywać narkotyków ani narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo.

Zachowanie: Uległa nie będzie nawiązywać relacji seksualnych z nikim poza Panem. Uległa będzie prowadzić się skromnie, w sposób godny szacunku. Jej obowiązkiem jest świadomość, iż jej zachowanie w bezpośredni sposób odbija się na Panu. Zostanie pociągnięta do odpowiedzialności za wszelkie występki, wykroczenia i niewłaściwe zachowanie, których się dopuści, nie przebywając w towarzystwie Pana. Niedotrzymanie któregoś z warunków wymienionych powyżej będzie skutkować natychmiastowym wymierzeniem kary, której charakter zostanie określony przez Pana.

Chrisitian nie tylko maltretuje Anę, ale również przejmuje ster nad jej życiem. On decyduje o tym, co dziewczyna je, w co się ubiera, jak się depiluje, jak wygląda, on decyduje o tym, że nie może z nikim innym obcować – nawet sama ze sobą... 

To nie jest opowieść o wielkiej miłości. To nie jest opowieść o Kopciuszku księciu XXI wieku. To opowieść o niezdrowej relacji. Chrisitian nie powinien uchodzić za ideał mężczyzny tylko dlatego, że jest urodziwy. 

Dręczyciel

Zostawmy Greya, przejdźmy do książki Dręczyciel, tytuł już wiele mówi, prawda? Mamy historię Jereda i Tate, przyjaźnili się ze sobą od dziecka, a potem... ich relacja posypała się jak domek z kart i chłopak zaczął zmieniać życie Tate w piekło. 
Cytaty pochodzą z:
Tytuł: Dręczyciel
Autor: Penelope Douglas
Wydawnictwo Septem
Seria Fall Away

Kilka przykładów zachowania Jereda - poniżał, kłamał, rozpowiadał straszne plotki na temat Tate, groził jej, dziewczyna się go boi: 

Jared jak zwykle się do mnie nie odzywał, chyba że akurat mi groził. Zmarszczył ciemne brwi, napił się i wyszedł.

— Nie boję się go — powiedziałam obronnym tonem, choć sama w to nie wierzyłam. — 
Po prostu... mam dość. Widziałaś go. Już się mnie czepia. On coś knuje. Za każdym razem, 

kiedy idziemy na jakąś imprezę albo kiedy wyluzuję się w szkole, czeka na mnie jakiś kawał albo 

upokorzenie, które wszystko psuje.

— Baw się dobrze we Francji, Tatum. Będę tu na ciebie czekać. — Słysząc jego groźbę,  miałam ochotę mu przyłożyć. 

Zbulwersowanie Tate na żart przyjaciółki:
— Ty uważasz, że on traktuje mnie w ten sposób w ramach gry wstępnej?! — niemal krzyknęłam. — Tak, to była gra wstępna, kiedy w pierwszej klasie powiedział całej szkole, że  cierpię na zespół jelita wrażliwego, a potem, kiedy szłam korytarzem, wszyscy udawali, że pierdzą. — Nie zdołałam ukryć wściekłości sarkastycznym tonem. Jak ona mogła sądzić, że to była gra wstępna? — I masz rację, to była bardzo podniecająca chwila, kiedy w drugiej klasie zamówił dostawę kremu przeciwgrzybicznego, który przyszedł na matematyce. Ale tak naprawdę  napaliłam się dopiero wtedy, kiedy przykleił do mojej szafki ulotki dotyczące leczenia brodawek  wenerycznych. Normalnie byłam gotowa mu się oddać. Co za idiotyzm, posądzać kogoś, kto  nigdy nie uprawiał seksu, o choroby weneryczne?!

Kiedy Jared prosi Tate o przysługę jego zachowanie, obrażane Tate:
— Być może — przyznałam. — Ale mam swoją dumę. Niczego ode mnie nie dostanie.

— Dzięki — przerwał K.C. Jared, zanim ta zdążyła mi coś odpowiedzieć.

— Za co? — zapytałam.

— Za to, że mi przypomniałaś, że jesteś beznadziejną, wyrachowaną zdzirą — wycedził przez zęby, stając tuż przede mną. Poczułam na twarzy falę gorąca i miałam wrażenie, że same słowa już tu nie wystarczą.

A teraz chcecie wiedzieć, dlaczego Jared znęcał się nad Tate tak, że ta się go bała?

Roześmiał się gorzko, wiedząc, że przyparłam go do muru.
— W pierwszej klasie usłyszałem przypadkiem, że Danny Stewart chce cię zaprosić na bal z okazji Halloween. Nie dopuściłem do tego, bo mówił też swoim kumplom, że bardzo chce sprawdzić, czy twoje cycki są większe niż zaciśnięta dłoń.
Skrzywiłam się z obrzydzenia.
— Nie zastanawiałem się nad tym, co robię. Wymyśliłem tę plotkę o Steviem Stoddardzie, bo nie pasowałaś do Danny’ego. To gnój. Jak wszyscy zresztą.
— Więc twoim zdaniem mnie chroniłeś? Ale dlaczego miałbyś to robić? Przecież wtedy już mnie nienawidziłeś. To było po twoim powrocie z wakacji u taty. — Z każdej sylaby wyzierało moje niezrozumienie sytuacji. Skoro nasza przyjaźń była już wtedy skończona i mu na mnie nie zależało, to dlaczego chciał mnie w dalszym ciągu chronić?
— Nie chroniłem cię — stwierdził rzeczowym tonem, wbijając we mnie pełne żaru oczy. — Byłem zazdrosny.

Traktowanie Tate przedmiotowo:
— Chcę cię dotykać. — Jego słowa rozlegały się teraz tuż przy moich ustach. — Chcę poczuć to, co do mnie należy. Co zawsze do mnie należało.
Słodki Jezu. 
Te słowa nie powinny mnie podniecać. Ale podniecały, i to jak. Wargi mi drżały, bo tak bardzo pragnęłam go pocałować. Czułam na sobie jego oddech i chciałam poczuć Jareda w całości. 

W dalszej części książki okazuje się, że na wakacjach poprzedzających dręczenie psychiczne Tate, Jared był u swojego dawno niewidzianego ojca, który znęcał się nad nim psychicznie i fizycznie, i znęcał się również nad młodszym nowo poznanym przez Jareda bratem.  
— Kiedy w tamte wakacje w końcu wróciłem do domu, o tobie pomyślałem w pierwszej kolejności. No i o tym, jak pomóc Jaksowi. Musiałem się z tobą zobaczyć. Moja mama była nieważna. Potrzebowałem tylko ciebie. Kochałem cię. — Złapał się barierki i cały zesztywniał. — Poszedłem do ciebie, ale twoja babcia powiedziała, że wyszłaś. Próbowała mnie zatrzymać. Chyba widziała, że nie wyglądam zbyt dobrze. Ale i tak pobiegłem cię szukać. Po jakimś czasie dotarłem nad staw w parku. — Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. — Byłaś tam... Ze swoim tatą i z moją mamą. Bawiliście się w rodzinkę.
W rodzinkę?
— Tate, nie zrobiłaś nic złego. Teraz to wiem. Musisz tylko zrozumieć stan, w jakim się znajdowałem. Przeszedłem przez piekło. Byłem słaby i obolały po pobiciu. Byłem wygłodniały. Zostałem zdradzony przez ludzi, na których teoretycznie powinienem móc liczyć: przez moją mamę, która nie pomogła mi, kiedy jej potrzebowałem, przez ojca, który mnie krzywdził, i przez mojego bezradnego brata. I nagle zobaczyłem ciebie z naszymi rodzicami. Wyglądaliście jak urocza szczęśliwa rodzinka. Podczas gdy my z Jaxonem cierpieliśmy i usiłowaliśmy przetrwać  każdy kolejny dzień w jednym kawałku, ty dostałaś matkę, której nigdy nie miałem. Twój tata zabierał cię na pikniki i lody, a mój mnie okładał. Miałem poczucie, że nikt mnie nie chce i że życie toczy się beze mnie. Nikomu nie zależało.

Nie, wybaczcie, ale nie kupuję tego wyjaśnienia na lata znęcania się nad ukochaną osobą... Nie, po prostu nie, i jeszcze w pewnym fragmencie pojawiło się, wybaczcie nie mam cytatu, ale mniej więcej: Nie wiedziałem, że cię krzywdzę. Naprawdę? Dla mnie Jared to psychopata, który wyżywał się na bezbronnej dziewczynie i cieszyło go to. Nie przyjmuję jego zmiany, nie widzę w nim dobrego chłopaka. Nie widzę tutaj kto się czubi, ten się lubi. To nie były delikatne żarty, skoro Tate jawnie przyznała, że boi się Jareda, skoro dziewczyna z ulgą wyjechała na rok do Paryża, skoro pierwsze co po powrocie zrobiła, to zerknięcie, czy przypadkiem wokół nie kręci się Jared.

Jak książka się kończy? 

— Kocham cię, Tate. I zawsze będę przy tobie. Bez względu na to, czy mogę zostać na noc, czy nie. Musiałem po prostu cię zobaczyć.
Przytrzymałam go za szyję, kiedy uniósł się, żeby na mnie spojrzeć.
— Ja też cię kocham.

Miłość? A zaufanie? A zmiana życia w koszmar? Nie. Po. Prostu. Nie. Dla mnie to nie miłość. To znęcanie się psychiczne nad główną bohaterką. Jared dołącza do Sellinarisa (bijącego i gwałcącego), Christiana (podniecającego się przemocą), bohaterów Lata w Jagódce, którzy obok znęcania się nad kobietą przeszli obojętnie; nic go nie usprawiedliwia. Nic nie czyni z niego bohatera pozytywnego. To, że otworzył się przed Tate niczego nie zmienia. To zwyczajny drań, nie każdego drania kochają kobiety, tego akurat nie powinno się kochać... 

Ubliżanie kobiecie, traktowanie ją przedmiotowo, traktowanie jej często jak nagrody dla bohatera, kobieta cieszy się, że przystojny gangster ją porwał... To nie są romantyczne motywy. To nie są potrzebne motywy. To motywy, które bagatelizują problem przemocy fizycznej i psychicznej wobec kobiet. 

Mam wrażenie, że w niektórych momentach autorzy przesadzają z robieniem szarej myszki z bohaterki, robią z niej ofiarę losu, która bez mężczyzny nie jest sobie sama zawiązać buta bez skręcenia sobie przy tym nogi. Dodatkowo - gwałty przedstawione w okropny sposób, jak to zrobiła Katarzyna Michalak... To nie jest odosobniony przypadek! Nie tylko ona tworzy gwałciciela, jako idealnego mężczyznę dla bohaterki. W niedawno wydanej Klątwie przeznaczenia również ten motyw się pojawia! Główna bohaterka zostaje zgwałcona, a potem zakochuje się w swoim oprawcy... Widzicie tutaj sens? Widzicie miejsce na traumę? Czy w niemagicznej rzeczywistości, w naszym świecie, ofiara gwałtu zakochałaby się w oprawcy? 

Klątwie przeznaczenia 
Cytaty pochodzą z: 
Tytuł: Klątwa przeznaczenia
Autorzy: Monika Magoska-Suchar, Sylwia Dubielecka
Wydawnictwo Novae Res
Oprawa: Miękka
Rok wydania: 2017

Nie pozwól mu na to, błagam! Miałaś się mną opiekować. Obiecałaś to! - Ale gdy napotykam jej spojrzenie, kobieta tylko kiwa głową potakująco, że to, co za chwilę ma się wydarzyć, jest właściwe i dobre dla mnie. Kieruję więc swój przerażony wzrok na Taidę, Orsena i pozostałe Milady, lecz w ich oczach nie dostrzegam nawet cienia współczucia, lecz tylko zadowolenie, że stało się zadość ich staraniom.  [...] Nikt jednak nie wydaje się w najmniejszym stopniu poruszony tym, co tu się właśnie dzieje. Nie mogę liczyć na nikogo - stwierdzam załamana. I dopiero teraz zaczynam postrzegać całe otoczenie inaczej i dostrzegać rzeczy, których wcześniej wolałam nie widzieć. Na balkonie naprzeciwko jakaś młódka pochyla się nad barierką, opierając o nią ręce i uginając się pod naporem stojącego za nią, rytmicznie poruszającego biodrami Związkowca. Mężczyzna na chwilę spotyka mój wzrok swoim i lubieżnie uśmiecha się do mnie. Dalej, w innym miejscu, jedna z adeptek z piskiem upuszcza dzban i ucieka przed grupą goniących ją, rozpinających rozporki mężczyzn. Dwóch Związkowców za filarami arkad zażyna właśnie sługę, który niewłaściwie wypełnił ich rozkaz. Świat pełen okrucieństwa. A ja za chwilę stanę się jego ofiarą. Najgorsze zaś jest to, że oczy większości skierowane są teraz w moją i Severa stronę. Ludzie wskazują na nas palcami, szydzą.

Ale przecież - tłumaczy sobie rozpaczliwie - jest wojownikiem, kochankiem królowych, uchodzi za bezwzględnego w relacjach z kobietami... W dodatku leżąca pod nim dziewczyna naprawdę mu się podoba!  

Gdzieś na jednym z najwyższych balkonów przepychają się do barierki mieszkanki dormitorium, ciągle wskazując palcami na dwoje splecionych z sobą kochanków [...] 

KOCHANKÓW? ON JĄ GWAŁCI NA OCZACH CAŁEGO ZGROMADZENIA DO CHOLERY. TO NIE JEST MIŁOŚĆ. To nie są kochankowie. To ofiara i gwałciciel. On mógłby być nawet jej ojcem. Ona ma szesnaście lat. On jest od niej o dwadzieścia lat starszy. On gwałci ją publicznie przy wszystkich. Pytanie czy to już zbiorowy gwałt? 

Tak. 

Za wikipedią: 
Ze zgwałceniem zbiorowym w rozumieniu 197 § 3 K.K. mamy do czynienia wtedy, kiedy sprawców jest co najmniej dwóch, przy czym wystarczy, że obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej dopuszcza się tylko jeden z nich, czyli np. w sytuacji, gdy z czterech sprawców stosunek z ofiarą odbył jeden z nich, a pozostałych 3 ją tylko trzymało, za zgwałcenie zbiorowe odpowiedzą wszyscy czterej. Jest tak dlatego, że w polskim prawie karnym zgwałcenie polega nie na podjęciu obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej, lecz na doprowadzeniu do nich. Sprawca, który przytrzymuje pokrzywdzonego, także doprowadza go do określonej w przepisie czynności, nawet jeżeli sam jej nie podejmuje.
Cytat z:
Marzec-Holka, Krystyna. Przemoc seksualna wobec dziecka. Oficyna Wydawnicza Impuls, 2011.
Obojętne, który z nich używa wobec ofiary przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu, a który dopuszcza się czynu nierządnego z ofiarą. Wystarczy, że jeden z nich dopuszcza się takiego czynu, a pozostali fakt ten obejmują swoją świadomością i wolą. Każdy z nich będzie odpowiadał za swoje sprawstwo, chociaż tylko jeden dopuścił się czynu nierządnego. Łącznie bowiem swoim zachowaniem się, wyczerpali znamiona przestępstwa zgwałcenia, doprowadzając ofiarę przemocą, groźbą bezprawną, podstępem do poddania się czynowi nierządnemu lub do wykonania takiego czynu (W. Gutekunst, 1974, s. 26).

Ci mężczyźni przyglądali się całemu zajściu, wręcz podjudzali Severo, by zgwałcił dziewczynę. 
- Wahasz się, Lordzie? - Eston również powstaje z trudem ze swego krzesła. - To może ja się nią zajmę, skoro po walce nie masz już siły w swych lędźwiach?
- A może twój osławiony Olbrzym w rzeczywistości szwankuje, tak jak kutas Womara? - krzyczy Gritton, który odzyskuje animusz po słowach ojca i reakcji towarzyszy.

[...]

- Po co zatem brałeś udział w pojedynku, skoro nie miałeś zamiaru odpowiednio wykorzystać nagrody? - Mistrz Jeździectwa nie odpuszcza czarnowłosemu. 
[...]
- Długo jeszcze będziesz się z nią tak cackał? Gdzie się podział ten legendarny poskramiacz cipek, co? A może niezwyciężony Mistrz Walk jest impotentem?!

Zbiorowy gwałt, wiecie... przejrzałam recenzje tej książki, ktoś uznał, że cytuję: prawie-gwałt, akt seksualny... Nie. To jest GWAŁT DO CHOLERY, NIE AKT SEKSUALNY. 

Ciąża?! Jestem przerażona na myśl o tym, że mogłabym dać dziecko mężczyźnie, który mnie zhańbił.  Strona 137 - zhańbił. 

- A czego się spodziewałeś, że nauczy mnie w jeden dzień? Jak okazywać czułość mężczyźnie, który gwałtem, na oczach setek ludzi, odebrał mi niewinność?! Owszem, może i nic nie wiedziałam do tamtej pory na temat relacji damsko-męskich, ale po wczorajszym dniu jednego mnie nauczyłeś na pewno: relacje te są nierówne, krzywdzące i bolesne! I na razie nie odczuwam chęci dalszego zgłębiania tego zagadnienia!  Strona 157, "mężczyzna, który gwałtem" 

Strona 181: 
Ze zdziwieniem odkrywam, że Taida skutecznie przegnała moje łzy. Chyba muszę przyznać jej słuszność. Powinnam się pozbierać i zrobić coś, żeby Severo dalej mnie chciał i żeby pozwolił mi kontynuować nauki u Mistrza Vena.  

Mam gdzieś, że w tym fantastycznym świecie panują zasady: mężczyźni rządzą i gwałcą, nie i nie, i jeszcze raz NIE. Nie obchodzi mnie to, że gdyby nie zrobił tego truloff zrobiłby to ktoś inny. Gwałt to gwałt. Trauma ofiary? Chwilowa. Nienawiść do gwałciciela? Zmieniona w miłość. To jest bagatelizowanie traumy dziewczyny, zwłaszcza, że gwałt odbył się na oczach niemal wszystkich tam zebranych ludzi. Dziewczyna nie mogła zakochać się w kimś innym? To, że potem był dla niej miły, nie umniejsza jego winy, nie umniejsza jej uprzedmiotowienia. Jeśli autorki chciały burzliwego rozpoczęcia związku tych dwojga, mogłyby zdecydować się jednak na coś łagodniejszego...Gwałt nigdy nie powinien być początkiem miłości. Trauma ofiary nie powinna zostać tak przedstawiona, jak zrobiły to autorki Klątwy przeznaczenia.   

Koniec? 
Nie wiem, co mam Wam napisać na zakończenie tego ogromnego postu. Jestem przerażana tym, że poniżanie kobiet staje się... romantyczne? Gwałt początkiem wielkiej miłości? Jedynie w Sama się prosiła została pokazana trauma ofiary przemocy, we wszystkich innych książkach gwałt, przemoc wobec kobiety, psychiczne znęcanie... To nic takiego - można nawet kochać oprawcę. 

Czy chciałybyście być bohaterkami powyższych powieści? Czy jest to romantyczne? Zdaję sobie sprawę, że kobiety fascynują draniami, ale typy z tego teksty raczej nie należą do pozytywnych postaci...

Podstawowym powodem pozostawania kobiet w związkach je krzywdzących, jest zjawisko tzw. syndromu sztokholmskiego, polegające na powstawaniu między ofiarą a sprawcą specyficznej traumatycznej więzi. Maltretowana kobieta czuje się bezsilna w swojej sytuacji. Ma ona poczucie niskiej samooceny, natomiast mężczyzna odwrotnie. Prowadzi to do psychicznego uzależnienia się agresora od swojej ofiary, ponieważ wymuszanie na kobiecie uległości zwiększa poczucie własnej wartości mężczyzny. Wpływ na wysoką samoocenę agresora ma również paradoksalna reakcja ofiary, polegająca na jej fascynacji agresorem. Jednym z czynników jakie decydują o tym, że kobieta pozostaje w związku z partnerem stosującym przemoc, jest tzw. efekt psychologicznej pułapki. Zjawisko to odnosi się do kobiet, które poniosły duże koszty, związane z przeżytym cierpieniem fizycznym i psychicznym, z upokorzeniem, gdy od dłuższego czasu podejmowały próby stworzenia szczęśliwego domu i udanego małżeństwa. Gdy cel ten nie zostanie osiągnięty, kobieta decyduje się znosić kolejne akty przemocy ze strony partnera, gdyż zerwanie związku byłoby porażką wobec poniesionych przez nią kosztów. Taka sytuacja jest w rozumieniu kobiety mniejszym złem. 

Cytat z:
Zjawisko przemocy domowej wobec kobiet 
Opracowanie: mł. asp. Magdalena Szlauer 

Zakład Służby Prewencyjnej  



Słownik psychologii pod redakcją Jerzego Siuty definiuje przemoc jako środek przymusu, działanie godzące w osobistą wolność jednostki i zmuszanie jej do zachowań niezgodnych z jej wolą lub uniemożliwiania podjęcia działań. Autorka definicji, Teresa Jaśkiewicz, podkreśla, że akty przemocy mogą być dokonywane zarówno za pomocą siły fizycznej, jak i poprzez wywieranie presji psychicznej, a istotą przemocy jest wymuszenie określonych zachowań.

Przemoc seksualna jest ważnym problemem na całym świecie. Badania Koss i Harvey na próbie amerykańskiej wskazują, że około 25–30% dorosłych kobiet pada przynajmniej raz w życiu ofiarą gwałtu. Z przeglądu badań, opublikowanego przez Sarmiento wynika, że zaledwie 1–28% zgwałceń jest zgłaszanych na policję. Ponadto z badań wynika, że zaledwie ok. 22–25% zgłoszeń gwałtu na policję kończy się postępowaniem sądowym, a tylko 10–12% tych postępowań kończy się wyrokiem skazującym5 . Badania na populacji polskich kobiet także nie napawają optymizmem – szacuje się, że około 11,5% polskich kobiet w wieku 18–70 lat (czyli około półtora miliona) padło ofiarą gwałtu lub próby gwałtu. Borkowska i Płatek twierdzą, że w Polsce oficjalnie odnotowuje się jedynie około 8% tego typu przestępstw, a pozostałe zgwałcenia i ich próby to tzw „ciemna liczba”, dostępna po przeprowadzeniu badań wiktymologicznych. Przemoc seksualna wobec mężczyzn, choć rzadsza, także jest wartą uwagi kwestią. Badania na brytyjskich studentach wykazały, że 24% kobiet i 14% mężczyzn doświadczyło wymuszonego kontaktu seksualnego co najmniej raz w życiu . Kwestia przemocy seksualnej wobec mężczyzn jest szczególnie paląca w środowiskach wojskowych- szacuje się, że około 50% ofiar przemocy seksualnej wśród pracowników służb militarnych to mężczyźni. Badania wykazały, że jedynie 15% mężczyzn będących ofiarami przemocy seksualnej w wojsku decyduje się szukać pomocy.

[...]

Owe przekonania noszą miano mitów gwałtu (ang. rape myths) Oto najpowszechniejsze z nich: 
– Skąpo ubrana kobieta prowokuje do gwałtu. 
– Sprawcą gwałtu jest najczęściej obca osoba. 
– Jeśli ofiara poruszała się samotnie po zmroku, to sama jest sobie winna.
– Jeśli ofiara była pod wpływem substancji psychoaktywnych, to sama jest sobie winna. 
– Gwałt ma przede wszystkim podłoże seksualne. – Jeśli mężczyzna i kobieta są w związku, to wymuszenie stosunku nie jest gwałtem. 
– Kobieta często mówi „nie”, tak naprawdę udając, że stawia opór. – Ofiara gwałtu tak naprawdę sama go chciała.
– Kobieta nie może być sprawczynią przemocy seksualnej. 
– Mężczyzna nie może być ofiarą przemocy seksualnej. 

[...]

Z badań wynika, że w latach 1995–2010 wzrosła liczba tekstów powielających stereotypy na temat przemocy seksualnej, a spadła liczba artykułów o charakterze edukacyjnym, dementujących owe stereotypy. Badania z 1997 roku wskazały podobną prawidłowość w mediach kanadyjskich. Jakościowa analiza artykułów z popularnego brytyjskiego tabloidu „The Sun” również wskazała na wiele stereotypowych treści, koncentrujących się na umniejszaniu winy sprawcy i sugerowaniu współodpowiedzialności ofiary. Najbardziej narażone na stereotypizację są ofiary, które zostały zgwałcone przez sprawcę o wyższym statusie społeczno-ekonomicznym niż one same, oraz takie, które znały wcześniej sprawcę.

[...]

Niektóre badania wykazały bezpośrednie przełożenie medialnych obrazów na akceptację mitów gwałtu. Badani po obejrzeniu filmu, w którym ofiara gwałtu zdradzała objawy podniecenia seksualnego, uważali przeżycia ofiary za mniej traumatyczne niż grupa kontrolna, która oglądała inny film. Ponadto mężczyźni, którzy oglądali film przedstawiający pozytywne konsekwencje gwałtu, wykazywali wyższy poziom akceptacji dla przemocy wobec kobiet.

Jestem ciekawa jakie skutki odniosłoby takie badanie, gdyby respondentom dano do przeczytania którąś z powyższych książek. Jak reagowaliby na przemoc? Znaleźli, by dla niej usprawiedliwienie? Jak oceniliby psychiczne znęcanie się po Dręczycielu? 

Badanie Marthy R. Burt wskazuje na związek akceptacji mitów gwałtu z akceptacją przemocy interpersonalnej (ang. acceptance of interpersonal violence) i antagonistycznymi przekonaniami seksualnymi (ang. adversarial sexual beliefs) – systemem przekonań opartym na założeniu, że kontakty seksualne muszą pociągać za sobą przymus i wykorzystywanie.

[...] 

Badania wykazały, że rape myth acceptance zmniejsza obawy mężczyzn przed popełnieniem gwałtu, podnosi poziom skłonności do obwiniania ofiary i obniża poziom skłonności do obwiniania sprawcy. Chapleau i Oswald traktują te wyniki jako dowód na to, że mity gwałtu są narzędziem usprawiedliwiania systemu. Owo usprawiedliwianie systemu jest groźne dla ofiar. Badania wykazały, że ofiary gwałtu, które obwiniają same siebie, doświadczają więcej gniewu, wrogości i nieufności wobec innych niż te, które nie obwiniają same siebie. Mity gwałtu przyczyniają się do wtórnej wiktymizacji ofiar. Zjawisko to zwane jest niekiedy drugim gwałtem (second rape), bądź drugim atakiem (second assault).

Cytaty pochodzą z: 
Łyś, A. E. (2015). mity i stereotypy na temat przemocy seksualnej–geneza, konsekwencje, wyzwania. W: Nierówności społeczne. W trosce otwarcia horyzontów edukacji. K. Błasińska S. Pasikowski, G. Piekarski, J. Ratkowska-Pasikowska (red.). Gdańsk: Fundacja Instytut Równowagi Społeczno-Ekonomicznej.

Nie jestem fanką romansów, ale chyba zacznę je czytać, bo mam wrażenie, że mogłabym znaleźć jeszcze więcej bulwersujących cytatów. Przeraża mnie idealizowanie zimnego, wyrachowanego drania, który krzywdzi kobietę i czynienie z niego prawdziwą miłość bohaterki... 

Matylda