Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)


Ostatnio urosłam na fankę ebooków, więc to właśnie sklepom/stronom je oferującym będzie poświęcony ten post. Z moim tabletem (go używam za czytnik, a zdecydowałam się na niego, bo uwielbiam Androida) jesteśmy jak papużki nierozłączki, biorę go ze sobą wszędzie, czasem zapominając o bookowym świecie. Gdybym złapał mnie czytelniczy potworek ględzący w głowie No jeszcze jedna, strona, no, jedna tylko!, mam na nim zapas książek... Ale, skąd brać ebooki, by nasza kieszeń przetrwała? Niektóre ich ceny mnie czasem przerażają, nie wydałabym pięćdziesięciu złotych na elektroniczną książkę, wolałabym dopłacić te parę złotych i zdobyć ją w formie papierowej. Niektórzy zachodzą w głowę, dlaczego ebooki są takie drogie,  dlaczego nie są chociaż o połowę niższe od swoich tradycyjnych odpowiedników? Kiedy klikniecie w kolorowy tekst, będzie już znać prawdę o ich, czasem wydawałoby się, wygórowanej cenie.

Zdaję sobie sprawę, że niektórych interesują tylko nowości i bestsellery, ale jeśli trochę się poszpera i je można kupić po przyjemnej stawce. Mam dla Was zestawienie, dzięki któremu nie zbankrutujecie, a zdobędziecie powieści po przyzwoitych cenach, a nawet darmowo.

(Banery i kolorowe teksty przeniosą Was do odpowiednich stron)

Moim zdaniem jeśli chodzi o książki, które są zupełnie pozbawione ceny, rządzą Wolne Lektury, na chwilę obecną dają możliwość zdobycia tytułów spośród trzech kategorii Dramaty (112 pozycji), Epika (542 elementów), i bezkonkurencyjnej Liryce, w której zbiorach znajdują się aż 1093 utwory! Znajdziemy tam utwory Pedro Calderon de la Barca, Władysława Reymonta (nie tylko Chłopów), Janusza Korczaka, Josepha Conrada, mojego ulubieńca Antona Czechowa, Denisa Diderota, Woltera, Edgara Allana Poe'a, Bruno Schulza, Stanisława Ignacego Witkiewicza i wielu, wielu innych wielkich i znanych. Znajdziecie tam od groma klasyki, która warta jest poznania, a Wolne Lektury dają możliwość zdobycia jej zupełnie legalnie. 

Jestem olbrzymią fanką Polony,  znajdziecie tam kolekcję 1001241 obiektów, ich liczba ciągnie rośnie. Są tam książki, są czasopisma, są pocztówki, są zdjęcia, jest tam wszystko, co piękne... Nawet  grafiki Witkacego! Wiecie, że jestem ich miłośniczką? Nie? Sprawdźcie je sami! Znajdziecie tam rękopisy Baczyńskiego! Jeśli jeszcze Was do Polony nie przekonałam, zobaczcie, proszę, cudny filmik promujący projekt Biblioteki Cyfrowej, moim zdaniem został świetnie zrealizowany. Mam nadzieję, że jak ja pobuszujecie wśród plików, które oferuje Polona, są tam perełki, gwarantuję!

Otwórz Książkę oferuje 475 tytułów,  nie są to książki bestsellerowe czy znane szerokiej publiczności, strona powstała w ramach Platformy Otwartej Nauki (PON), działającej w Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego (ICM UW), są tam książki stricte naukowe. Ale czy to znaczy, że są gorsze? Znalazłam tam kilka ciekawych tytułów, ich tematyka nie jest mi może bardzo bliska, ale ja lubię poszerzać horyzonty.

Na ebooks43.pl nie ma zbyt wielu tytułów, nie są one również popularne (chociaż ja kilka kojarzę, a jeden, o dziwo, mam nawet na półce), czasem były wydane już kilka lat temu. Są to książki polskich autorów, a że ich należy wspierać, polecam Wam tę stronę, może znajdziecie tam coś dla siebie. W końcu... darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. 

http://www.ibuk.pl/
Ibuk w moim mniemaniu posiada jeden z lepszych abonamentów, w jego bogatym księgozbiorze znajdziemy zwłaszcza książki stricte naukowe, dla studentów dwadzieścia złotych miesięcznie za pięć tytułów oscylujących czasem wokół dwucyfrowej ceny, to całkiem dobry interes. Osobiście nie korzystałam z ibukowego abonamentu, bo moja uczelnia ma wykupiony dostęp do kilkuset tytułów, które portal oferuje, a które były mi potrzebne do nauki. Tym, którzy szukają specjalistycznych książek po stawkach, które nie zjedzą portfela, polecam IBU udostępniający również ponad pół tysiąca damowych publikacji.

Na  Publio. nie robię często książkowych zakupów, czekam na promocję na tej stronie, wówczas po kalkulacjach, sprawdzeniu oferty na kilku innych sklepach, dokonuję transakcji. Ale jakoś lubię tę stronę, przekonują mnie swoimi akcjami tematycznymi. Muszę jednak przyznać, że na w tym sklepie zdobyłam stosunkowo najmniej powieści. 

Muszę przyznać, że bardzo lubię Woblink, jeśli zapiszemy się do newslettera dostaniemy pięćdziesiąt złotych na start (po dziesięć złotych na pięć książek). Czasem zdarzają się tematyczne promocje, na jednej z nich udało mi się zdobyć Napój miłosny Erica-Emmanuela Schmitta! Dobre ceny ebooków na Woblink zdarzają się często, więc polecam stronę.

UpolujEbooka to porównywarka, która umożliwia sprawdzenie cen ebooków, chociaż ja osobiście czasem wolę sama pobuszować po stronach, jest mi... łatwiej, bo mogę znaleźć coś ciekawego przy okazji. 

Niech Book będzie z  Wami,












Kiedy Marsjanie przybyli na Ziemię, trwał jeden z największych konfliktów w jej dziejach. I wojna światowa trawiła ofiarę za ofiarą, świat z pewnością był osłabiony, gdy kosmiczny najeźdźca pojawił się u bram błękitnej planety... Wydawać by się mogło, że w starciu z technologią, nieraz podbijającą światy, Ziemianie nie mają żadnych szans, a jednak... Mitbomby, które dotychczas zawsze wspomagały Obcych w natarciu, uwolniły energię wiary, która sprawiła, że bohaterowie legend, mitów, podań, a nawet klasyki literatury, zostali powołani do życia. Marsjanie ponieśli klęskę, a ich wielka kosmiczna armada przestała istnieć, Obcy musieli się zasymilować, musieli zamieszkali wśród ludzi i istot, które powołali do życia: wśród bogów (własnych i ziemskich), wśród zmor, strzyg. Przyszło im odnaleźć się w świecie, w którym niemal przestały istnieć państwa, gdzie świadomymi bytami stały się Wiekuista Puszcza, Matka Tajga i Wieczna Rewolucja, ta ostatnia wydaje się najbardziej przerażającym bytem, jaki za sprawą Mitbomb powstał, nikt z niej nie powrócił, oprócz Mirosława Kutrzeby, głównego bohatera powieści.

Trzymaj się Soczystego i z ochotą wykonywał jego polecenia,  ile dotyczyły bitki. Wszystkie inne zajęcia poza laniem po pysku Brzytewkę nieodmiennie nudziły. 

Pokój Światów Pawła Majki to gatunkowa hybryda, autor połączył fantasy z science ficition, odrobiną steampunka i powieścią przygodową. Czy jego twór ma rację bytu? Czy pisarz przypadkiem nie stworzył mieszanki wybuchowej, która w ogólnym rozrachunku okazuje się niewypałem? Muszę przyznać, że na początku lektura szła mi dość topornie, nie mogłam odnaleźć się w zawiłym świecie przedstawionym, ale odkrywając kolejne tajemnice alternatywnej historii Ziemi, przepadłam. Pokoju światów było niewiarygodną gratką dla mojego książkowego serca, została mi obiecana świetna powieść i taką właśnie dostałam. Nie brakowało akcji, nie nużyły mnie opisy, wręcz czekałam na kolejne ciekawostki ze świata wykreowanego przez Majkę. Jego książka jest jedną z tych, które niemal na każdym kroku wprawiają nas w osłupienie. Kiedy już myślimy, że wiemy wszystko, że już nic i nikt nie jest w stanie nas zaskoczyć, autor wyciąga asa z rękawa, a my zastanawiamy się, jak on ich tyle tam pochował i czy przypadkiem nie kantuje, bo czasem nawet jeśli składamy poprawnie litery w słowa, to trudno jest nam w nie uwierzyć. 

Kazałem Jaśkowi wypytać zwierzęta, co słyszały o tym Kościeju, ale twoja córka tak mu zawróciła w głowie, że wrócił z jakimś pasikonikiem, któremu się zdaje, że jest Wernyhorą. 

Motorem do działania dla Mirosława Kutrzeby jest zemsta, to jej się poświęca, nie potrzebuje bogactw, nie chce szacunku, przyjaciele są mu zbędni, najważniejszym celem dla bohatera jest zabicie sześciu ludzi, którzy ośmielili się wejść mu w drogę i doszczętnie zmienić jego dotychczasowe życie. O tym, co robił zanim zaczął się mścić, nie wiemy za dużo, ale nie jest to konieczne, bo z dawnego Kutrzeby nie zostało już zbyt wiele... Nawet jego wygląd uległ w zmianie. Protagonista to bohater tajemniczy, Majka jednak nie przedobrzył w ukrywaniu jego przeszłości, co jakiś czas pojawiają się retrospekcje, które pozwalają nam dowiedzieć się, dlaczego znalazł się w takim, a nie innym położeniu. Szczerze mówiąc, to one najbardziej mi się podobały, powoli się zazębiały, pokazywały trudności w drodze Kutrzeby do wymierzenia sprawiedliwości. To nie jest bohater jednowymiarowy, na Mirosława składa się zbiór wielu cech, które łączy wspólny mianownik — zemsta. Rozumiałam pobudki Mirka i kibicowałam mu, jednak dopiero pod koniec powieści polubiłam go. Kutrzeba nie jest po prostu człowiekiem, który wzbudza sympatię, jest oschły, skryty i oszczędny w słowach, przede wszystkim wydaje się być bezkompromisowy, wielokrotnie ryzykuje życiem, by przybliżyć się do celu. Do zamordowania sześciu mężczyzn. Jakie ma pobudki? Dlaczego to robi? Z pozoru nie jest to złożony powód... W miarę rozwoju akcji dowiadujemy się coraz więcej i więcej o ściganej przez niego szóstce i dostrzegamy, że Kutrzeba zadarł z nie byle kim. 

Odszedł z nią prędko, pozostawiając Grabińskiego skupionego na samotnym ratowaniu świata przed czarcim mlekiem. 

Kutrzebę wynajął Marsjanin, razem z nim i zebranymi przez siebie kompanami ma wyruszyć w podróż, której celem jest... Tego już nie zdradzę, powiem jedynie, że towarzysze Kutrzeby nie są zwykłymi pomocnikami, każdy z nim jest na swój sposób wyjątkowy. Weźmy pod uwagę takiego Grabińskiego, alkohol wlewa w siebie litrami, ale zawsze precyzyjnie trafia w cel, albo Szulera Losu, czyli boga potrafiącego zmieniać loty kul i ochraniać pobratymców przed przypadkami, którego z Kutrzebą łączy coś więcej niż dług wdzięczności... Dalej jest Jasiek — trzeci syn, posiadający naiwność dziecka i moc zjednywania sobie wszelkich stworzeń, pozostało jeszcze dwoje członków kompanii: tajemnicza cyganka Sara i jej wierny stróż, wielkolud Burzymur. Cała ta wesoła zgraja rzuciła wyzwanie potędze, z którą nie chcieli się mierzyć i o której nie mili pojęcia. Dlaczego Kutrzeba dołącza do ekspedycji Marsjanina? Po co? Co on i jego głodna zemsty i pielęgnująca w nim gniew zmora chcą osiągnąć? Dowiecie się, czytając Pokój światów, myślę, że fani fantastyki się nie zawiodą na tym tytule, ja się nie zawiodłam, ba! dostałam więcej niż oczekiwałam! Nie dziwię się, dlaczego książka Majki zdobyła ostatnio nagrodę im. Jerzego Żuławskiego, jest świetną lekturą. To swoisty powiew świeżości, do którego pewnie jeszcze powrócę, by odkryć na nowo jego tajemnice, jestem pewna, że jeszcze wiele mogę z tej książki wyciągnąć! 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa: 


A we wrześniowym numerze Szortala znajdziecie tekst, w którym autor mówi o Pokoju światów i innych swoich tekstach.  

 Niech Book będzie z Wami,
źródło: tu, tu, tu, tu



Wczoraj, a właściwie dzisiaj, bo mój dzień jeszcze się nie skończył, byłam na najlepszym koncercie w życiu. Piszę to przepełniona emocjami, szczęśliwa, zmęczona i tryskająca pozytywną energią. Spoiwo i God Is An Astronaut, a może zwłaszcza irlandzki zespół, sprawili, że będę na długo wspominać to, co działo się w poznańskim Eskulapie. Skaczący po scenie Jamie Dean, polecający serial The Walking Dead, noszący koszulkę (chyba również basista) z motywem tego show, strącający ze sceny głośnik przy próbie zejścia z niej w celu grania w tłumie na gitarze, co ostatecznie mu się udało, a zwłaszcza pamiętać będę przybicie z nim piątki (ma twardą rękę chłopak!, a swojej pewnie przez tydzień myć nie będę, a tak nawiasem mówiąc, na zdjęciu jestem z lewej strony, może ktoś mnie wypatrzy, z przodu, w rogu), oraz mówiący po zagraniu tej ostatniej piosenki (w wolnym tłumaczeniu i tak jak zapamiętał to mój chłopak):



Normalnie zespoły w takich sytuacjach schodzą ze sceny. Jest cichutko, cichutko, żeby tylko nas nie usłyszeli, później wielkie zaskoczenie, że wracają na bisy. Powiedzmy sobie szczerze, nikt już na to się nie nabiera. Żeby dochować tradycji my się po prostu odwrócimy i udamy, że nas tu nie ma. Robimy to, bo chcemy zobaczyć waszą reakcję, spróbujcie udać, że byliście zaskoczeni. (Ukłon i obrót). 

Jamie Dean to świetny frontman. Utrzymywał non stop kontakt z publicznością, który owocował tym, że nie tylko chciało się słuchać, ale i patrzeć na świetnie grających chłopaków z God Is An Astronaut. Przyznam, że nie bawiłam się tak dobrze nawet na ukochanych Tides From Nebula nawet na koncercie Huntera, GIAA przebili wszystkie moje dotychczasowe muzyczne doświadczenia. Słuchając ich muzyki na żywo, czułam się jak w transie. Bardzo dobrze ją znałam, albumy są do tego stopnia niesamowite, że je po prostu zapętlałam. Aż skończyło się na tym, że ich numery wyżłobiły głęboką rzekę w mym umyśle, jest rwąca i za każdym razem porywa myśli, raz sprawia, że na pierwsze dźwięki piosenek uśmiecham się szeroko, innym razem zapadam się w sobie, smucę. Każdy utwór jest jednak wyjątkowy, niepowtarzalny...

Dziękuję, że zagrali nie tylko kawałki z najnowszej płyty  Helios Erebus, ale również mój ukochany Forever Lost (troszkę było nam smutno, że nie wybrzmiał na koniec), jak i niesamowity All Is Violent, All Is Bright. Teraz już wiem, że na żywo brzmią o wiele lepiej niż w słuchawkach, w domowym zaciszu, czy w głośnikach. Na żywo robią po prostu miazgę, ich muzyka dociera do najgłębszych części jestestwa, przedziera się wręcz do duszy, jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam*. Ja chcę jeszcze raz!, mam ochotę wsiąść w pociąg i pojechać do Katowic, gdzie 19.09 grają koncert, gdzie dzisiaj wieczorem będą po raz ostatni w Polsce. Chciałabym, by jeszcze wrócili do Poznania, by jeszcze raz uraczyli ludzi tą świetną muzyką. Jestem pełna uznania nie tylko dla Jamiego, który wykonuje kawał świetnej roboty, grając na gitarze, syntezatorze, klawiszach, ale również "wyjąc", jak to z chłopakiem określiliśmy (nie znamy fachowych słów :<), ale Torsten  na gitarze i Niels Kinsella na basie, wręcz porażali umiejętnościami, niestety Lloyda Hanneya na perkusji ledwo widziałam, ale... słyszałam brzmienie jego instrumentu, a było świetne. Danie główne, jak określił występ GIAA gitarzysta Spoiwa Piotr Gierzyński, smakowało wyśmienicie, było doprawione genialnym brzmieniem i świetną atmosferą. Bawiłam się świetnie, bujając się w rytm muzyki i headbangując, polecam takie wrażenia. 


Nadmieniłam o  Spoiwie, wybaczcie, że tylko wspomniałam, ale nie chodzi o to, że ich twórczość do mnie nie trafiła, ależ wręcz przeciwnie, bardzo lubię ich muzykę, a przy słuchaniu utworów Gdańszczan miałam autentyczne ciarki i trudno było mi uwierzyć, że GIAA mogłoby jeszcze mocniej na mnie wpłynąć. Spoiwo, jako support, bardzo wysoko postawił poprzeczkę irlandzkiemu zespołowi. Wiecie czego brakowało mi w występie Polaków? Sceny — za nimi stały instrumenty gwiazdy wieczoru, więc nie mieli prawie wcale miejsca, ale i tak świetnie sobie radzili. Ich muzyka może i nie jest znana wszem i wobec, jednak zgodnie z chłopakiem stwierdziliśmy, że jeszcze z pewnością o nich usłyszymy, a jeśli będą grać w Poznaniu, przybędziemy na koncert! 

Spoiwo to pięcioosobowa kapela, którą tworzą Paweł Bereszczyński (bass), Piotr Gierzyński (giatara) Simona Jambor (syntezator), Krzysztof Sarnek (perkusja), Krzysztof Zaczyński (syntezator). Napisałam do zespołu w nadziei uzyskania setlisty z koncertu, jak tylko uzyskam wiadomość z pewnością się podzielę się z Wami informacjami. EDIT: Dostałam odpowiedź kapeli! 1. Kawałek, którego nie ma na płycie 2. Flare 3. Call Me Home 4. Skin 5. Kawałek, którego nie ma na płycie (Dark Magic) 6. YOS.

Pozostawiam Was w rękach Spoiwa, i ich kawałka Skin, polecam też YOS, a ogólnie to po prostu zajrzyjcie na ich stronę, gdzie istnieje możliwość przesłuchania albumu Salute Solitude, a nuż się skusicie! 

P.S. Właśnie dzięki Spoiwu mogłam doświadczyć najlepszego z możliwych muzycznych doznań, słuchania God Is An Astronaut na żywo. Ogólnie wybierałam się na GIAA, ale wypadł mi wyjazd do babci, więc stwierdziłam, że na koncert jeszcze zdążę pójść, bo pewnie znowu odwiedzą Poznań, kiedyś, ale mój chłopak wygrywając na fanpage'u Spoiwa (— Weź udział, weź udział, zwiększysz szansę! — zarządziłam.) wejściówkę, przypieczętował nasze wyjście. Nie było odwrotu. Dziękuję mojej najlepszej na świecie byłem (niestety) współlokatorce, która powiedziała mi o tym konkursie. 


Życzę Wam i sobie więcej takich niesamowitych koncertów. Kto tak jak ja kocha post rocka? Kto lubi słuchać go na żywo, kiedy to brzmi najlepiej? Myślę, że niedługo stworzę specjalny post poświęcony zespołom, które go grają, bo tę muzykę warto poznawać, a w Polsce ma się ona całkiem dobrze... A teraz oddalam się, idę spać, jest niemal trzecia w nocy, brakuje tylko kilku minut, dokładnie czterech, wybaczcie ewentualne błędy, nieskładne zdania, sprawdzałam tekst, ale wiecie, coś mogłam wieczorową porą ominąć, piszcie śmiało, jeśli jakąś pomyłkę zobaczyliście. 

*...a byłam kiedyś na spotkaniu buddystów, którzy w pewnym momencie zaczęli recytować mantrę i grać na bębenku (czy czymś takim) w ogóle, robiło to ogromne wrażenie 

Zdjęcia są słabe jakościowe, bo w swym geniuszu (niechcący) 
tuż po zakończeniu grania przez Spoiwo wyłączyłam opcje HD <3
Book Astronauta niech będzie z Wami, 
DZIECKO SZCZĘŚCIA





Zdecydowałam się podzielić z Wami moimi ulubieńcami! Będą pochodzić aż ośmiu kategorii (na początku było ich jedenaście, ale plany się zmieniły), ciekawe czy ich znacie, czy raczej będzie to dla Was pierwsze spotkanie z danymi tytułami. Wiem, że nie do wszystkich elementów układanki tego postu pasuje przydomek "popkulturowy", więc proszę Was o przymknięcie na to oczu! (Nie pytajcie, dlaczego dałam kawałek kosmosu w grafice... Nie znam odpowiedzi, po prostu mi się spodobało.) Bez zbędnych ceregieli, zapraszam Was do zapoznania się z moimi faworytami. 


Ulubieniec wśród seriali miejsce na podium zajął dość niedawno, znalazł się w czołówce dopiero w poprzednie wakacje, ale skradł wówczas moje serce do tego stopnia, że obejrzałam wszystkie jego sezony, a było ich aż dziewięć. O jakim tasiemcu mowa? O Criminal Minds, czyli polskich Zabójczych umysłach. Pokochałam go od pierwszego odcinka. Moje uznanie skradł zwłaszcza nieoceniony i niezwykle barwy Doktor Reid, ale nie tylko on zrobił na mnie wrażenie. Cała ekipa rozwiązująca kryminalne zagadki zasługuje na uwagę. Plejada postaci w tym serialu jest po prostu świetna. Mamy mięśniaka, komputerowego geniusza, charyzmatycznego przywódcę grupy i ciepłą bohaterkę, która w trudnych chwilach wspiera zespół. Każdy z nich ma spore doświadczenie w walce z przestępcami, mierzą się głównie z seryjnymi zabójcami, ale nie pogardzą złapaniem psychopaty z małym dorobkiem trupów. Odrobinę rozczarowałam się sezonem dziesiątym, w którym jedynie kilka odcinków mnie zaskoczyło, ale i tak niecierpliwie czekam na 30.09, tego dnia ma zostać wyemitowany w USA pierwszy epizod jedenastego sezonu. Wrócą moi ulubieni bohaterowie! Polecam Wam ten serial, jeśli lubicie troszkę krwi, szalonych złoczyńców i zgraną ekipę śledczą, która nie boi się żadnych wyzwań. 

Niektórzy nie potrafią określić swojej ulubionej książki, ja nie mam z tym problemu, o czym zresztą już chyba kiedyś pisałam, ale o ile mnie pamięć nie myli, nie wspominałam, dlaczego uwielbiam Kłamstwa Locke'a Lamory Scotta Lyncha. Warta akcja, niesamowity główny bohater i intrygi goniące intrygi — właśnie te elementy znajdziecie w mojej ulubionej powieści. A coś jeszcze? Nienachalne wątki fantastyczne, drugie dna, wspaniałe i plastyczne opisy. Scott Lynch jest mistrzem słowa, odkąd go odkryłam jestem zakochana w jego prozie. W jaki sposób rozpoczęła się moja przygoda z Cyklem o Niecnych Dżentelmenach? Znalazłam pierwszy tom w empiku, gdy jeszcze robiłam w nim zakupy, a było to naprawdę wiele lat temu, zaintrygował mnie opis książki, który obiecywał poznanie przestępczego światka stworzonego na potrzeby uniwersum Lyncha. Nie zawiodłam się na tym tytule, o czym może świadczyć fakt, że smakowałam słowa Kłamstw... około pięciu, może sześciu razy?

Kto rozpoznaje tych przystojniaków z filmu Quentina Tarantino? Znacie Pulp Fiction? W sumie mało kto ze znanych mi ludzi nie kojarzy produkcji z 1994 roku. Myślę, że niektórzy z Was mogą być zdziwieni, dlaczego nie umieściłam w tej kategorii Władcy Pierścieni... zachwycałam jednak na tą ekranizacją już wielokrotnie na blogu, myślę, że starczy tego dobrego. Co do samego Pulp Fiction to film nie może się znudzić, oglądałam go już kilkakrotnie, jest pełen smaczków, które wytrwały widz z pewnością wychwyci. Mnie w tej produkcji podobało się niemal wszystko. Uwielbiam niezwykły klimat, który zawsze towarzyszy dziełom Tarantino. Polecam Pulp Fiction, jeśli jeszcze nie mieliście okazji się z tym tytułem zapoznać.



Code Geass: Lelouch of the Rebellion  — anime powstało pod szyldem studio Sunrise, za reżyserię odpowiadał Gorō Taniguchie, a scenariusz stworzył Ichirō Ōkouchie. Ogólny zarys wyglądu postaci został zaprojektowany przez grupę Clamp. 

Do rzeczy.

Kocham Leloucha. Jest to jedna z najlepszych postaci, jaka stanęła na mojej drodze. Chłopak to indywidualista, geniusz, buntownik... Myślę, że nie da się go jednoznacznie określić. Do samego anime byłam dość krytycznie nastawiona, występują w nich mechy, a ja nie jestem ich zagorzałą fanką, ale wraz z rozwojem akcji coraz bardziej je lubiłam, a wręcz czekałam na momenty, w których się pojawią. Lelouch uzyskał nadnaturalną moc Geass — pozwala mu ona wydać dowolny rozkaz ofierze, jeżeli jednak jego wykonanie jest dla niej niemożliwe, nie zrobi ona nic. Ograniczeniem zdolności chłopaka jest możliwość wydania rozkazu jedynie raz. Fabuła skupia się wokół rebelii, dzięki której protagonista anime chce stworzyć przyjazny świat dla młodszej siostry, ale w głównej mierze pragnie zemścić się na brytyjskim Imperatorze, Lelouch został bowiem po śmierci matki wypędzony ze swojego kraju, a jest 17-ty w kolejności sukcesji do tronu Brytanii. Alternatywna rzeczywistość — w niej istnieje Święte Imperium Brytyjskie miażdżące Japonię i czyniące z niej Sferę 11, w której rodowici Japończycy zmuszeni zostali do życia w ubóstwie, nie poddają się jednak i tworzą ruch oporu; niezwykła technologia, charyzmatyczny główny bohater, czego chcieć więcej? 


W zasadzie w tej kategorii mogłabym umieścić większość dzieł Zdzisława Beksińskiego, jak i w sumie Moneta czy Rembrandta, ale zdecydowałam się ostatecznie na Kres Założy, wejście w Bramę Bezdroży do Nawi Otchłami. O obrazach uczyłam się kiedyś pisać na lekcjach z historii sztuki, ale o tym nie jestem w sumie w stanie wydusić odpowiedniego słowa. Jest niezwykły w każdym nawet najmniejszym calu. Gdybym zaczęła się nad nim zachwycać, nie starczyłoby mi czasu na pozostałe kategorie. 

Jeśli jesteście ciekawi twórczości Beksińskiego, odsyłam Was do tej strony, mam nadzieję, że i Wy zachwycie się chociaż odrobinę dorobkiem tego wielkiego twórcy.

Ta piosenka (klik w grafikę) towarzyszy mi już od lat, zawsze do niej wracam czy to w ciężkich chwilach, czy to takich, w których potrzebuję wytchnienia, muszę przyznać, że bardzo za nią przepadam, jak zresztą za większością utworów 65DaysOfStatic. Aren't We All Running pochodzi z płyty The Fall of Math, która została wydana w 2005 roku, więc utwór w tym roku obchodzi swoje dziesięciolecie. Sam album nie urzekł mnie na tyle, bym go nałogowo słuchała, ale pochodzący z tej płyty utwór Install a Beak in the Heart That Clucks Time in Arabic również zyskał moje uznanie.



Też jestem zaskoczona tym wyborem, ale ostatnio po prostu nie gram w gry inne niż MOBA. W Dotę zaczęłam pykać stosunkowo niedawno, bo rok temu, ale muszę przyznać, że ostro wkręciłam się w bronienie Ancienta i walkę z przeciwnikami. Dota 2 jest świetną rozrywką, chociaż czasem potrafi (czy raczej gracze z drużyny) doprowadzić do szału. Sądzę, że plejada postaci, dobra dynamika i całkiem niezła grafika są atutami gry, czasem wszystko zależy od szczęścia (możesz mieć w drużynie nooba, który będzie jedynie feedował), a czasem od skilla.  


Przygodę z Claymore rozpoczęłam, dzięki anime o tym samym tytule, do pewnego momentu jego akcja mnie satysfakcjonowała, ale im dalej w las, tym bardziej nie byłam przekonania do produkcji Madhouse Studios. Claymore rozgrywa się w fikcyjnej krainie, która przypomina średniowiecze, istnieje w niej wiele niepodległych miast i wiosek, cały obszar podzielony jest na 47. regionów, każdym z obszarów zajmuje się Claymore. W świecie Norihiro Yagi obok zwykłych ludzi żyją potwory zwane Yoma, którym to przeciwstawiają się tytułowe bohaterki. W anime i mandze główną postacią jest wojowniczka Clare, rosnąc w siłę, zbliża się do etapu, w którym będzie mogła zmierzyć się z zabójczynią swojej opiekunki — Teresy. Finał mangi przypadł na siódmego października ubiegłego roku, skończyła się na 27. tomach. Epilog przygód Clare i jej przyjaciół był interesujący, a sama manga wielokrotnie mnie zaskakiwała. 


Wiem, że ostatnio mało książek na Leonie, ale nie martwcie się, po prostu wrzesień to dla mnie miesiąc przygotowań do roku akademickiego, ech, już zaczęłam się dokształcać z niektórych przedmiotów, mam nadzieję, że mi wybaczycie...

Niech Book będzie z Wami, 

źródło: tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu





W sobotę zostali wyłonieni finaliści jednej z najważniejszych nagród literackich w Polsce — Nike, w której do wygrania jest 100 tysięcy złotych i statuetka wykonana przez Gustawa Zemłę. W Jury zasiadają: Ryszard Koziołek (przewodniczący), Piotr Bratkowski, Tomasz Fiałkowski, Mikołaj Grabowski, Irena Grudzińska-Gross, Rafał Marszałek, Stanisław Obirek, Maria Anna Potocka, Maria Zmarz-Koczanowicz. Sekretarzem nagrody został Marek Radziwon. 

14 maja ogłoszono nominacje do 19. edycji nagrody, znalazło się w nich 20 tytułów (trzej laureaci Stasiuk, Tokarczuk, Tkaczyszyn-Dycki, kilku finalistów) kto odpadł w walce o trofeum? Finalistów wyróżniałam kolorem. 



Wśród nominowanych książek znalazła się jedna biografia: 
Strzelecki Magdaleny Grochowskiej Świat Książki

Tom opowiadań:
W krainie czarów Sylwii Chutnik Znak

Dwóch kandydatów wybrano spośród zbiorów esejów... 
Prześniona rewolucja Andrzeja Ledera Krytyka Polityczna
Pupilla  Katarzyny Przyłuskiej-Urbanowicz słowo/obraz terytoria

...oraz reportaży:
Angole Ewy Winnickiej Czarne
Cudowna Piotra Nesterowicza Dowody na Istnienie


Do walki o tytuł najlepszej książki roku przystąpiło siedem powieści: 

Matka Makryna Jacka Dehnela W.A.B.
Guguły Wioletty Grzegorzewskiej Czarne
Sońka Ignacego Karpowicza Wydawnictwo Literackie
Wschód Andrzeja Stasiuka Czarne
Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk Wydawnictwo Literackie
Szum Magdaleny Tulli Znak
Drach Szczepana Twardocha Wydawnictwo Literackie


Wśród tomików poetyckich znalazło się również siedmiu kandydatów: 
Świat fizyczny Łukasza Jarosza Znak
Klangor Urszuli Kozioł Wydawnictwo Literackie
Nauka o ptakach Michała Książka Fundacja Sąsiedzi
Umlauty Tomasza Pietrzaka Forma
Przez sen Jacka Podsiadło Teatr NN Brama Grodzka
Kochanka Norwida Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego Biuro Literackie
Asymetria Adama Zagajewskiego a5

Macie swoich faworytów? Osobiście liczę na to, że walka o zwycięstwo rozegra się pomiędzy Tulli (której Włoskie Szpilki uwielbiam) i Twardochem, cóż, dowiemy się, kto zwycięży już w pierwszą niedzielę października, czyli 4 października. Postaram się umieścić do tego czasu kilka postów o finałowej siódemce książek.

Niech Book będzie z Wami, 



Często odwiedzam różne miejsca w sieci, w których króluje słowo pisane. Zauważyłam, że większość z pasjonatów powieści wszelakich ma problemy z paroma błędami.

Chciałabym nieco rozjaśnić ten temat i pokazać, gdzie pojawiają się potknięcia językowe, aby życie nas blogerów i blogerów czytelników stało się łatwiejsze i lepsze. Mam nadzieję, że tym postem nieco rozjaśnię sprawę i pomogę Wam w wyeliminowaniu chochlików :)

Wspominałam o tym błędzie przy okazji którejś z recenzji, ten mankament pojawia się wielokrotnie. Czego dotyczy? Nie powinno być tą, ale tę książkę. Owszem, w języku potocznym owa pomyłka jest do zaakceptowania, ale już w pisanym to po prostu potknięcie... Ten błąd myślę, że jest jednym z dominujących w blogosferze. Jeśli macie ochotę, zerknijcie proszę do artykułu na ekorekcie24, tam znajdziecie przydatne informacje na temat tego bubla.


Tu słownik mówi jasno, odpowiedni zapis wygląda następująco mimo że i mimo iż, przecinek nie powinien tam się pojawić wcale, należy go postawić przed sformułowaniem "mimo że", jak w zdaniu Lubię Krysię, mimo że nie czyta książek


Nie ma 'Ogniem i mieczem', jest za to „Ogniem i mieczem”. Apostrof nigdy nie był i raczej nie będzie zamiennikiem cudzysłowów. Pamiętajcie, że chodzi mi tu w głównej mierze o tytuły postu (w których zawieracie np. "Ogniem i mieczem" było boską lekturą) w treści zwyczajowo powinno się stosować kursywę do zaznaczania tytułu książki (o czym szeroko napisała  Agnieszka). A w jakich miejscach powinny stać apostrofy? To też częsty problem, bo jest Harry'ego czy Harryego? Pewnie, że Harry'ego! Nie używamy tego znaku graficznego do wszystkich obcojęzycznych słów, więc nie ma czegoś takiego jak np. Disqus'a, jest Disqusa. Na wszystkie inne pytania dotyczące użycia apostrofu z pewnością wyczerpującej odpowiedzi udzieliła Wittamina.


Ten błąd popełnia zdecydowanie najwięcej blogerów, czego dotyczy? Nie ma: -Uciekaj! - krzyknęła Celina., ale jest — Uciekaj! — krzyknęła Celina., po pierwsze nie krótka kreseczka (dywiz), ale jedna z dłuższych, czyli albo — (pauza/myślnik) albo – (półpauza), po drugie: po pauzie musi stać spacja, jak w przykładzie. Odsyłam do ekorekty24, gdzie o poprawnym zapisie dialogów dowiecie się jeszcze więcej. A dla ciekawskich różnice między dywizem a pauzą i półpauzą.

Z tym zagadnieniem często się nie spotykam, ale czasem się zdarza, że dana osoba użyje spacji przed przecinkiem, o w taki sposób powiedziałam , że czy też w innej konstelacji. W tej rubryce pozwolę sobie również napisać o nadużywaniu kropek w wielokropku, trzy kropeczki składają się na wielokropek, nie pięć, nie cztery, ale magiczne trzy...








Głównej mierze chodzi mi tutaj o imiesłowy przysłówkowe, czyli takie zakończone na przykład na "-ąc" i "-wszy" ("wybierając", "czytając", "wyjąwszy"), w zdaniach z nimi koniecznie musi pojawić się przecinek np. nie Czytając zakończenie tej książki byłam w wielkim szoku, a Czytając zakończenie tej książki, byłam w wielkim szoku, znowu pozwolę sobie odesłać Was do osób mądrzejszych ode mnie, tym razem padło na Profesora Bańko.

Bonus: Forma grzecznościowa czy raczej jej brak
To nie jest wielki błąd, wręcz go wcale w tym wypadku nie ma, ale ja osobiście lubię zwracać się z szacunkiem do Was, dlatego zawsze gdy to robię, stosuję wielką literę, pisał o tym wspomniany już przeze mnie Profesor Bańko, od zapisu z wielkiej litery form adresatywnych nie powinniśmy uchylać się w komunikacji internetowej. 

Niech Book będzie z Wami,
mająca nadzieję, że pomogła




Wróciłam po bojach poprawkowych, trochę mi smutno, że zaniedbałam Leona i Wasze blogi, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
źródło: tu