Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Book jest astronautą, czyli jak Matylda ogłuchła i odnalazła platoniczną miłość



Wczoraj, a właściwie dzisiaj, bo mój dzień jeszcze się nie skończył, byłam na najlepszym koncercie w życiu. Piszę to przepełniona emocjami, szczęśliwa, zmęczona i tryskająca pozytywną energią. Spoiwo i God Is An Astronaut, a może zwłaszcza irlandzki zespół, sprawili, że będę na długo wspominać to, co działo się w poznańskim Eskulapie. Skaczący po scenie Jamie Dean, polecający serial The Walking Dead, noszący koszulkę (chyba również basista) z motywem tego show, strącający ze sceny głośnik przy próbie zejścia z niej w celu grania w tłumie na gitarze, co ostatecznie mu się udało, a zwłaszcza pamiętać będę przybicie z nim piątki (ma twardą rękę chłopak!, a swojej pewnie przez tydzień myć nie będę, a tak nawiasem mówiąc, na zdjęciu jestem z lewej strony, może ktoś mnie wypatrzy, z przodu, w rogu), oraz mówiący po zagraniu tej ostatniej piosenki (w wolnym tłumaczeniu i tak jak zapamiętał to mój chłopak):



Normalnie zespoły w takich sytuacjach schodzą ze sceny. Jest cichutko, cichutko, żeby tylko nas nie usłyszeli, później wielkie zaskoczenie, że wracają na bisy. Powiedzmy sobie szczerze, nikt już na to się nie nabiera. Żeby dochować tradycji my się po prostu odwrócimy i udamy, że nas tu nie ma. Robimy to, bo chcemy zobaczyć waszą reakcję, spróbujcie udać, że byliście zaskoczeni. (Ukłon i obrót). 

Jamie Dean to świetny frontman. Utrzymywał non stop kontakt z publicznością, który owocował tym, że nie tylko chciało się słuchać, ale i patrzeć na świetnie grających chłopaków z God Is An Astronaut. Przyznam, że nie bawiłam się tak dobrze nawet na ukochanych Tides From Nebula nawet na koncercie Huntera, GIAA przebili wszystkie moje dotychczasowe muzyczne doświadczenia. Słuchając ich muzyki na żywo, czułam się jak w transie. Bardzo dobrze ją znałam, albumy są do tego stopnia niesamowite, że je po prostu zapętlałam. Aż skończyło się na tym, że ich numery wyżłobiły głęboką rzekę w mym umyśle, jest rwąca i za każdym razem porywa myśli, raz sprawia, że na pierwsze dźwięki piosenek uśmiecham się szeroko, innym razem zapadam się w sobie, smucę. Każdy utwór jest jednak wyjątkowy, niepowtarzalny...

Dziękuję, że zagrali nie tylko kawałki z najnowszej płyty  Helios Erebus, ale również mój ukochany Forever Lost (troszkę było nam smutno, że nie wybrzmiał na koniec), jak i niesamowity All Is Violent, All Is Bright. Teraz już wiem, że na żywo brzmią o wiele lepiej niż w słuchawkach, w domowym zaciszu, czy w głośnikach. Na żywo robią po prostu miazgę, ich muzyka dociera do najgłębszych części jestestwa, przedziera się wręcz do duszy, jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam*. Ja chcę jeszcze raz!, mam ochotę wsiąść w pociąg i pojechać do Katowic, gdzie 19.09 grają koncert, gdzie dzisiaj wieczorem będą po raz ostatni w Polsce. Chciałabym, by jeszcze wrócili do Poznania, by jeszcze raz uraczyli ludzi tą świetną muzyką. Jestem pełna uznania nie tylko dla Jamiego, który wykonuje kawał świetnej roboty, grając na gitarze, syntezatorze, klawiszach, ale również "wyjąc", jak to z chłopakiem określiliśmy (nie znamy fachowych słów :<), ale Torsten  na gitarze i Niels Kinsella na basie, wręcz porażali umiejętnościami, niestety Lloyda Hanneya na perkusji ledwo widziałam, ale... słyszałam brzmienie jego instrumentu, a było świetne. Danie główne, jak określił występ GIAA gitarzysta Spoiwa Piotr Gierzyński, smakowało wyśmienicie, było doprawione genialnym brzmieniem i świetną atmosferą. Bawiłam się świetnie, bujając się w rytm muzyki i headbangując, polecam takie wrażenia. 


Nadmieniłam o  Spoiwie, wybaczcie, że tylko wspomniałam, ale nie chodzi o to, że ich twórczość do mnie nie trafiła, ależ wręcz przeciwnie, bardzo lubię ich muzykę, a przy słuchaniu utworów Gdańszczan miałam autentyczne ciarki i trudno było mi uwierzyć, że GIAA mogłoby jeszcze mocniej na mnie wpłynąć. Spoiwo, jako support, bardzo wysoko postawił poprzeczkę irlandzkiemu zespołowi. Wiecie czego brakowało mi w występie Polaków? Sceny — za nimi stały instrumenty gwiazdy wieczoru, więc nie mieli prawie wcale miejsca, ale i tak świetnie sobie radzili. Ich muzyka może i nie jest znana wszem i wobec, jednak zgodnie z chłopakiem stwierdziliśmy, że jeszcze z pewnością o nich usłyszymy, a jeśli będą grać w Poznaniu, przybędziemy na koncert! 

Spoiwo to pięcioosobowa kapela, którą tworzą Paweł Bereszczyński (bass), Piotr Gierzyński (giatara) Simona Jambor (syntezator), Krzysztof Sarnek (perkusja), Krzysztof Zaczyński (syntezator). Napisałam do zespołu w nadziei uzyskania setlisty z koncertu, jak tylko uzyskam wiadomość z pewnością się podzielę się z Wami informacjami. EDIT: Dostałam odpowiedź kapeli! 1. Kawałek, którego nie ma na płycie 2. Flare 3. Call Me Home 4. Skin 5. Kawałek, którego nie ma na płycie (Dark Magic) 6. YOS.

Pozostawiam Was w rękach Spoiwa, i ich kawałka Skin, polecam też YOS, a ogólnie to po prostu zajrzyjcie na ich stronę, gdzie istnieje możliwość przesłuchania albumu Salute Solitude, a nuż się skusicie! 

P.S. Właśnie dzięki Spoiwu mogłam doświadczyć najlepszego z możliwych muzycznych doznań, słuchania God Is An Astronaut na żywo. Ogólnie wybierałam się na GIAA, ale wypadł mi wyjazd do babci, więc stwierdziłam, że na koncert jeszcze zdążę pójść, bo pewnie znowu odwiedzą Poznań, kiedyś, ale mój chłopak wygrywając na fanpage'u Spoiwa (— Weź udział, weź udział, zwiększysz szansę! — zarządziłam.) wejściówkę, przypieczętował nasze wyjście. Nie było odwrotu. Dziękuję mojej najlepszej na świecie byłem (niestety) współlokatorce, która powiedziała mi o tym konkursie. 


Życzę Wam i sobie więcej takich niesamowitych koncertów. Kto tak jak ja kocha post rocka? Kto lubi słuchać go na żywo, kiedy to brzmi najlepiej? Myślę, że niedługo stworzę specjalny post poświęcony zespołom, które go grają, bo tę muzykę warto poznawać, a w Polsce ma się ona całkiem dobrze... A teraz oddalam się, idę spać, jest niemal trzecia w nocy, brakuje tylko kilku minut, dokładnie czterech, wybaczcie ewentualne błędy, nieskładne zdania, sprawdzałam tekst, ale wiecie, coś mogłam wieczorową porą ominąć, piszcie śmiało, jeśli jakąś pomyłkę zobaczyliście. 

*...a byłam kiedyś na spotkaniu buddystów, którzy w pewnym momencie zaczęli recytować mantrę i grać na bębenku (czy czymś takim) w ogóle, robiło to ogromne wrażenie 

Zdjęcia są słabe jakościowe, bo w swym geniuszu (niechcący) 
tuż po zakończeniu grania przez Spoiwo wyłączyłam opcje HD <3
Book Astronauta niech będzie z Wami, 
DZIECKO SZCZĘŚCIA