Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Razem do śmierci i trochę dłużej... Czyli Death Parade

Co jest po śmierci? Niebo? Piekło? A może żadne z nich? Na te pytanie próbuje w stworzonym przez siebie anime odpowiedzieć Yuzuru Tachikawa, muszę przyznać, że robi to brawurowo. Od dawna żadna produkcja nie wzbudziła we mnie tylu emocji, co właśnie Death Parade, był strach, był smutek i złość, było wzruszenie i niedowierzanie, była feeria uczuć. Często japońskie animacje uchodzą za potworki, od których powinno się trzymać z daleka a ich fanów postrzega się jako dziwnych, niegroźnych szaleńców, Death Parade swoim klimatem i historią udowadnia, jak wielki błąd popełniają ci, którzy nie dają szansy produkcjom z Kraju Kwitnącej Wiśni. To anime nie jest obrazem dla młodszego widza, treści w nim zawarte mogą być dla niego nieprzyjemne. Zdarzają się w nim sceny, które nie należą do najmilszych, nieraz bywają brutalne i krwawe, ale czego się spodziewać po produkcji, która opowiada o śmierci? W której pojawiają się ujęcia ukazujące momenty tuż przed zgonem? 
Witajcie w barze Quindecim zarządzanym przez nieco ekscentrycznego barmana, który zamiast zaproponować Wam drinka, stawia Was pod ścianą - albo zagracie w jego grę, w której stawką jest Wasze życie, albo skończycie dość marnie... Sytuacja jest patowa, bar jest zamknięty na cztery spusty, nie ma wyboru, musicie spełnić warunki, inaczej nie opuścicie tego miejsca. Na domiar złego nie pamiętacie, kim jesteście, jak się tutaj znaleźliście, czy to jakiś ostry kac? O co w tym wszystkim chodzi? Trafiliście w ręce psychopatycznego mordercy? Cóż, Decim - upiorny barman - chociaż aparycją nie zachęca do bliższego poznania, to nie może zranić Waszych ciał, jesteście bowiem martwi, jest jednak pewne ale, to on zadecyduje o Waszym życiu... po życiu. Nie martwcie się jednak, sami grać nie będziecie, bowiem do gry potrzebne są dwie osoby zmarłe w tym samym momencie. 

Największym plusem tej produkcji jest jej umiejscowienie, pomysł stworzenia baru dla dusz, który pełni rolę czegoś na wzór Sądu Ostatecznego u katolików, niebywale mnie zauroczył. Barów podobnych do Quindecim jest całe mnóstwo, machina sądownicza w tym wydaniu musi bowiem działać jak w zegarku, wręcz mechanicznie, bo ludzkich dusz w ciągu minuty przybywa do świata umarłych 7000... To przytłaczająca liczba. Czy w takich warunkach sprawiedliwy osąd jest możliwy? Czy gra może pokazać ciemną stronę człowieka, czy będzie jedynie wyzwalać w nim negatywne emocje, które ostatecznie doprowadzą daną osobę do upadku? Co warunkuje, że ktoś prowadził dobre życie? A może arbitrzy oceniają jedynie człowieka po jego śmierci? Sędziowie niby mają dostęp do ludzkich wspomnień, ale i tak nie są w stanie na ich podstawie wydać wyroku... Nie są ludźmi, nie są bogami, czym więc są? Ich przeznaczeniem jest sądzenie dusz. 

Atutem tej produkcji jest jej przepiękna strona wizualna, byłam zauroczona pomieszczeniami i bohaterami - zwłaszcza mieszkańcy krainy umarłych do mnie trafili. Ich niesamowicie klimatyczne oczy, działały na moją wyobraźnie. Zresztą nie tylko one zostały dopracowane, anatomia postaci, ich mimika, ich wyrażanie emocji, to wszystko zostało zrealizowane z należytą pieczołowitością, dzięki temu otrzymaliśmy małe cacuszko. W tym miejscu należy chyba wspomnieć o postaciach, przewija się ich całkiem sporo, bo niemal w każdym z 12 odcinków pojawiają się nowi zmarli. Decim to arbiter zagadka, jego brak okazywania emocji, nieumiejętność zachowywania się w towarzystwie i nawiązywania kontaktów czynią z niego bohatera dość oschłego i tajemniczego. Jego asystentka jest jego zdecydowanym przeciwieństwem, kobieta reaguje emocjonalnie, jest uśmiechnięta i radosna. Lód i ogień, cóż, te zestawienie doskonale się sprawdziło, a zagadka, która kryje się za czarnowłosą dziewczyną u boku Decima była jednym z najlepszych wątków w anime. Noona, czyli szefowa barmanów przypomina swym wyglądem małą dziewczynkę, ale niech to Was nie zwiedzie! 

Czy anime robi się schematyczne? Wydawać by się mogło, że może się takie stać, bar, goście, gra i werdykt i tak w kółko... Fabuła Death Parade to nie tylko gama emocji, ale i wątków od dramatycznych, do miejscami komediowych a nawet poruszających i ciepłych. Śmierć przecież każdego dotyka, a każdy ma inną historię do opowiedzenia, inaczej postrzegał świat, inaczej się zachowuje... To wszystko sprawia, że niemal każdy odcinek Death Parade jest unikatowy. Kolejni goście i nowe wydarzenia wpływają na Decima, który za sprawą towarzystwa i słów uroczej asystentki zaczyna inaczej patrzeć na to co robi, powoli przechodzi przemianę, dokąd ona go doprowadzi?  

Madhouse Studios, czyli studio odpowiadające za ten tytuł i twórcy takich anime jak Casshern Sins, Claymore czy Death Note kolejny raz mnie nie zawiedli, dali mi ogromną dawkę treści do przemyślenia i całą masę rozrywki na wysokim poziomie. Nie mogę nie wspomnieć w tym poście o openingu do tego anime, który odróżnia się na tle całej produkcji wesołością... Skąd ona? A mówi Wam coś może sformułowanie... danse macabre, taniec śmierci? Tak? No to jesteśmy w domu! 
Z całego serca polecam Wam tę produkcję, 
Niech book będzie z Wami, 
Matylda