Na pewnym forum literackim, gdy szukałam powieści fantastycznej skupiającej się wokół wierzeń słowiańskich, polecono mi Władcę Wilków Juraja Červenáka. Czasy i wierzenia przedchrześcijańskie są nietuzinkowe — czytanie o Łado bogu słońca i prawa, o Marzannie Władczyni Życia i Śmierci, o której pamięć jeszcze zupełnie się nie zatarła, o Dziewannie, o Jaszu, o Trzech Zorzach, jest fascynujące i pełne inspiracji. Jednak poświęcanie czasu tylko monografiom zawierających informacje o wierzeniach naszych przodków mi nie wystarcza, uwielbiam wszelkie motywy słowiańskie w literaturze popularnej, więc nie wyobrażacie sobie, jaka była moja radość, gdy w bibliotece znalazłam wspomnianą wyżej książkę... cóż, a jakie było moje rozczarowanie, gdy przeczytałam ostatnią jej stronę.
Rozproszone dotąd światło księżyca skupiło się na czarownicy. Wszystko wokół ogarnęła totalna ciemność, tylko Mirenę rozświetlała srebrzysta poświata, zupełnie jakby wiedźm wyssała z otoczenia całą moc księżycowej Chors.
W powieści na pierwszy plan wysuwa się Rogan Czarny. Niesiony żądzą zemsty wojak chce zmieść z powierzchni ziemi wszystkich członków plemienia Awarów, którzy odważyli się zabić jego żonę i uprowadzić syna. Jest osławionym najemnikiem, walczącym pod sztandarami Karola Wielkiego, wieść gminna niesie, że swe dobre imię zdobył, tnąc wrogów dla armii bułgarskiego chana Kruma. Silny, umięśniony i niezwykle sprawny w zabijaniu — na tym mogłabym skończyć wymienianie cech Słowianina. Autor tak bardzo zapędził się, aby Rogan był tajemniczy i groźny, że zapomniał dodać mu charakteru. Wypowiedzi bohatera są lakoniczne, a na przestrzeni książki dowiadujemy się tylko kilku rzeczy o nim. Rogan ciągle zabija, cały czas odcina komuś głowę, dekapitacja w jego wykonaniu wydaje się czymś błahym i zupełnie prostym, sekunda i już krew tryska na prawo i lewo. Nie tędy droga, lubię jak jest mrocznie, jak pożoga ogarnia kolejne strony powieści, ale nie przesadzajmy w krwawej uczcie, dobrze? Co za dużo to nie zdrowo. Co z towarzyszami Rogana? Również wypadają słabo, o czarodziejce Mirenie można powiedzieć, że jest... O niej wiem jeszcze mniej niż o głównym protagoniście, włada magią, jest piękna i potrafi odciąć, i nie lubi jak nazywa się ją "Warkoczkiem", co często czynił Wielimir, czyli kolejny kompan Rogana. Ten ostatni wolałby pójść sam w najgłębszą czarcią norę niż męczyć się z tą dwójką, ale mimo wszystko wyraził milczące przyzwolenie, by za nim podążali. Czarny gra według własnych zasad, jego życie jest dla niego nieważnym balastem, Rogan chce zabić tych, którzy pozbawili go rodzinnego szczęścia. W międzyczasie wokół zaczynają dziać się rzeczy, które w normalnych okolicznościach nie powinny się pojawić. Słowiańscy bogowie, mimo że chrześcijanie zaczęli niszczyć ich świątynie, dalej są silni. Wielka szkoda, że nadprzyrodzone wątki zostały potraktowane tak po macoszemu, przecież dla nich własnie czytałam Władcę Wilków,. Wątków z wykorzystaniem starych wierzeń może i było kilka, ale tak krótko trwały, że ledwie zdążyłam je zauważyć.
Nienawiść, która w nim wezbrała, musiała być ogromna.
Książka na początku mnie wręcz pochłonęła, akcja goniła akcje, trupami można byłoby zbudować drogę z Poznania do Warszawy, a krew lała się strumieniami... Nie lubię, gdy w książce jest nudno, zwłaszcza nie przepadam za dłużyznami w fantastyce, ale tutaj działo się, aż za wiele. Autor nie dawał czytelnikowi chwili wytchnienia, światem przedstawionym rządziły strzały wbijające się w gardło, i tyle, nie poznałam dokładnie bohaterów, bo ich jedynym zajęciem było mordowanie. Miało być mrocznie, wyszło komicznie, za dużo akcji, za mało statecznych opisów, myśli bohaterów, ich rozterek, ta książka to jedna wielka bijatyka.
Zdawało się, że pośród szumu dębów słyszy śmiech rozbawionej bogini.
Dobra rada: jeśli komukolwiek przyjdzie do głowy czytanie opisu powieści na lubimyczytać.pl, natychmiast wyrzućcie te myśl do najgłębszego śmietnika umysłu, bowiem Instytut Wydawniczy Erika postarał się, by zdradzić fabularne zawiłości, serdecznie dziękuję za spoilery, zawsze na nie czekam... A jak już jesteśmy przy historii, to niestety, wątki w książce były przewidywalne do bólu, autorowi jedynie raz udało się mnie porządnie zaskoczyć, poza tym, niestety kalka goni kalkę... Sam Rogan jest nieudaną kopią Wiedźmina Sapkowskiego, ach, a pierwsze strony książki zapowiadały całkiem miłą rozrywkę.
Dziś krótko, bo i książka nie ma zbyt wielu stron, fanom mocnych wrażeń mogę polecić tę powieść, osobom szukających słowiańskich wierzeń w literaturze, odradzam. Jest to pierwszy tom cyklu, po kolejne przygody Rogana nie sięgnę.
P.S. Czy znacie jakąś powieść z wierzeniami słowiańskimi w roli głównej? :)
Niech Book będzie z Wami,
Matylda.