Wiosna, Lato, Jesień, Zima; Śmierć jest piąta, wszystko spina.
Piąta pora roku… Pierwszy raz mam tak wielki problem, by przelać na słowa, to co czuję po przeczytaniu powieści. Mam mętlik w głowie i tysiące teorii spiskowych dotyczących kolejnej części cyklu Pękniętej Ziemi. Piąta pora roku była czymś naprawdę odświeżającym, nie przypominała żadnej innej książki fantastycznej, jaką miałam okazję przeczytać. Na początku historia skojarzyła mi się z Komornikiem, ale było to spowodowane raczej tym, że w obu tych historiach bohaterowie przemierzali ogołocony katastrofami świat. I co tu dużo ukrywać powieść Golkowskiego nie można przyrównywać do Piątej pory roku, która na każdej płaszczyźnie bije na głowę Komornika.
Sjenit, Damaya i Essun… homo viator. Wręcz nie sposób nie doszukiwać się tutaj tego motywu! Człowiek pielgrzym, Damaya musi wyruszyć w podróż, aby rozpocząć nowe życie, aby stać się kimś innym, by przystąpić do szkolenia na chodzącą broń. Sjenit razem z Alabasterem musiała wypełnić pewną misję, a podróż otworzyła jej oczy na wiele spraw, o których nie miała pojęcia i mam wrażenie, że chciałby o nich jak najszybciej zapomnieć, jednak to co zobaczyła, ukształtowało jej dalsze postępowania. Essun musi wyruszyć w drogę, by odnaleźć męża i córkę, by pomścić śmierć zabitego przez małżonka syna…Wszystkie wątki się pięknie splatają. Wszystkie wątki są spójne i niebywale przemyślane. Czytając pierwsze rozdziały, frustrowałam się, kiedy pojawiała się historia inna niż Essun, ale potem czekałam z równym utęsknieniem na opowieść o młodej dziewczynce Damai i twardej kobiecie Sjenit… Wzbudzały we mnie ciekawość, której już dawno nie miałam, czytając jakąś powieść, cieszyłam się razem z bohaterami, jednak w większości momentów drżałam się o ich życie... Nie jest to książka optymistyczna, przepełnią ją ponury i przygnębiający klimat.
Górotwory – rogga – nacja nienawidzona przez ludzkość. Mieszkańcy Sanze boją się ich, z jednej strony górotwór mógłby w mgnieniu oka rozprawić się z całym miastem, wywołując chociażby trzęsienie ziemi, ale z drugiej strony, tylko on w razie potrzeby mógłby zapobiec wstrząsom. Damaya, Sjenit i Essun, rogga – nienawidzone przez społeczeństwo. Damaya, gdy na jaw wyszła jej niszczycielska moc, była trzymana przez rodzinę w odosobnieniu – w stodole. Sjenit gdziekolwiek pójdzie, tam wzbudza poruszenie, wzrok ludzi nie daje jej spokoju niemal nigdy. Essun urodziła górotwora, istotę na jej podobieństwo, dziecko zostało zabite przez ojca. Historia opisana przez Jemisin jest miejscami naprawdę poruszająca. Mamy tu do czynienia z jawną nietolerancją, górotwory są nienawidzone i piętnowane, a czasem nawet mordowane – przez strach ludzi, którzy nigdy nie opanują potęgi, którą władają górotwory. Wielokrotnie było mi przykro, czytając o kolejnych sposobach na wykorzystanie tych potężnych istot, a jednocześnie przed oczami miałam sytuacje z codziennego życia. Ile to razy słyszy się o pobiciach ludzi, którzy różnią się choćby kolorem skóry? Dla mnie górotwory symbolizowały wszystkich tych, którzy przez swoją odmienność musieli cierpieć. Jemisin działa na emocjach, zwłaszcza w wątku dotyczącym Essun, kiedy to narrator, snując opowieść, zwraca się bezpośrednio do Essun, ale to my ją jesteśmy, czytelnicy. Bardzo mi się ten zabieg literacki podobał, nie narzucał się, był raczej delikatnym dopełnieniem. Sprawiał, że lepiej rozumiałam postępowanie Essun, lepiej mogłam wyczuć jej ból i próby poskładania siebie w całość. Nie było to jednak łatwe, a Essun na swojej drodze będzie musiała uporać się z demonami przeszłości, które będą ją stale prześladować.
To co również istotne, to świat przedstawiony, który odgrywa niebagatelną rolę w Piątej porze roku, jego niejednoznaczność mnie urzekła. Jest w nim odrobina technologii, odrobina dziwnych, niemożliwych do zdefiniowania istot, ale to co jest w nim najbardziej wyróżniające to strach ludzi o kolejne dni. Sezony – piąta pora roku, gdy nadchodzą, świat nawiedzają kataklizmy, cywilizacje upadają, ludzie giną... Ogromnie podobał mi się ten wątek, ale również ten dotyczący rozrzuconych po kontynencie Bezruchu wspólnot, w których ludzie mają hierarchie i jej się trzymają. Nie chcę wchodzić tu większe szczegóły, by nie zdradzać Wam niespodzianek od Jemisin, jednak jestem przekonana, że i do Was dotrze to przerażenie, ta ciągła walka o życie, którą muszą toczyć mieszkańcy Bezruchu. Niebezpieczeństwo bowiem wisi w powietrzu, a każdy krok przybliża ludzi do nieuniknionego. Sezon może nadejść w każdej chwili, ale czy ludzie są na niego gotowi? Czy zebrali dostatecznie dużo zapasów? Jemisin pokazuje ból istnienia w świecie, w którym nic nie jest pewne, w którym odchodzi się od uciech dla duszy, zastępują je te dla ciała.
Pamiętajcie o jednym: nie zrażajcie się na początku, dajcie tej książce szansę, bowiem, cóż, można się w pierwszych rozdziałach całkiem pogubić, jednak z czasem, gdy odkrywamy tajemnice świata, Piąta pora roku zaczyna wciągać. Jemisin nie próbuje nas powoli wprowadzać w świat, od razu wrzuca nas na głęboką wodę, by potem stopniowo przedstawiać wykreowaną przez siebie rzeczywistość. Wszyscy pod postem o dziesięciu książka, które chcę przeczytać pisali o tym, że Piąta pora roku jest warta poznania, że zasłużyła na nagrodę Hugo, cóż... nie mogę się nie zgodzić. To świetny kawał fantasy wymieszany z odrobiną science-fiction. Z całą pewnością długo nie zapomnę tej przygody – Jemisin nie próbuje bawić się w poetycki styl, kiedy opisuje proste rzeczy, seks to seks, a nie rozrywanie się na cząsteczki, jednak nie martwcie się, znajdziecie w jej słowach również, co nieco dla literackich serc. Nie możecie obok tej powieści przejść obojętnie, to świetna wizja post-apokaliptycznego świata, który walczy z kolejnymi kataklizmami. Polecam!
Autor: N. K. Jemisin
Wydawnictwo Sine Qua Non
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 526
Niech Book będzie z Wami,
Matylda