Sięgając po Ścianę Burz, byłam pełna obaw – Królowie Dary
okazali się powieścią sinusoidą, która raz podobała mi się bardziej, a raz mniej,
Ściana Burz nie cierpi na ten defekt – jej poziom stale rośnie i nie ma w niej
słabych momentów. Zdecydowanie drugi tom serii Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu jest o wiele bardziej
dopracowany i jeszcze bardziej epicki od swojego poprzednika, jest również
zupełnie od niego różny. Nie ma tutaj walki dwóch dawnych przyjaciół, nie ma tutaj obalenia złego władcy, który przez lata ciemiężył podbitą ludność. Jest za to odrobina lat spokoju pod panowaniem nowego cesarza, który próbuje wprowadzać nowe reformy, ale dawni królowie, teraz stanowiący arystokrację jego cesarstwa nie patrzą na jego poczynania łagodnym okiem. Jest odrobina sagi rodzinnej: obserwujemy rozwój dzieci cesarza, ich słabości, ich psoty, aż wreszcie ich dorosłość. Jest Kuni, który chociaż przywdział nowe imię i stał się cesarzem Dary – wciąż zachował dobre serce i ma niecodzienne wręcz zaufanie dla swych dawnych towarzyszy. Próbuje zaprowadzić ład
w podzielonym społeczeństwie, jednak nie jest to łatwe zadanie, chociaż jego
prawa są dobre, to osoby posiadające odpowiednie środki i tak potrafią je obejść.
Oprócz tego musi mierzyć się z walkami o sukcesje na swoim dworze, cesarzowa
Jia optuje za swoim synem, konsorta Risana za swoim, który z chłopców będzie
godnym następcą ojca? Timu – wiecznie głodny wiedzy książę, czy może Phyro –
gotowy stać się drugim hegemonem. Jeden to mędrzec, drugi wojownik, którego
bardziej będzie potrzebować Dara? Państwo powoli pogrąża się w chaosie, delikatny pokój wypracowany przez Kuniego i jego ludzi przestaje istnieć – ludzie buntują się przeciwko nowemu cesarzowi, ale... To nie będzie jedyne zmartwienie władcy, musi zmierzyć się z nowym wrogiem – przybyszu znikąd, o potędze widocznej gołym okiem – gotowej zmiażdżyć imperium Kuniego, który będzie musiał zapomnieć o intrygach, o niesprzyjających mu frakcjach, będzie musiał walczyć o swój lud... Bo nowy wróg nie zamierza łagodnie traktować mieszkańców Dary...
W książce Kena Liu najbardziej podobały mi się pałacowe
intrygi, w których prym wiodła cesarzowa Jia, władza ją odmieniła, na gorsze?
Trudno powiedzieć, kibicowałam Jii w poprzedniej części, w tej również trzymałam kciuki za to, by jej rozgrywki powiodły się. Risana była
dla mnie zbyt delikatna, może nieco głupiutka, szczerze mówiąc, nie wiem, co w
niej dostrzegał Kuni, jednak zdecydowanie jej obecność u boku cesarza mi nie odpowiadała. Początkowo mogłoby się wydawać, że dzieci Kuniego będą ze sobą rywalizować w otwartej walce, takie miałam wrażenie po notce wydawniczej, jednak było zupełnie inaczej. Dzieci Kuniego knuły, ale z pewnością nie przeciwko sobie, razem psocili i nastręczali zmartwień dorosłych, bardzo polubiłam cesarskie dzieci i ich młodzieńcze przygody. Thera, córka Kuniego, również skradła moje serce, jej odwaga, mądrość i dążenie do upragnionego celu sprawiły, że nie sposób było jej nie lubić. To właśnie tę dziewczynę polubiłam z całej czwórki potomków cesarza. Liu nie ogranicza się do miłość damko-męskiej, pokazuje różne jej rodzaje - dziecka do rodzica, rodzica do dziecka, władcy do kraju, mężczyzny do mężczyzny, kobiet do kobiety, oddanego sługi do pana, te różne rodzaje miłości, sprawiają, że ta książka ma w sobie coś wyjątkowego, coś, co nie tylko skusi fanów epickich bitew, ale też osób potrzebujących romantyzmu w powieściach. Miłość nie jest na pierwszym planie, nie jest nachalna, jednak jej obecność dodaje wyjątkowe smaczku.
W tej części nie zabrakło również opisów bitew, które, cóż, Liu doskonale tworzy, jego język wydaje mi się, że nabrał barwy, stał się płynniejszy, bardziej dopasowany do tego, co działo się w powieści. Po tekście się wręcz płynęło. Plusem historii są również jej bohaterowie, którzy na początku sprawiali mi nieco problemów, dawno czytałam pierwszą części historii Dary i niektóre postacie były dla mnie ogromnie kłopotliwe - nie pamiętałam, jakie były w Królach Dary, nie pamiętałam, co nimi kierowało, a Liu nie zawsze wracał do tamtej opowieści. Jednak im dalej w las, tym lepiej. Liu potrafi kreować barwne postaci, z którymi czytelnik może się zżyć, każda z nich posiada odmienny charakter, inne talenty, coś wyróżniającego. Ken Liu raczy nam całkiem sporą gromadą bohaterów, ale nie łudźcie się, że wszyscy z nich dożyją do ostatnich akapitów - jest krwawo i niebezpiecznie, a akcja z rozdziału na rozdział coraz mocniej się zazębia i nabiera tempa, co stanowi kolejny plus książki. Z nią nie idzie się nudzić, przeczytałam ją w ciągu dwóch dni, a przecież nie jest krótką lekturą... Nie mogłam się oderwać od Ściany Burz, jej zagadki, jej tajemnice, a zwłaszcza legendy i podania z Królestw Dary skradły moje serce, a delikatne elementy fantastyczne budowały atmosferę, dodawały klimatu opowieści.
Polecam Wam tę historię, jeśli pierwszy tom Was tak jak mnie nie do końca przekonał, dajcie szansę Ścianie Burz, a nie będziecie żałować, ta wielowątkowa książka potrafi złapać czytelnika w sidła i nie puszczać go z nich przez długi czas. Klimat orientu, walka o władzę, bunty, zdrady, miłość, wielka wojna, pałacowe intrygi - to i o wiele więcej znajdziecie w tej powieści! Nic tylko czytać.
Seria Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 768