Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Zakazane życzenie, czyli... gdzie obiecane cudo?



Nie można wybrać swojego losu, ale można wybrać, kim staniemy się za jego sprawą.

Złodziej i potężny dżin, znamy tę historię, prawda? Słyszeliśmy już ją? To jedna z baśni Tysiąca i Jednej Nocy... Teraz opowiedziana na nowo, bo dżin okazuje się kobietą - zaklętą w magicznej lampie, na imię ma Zahra  Po pięciu wiekach uwięzienia i samotności Aladyn znajduje jej lampę, a Zahra znowu może zobaczyć świat... Toczy się wojna pomiędzy dżinami a ludźmi ani Zahra, ani Aladyn nie są bezpieczni. Jednak... dżin dostaje propozycję nie do odrzucenia - może na zawsze uwolnić się od lampy, ale jeśli będzie próbowała spełnić swoje marzenie, wówczas zdradzi swojego nowego Pana. Co zrobi dżin? Zwłaszcza, że wbrew sobie zaczyna pałać zakazanym jej rasie uczuciem do śmiertelnika? Czy zgodzi się podjąć ryzyko?

Oczekiwałam odrobinę pustynnego klimatu, może motywów arabskich, z pewnością na nowo opowiedzianej historii Aladyna, oczekiwałam dobrej zabawy i drobnego romansu... Zamiast tego dostałam operę mydlaną, w której głównym problemem narratorki i protagonistki jest to, że nie jest zbyt dobra, że ona to jest zła, że jak to w ogóle mogła dopuścić do takich zniszczeń, jak jest jej źle, ale w sumie to, dlaczego nie? Ale, nie, nie wolno! Ale... może jednak? Kocham, nie kocham... To oczami Zahry obserwujemy historię, historię, która jest niezwykle płytka, bo widzicie, autorka chyba miała w zamiarze skończyć tę powieść, jak najszybciej się da - wątki inne niż miłosne ucięte są do minimum, a ja przez większą część książki zwyczajnie ziewałam. I nie łudźcie się, że skoro inne motywy w Zakazanym życzeniu zostały potraktowane po macoszemu, to romans wyszedł autorce popisowo - co to, to nie, bo romans pojawił się zupełnie nagle, wyrósł z podziemi, chociaż mówiąc szczerze, się go spodziewałam (spoiler w blurbie!), ale... liczyłam, że zostanie lepiej poprowadzony, a nie wzięty z powietrza. Wątek walki ludzi z dżinami był ledwie muśnięty, podobnie jak sam wątek dżinów, coś tam było o potężnym władcy, o wielkim królestwie, o podziale klasowym dżinów, o tym, jak zostały stworzone i to chyba tyle, ich świat, chociaż mógł dodać magii opowieści został po prostu wspomniany. A przecież Zahra go poznała! Mogła więcej o nim nam opowiedzieć, stworzyć jakikolwiek obraz tego magicznego królestwa, jednak... Dżiny to niebezpieczeństwo, ale niezwykle mało przerażające - nie bałam się ani o życie bohaterów, ani o miasto, w którym się znajdują, ani o Aladyna, bowiem pozostałe dżiny (może oprócz jednego) były słabsze od Zahry. Wiecie, jak ktoś jest już tak potężny jak Zahra, to trudno przejmować się jego losem, skoro ona posiadła moc gotową przenosić góry i nieraz o tym nam radośnie komunikowała, to jak się o nią bać? Mamy kiełkującą rebelię w mieście, pałacowe intrygi, walkę o władzę w świecie śmiertelników, ale i te wątki są zupełnie poboczne, na planie dwunastym, gdzieś za całusami i zmienianiem się w różne zwierzęta przez Zahrę, by mogła penetrować pałac... Lwią część powieści jest spacerowanie Zahry czy Aladyna po królewskich włościach. Na początku książka mnie niezwykle wciągnęła, ale po trzydziestu-czterdziestu stronach zaczęło robić się coraz dziwniej i dziwniej, aż w końcu straciłam nadzieję na dobrą zabawę. Z młodzieżowej przygodówki zrobił się romans. Jedynymi promykami nadziei w tej powieści są Kaspida i jej towarzyszki, i postawa księżniczki, która zachowuje się godniej i dojrzalej od głównej bohaterki, która przeżyła już cztery milenia... Przy Kaspidzie Zahra to nastolatka.   

Czasem zapominam, że masz cztery tysiące lat. Zachowujesz się jak wstydliwa szesnastolatka.
- Wcale nie! - prostuję się i piorunuję go wzrokiem.

Jeśli już autorka zdecydowała się dać postaci CZTERY TYSIĄCE LAT i uczynić z niej dawną doradczynię królowej, potężnego dżina, który jest niczym bóg, zrobić z niej kogoś hiper-super-ekstra, to, ja przepraszam bardzo, ale dlaczego ta kobieta zachowuje się jak nastolatka? Przecież ona przeżyła i widziała więcej niż ktokolwiek ze śmiertelników, o ile rozumiem jej przyjaźń z dawną królową, to... to zakochanie... No, dajcie spokój! To jak się wypowiadała, jak melodramatycznie myślała o sobie i o tym, jaka jest - doprowadzało mnie do pasji, a już zwłaszcza doprowadził mnie do niej ostatni rozdział, parskałam śmiechem, czytając go... Zahra to słodka dziewczynka, która tylko dzięki imperatywowi narracyjnemu jest wielka i potężna, i mądra, no, dobra, te dwa pierwsze może i ma, ogólnie to taka Mery Sue, która stopniowo dostaje kolejne udoskonalenia. Jest egoistką, jest zapatrzona w siebie, niemiła, zawsze robi, co jej się żywnie podoba. A przy tym autorka jest w stosunku do niej niekonsekwentna - raz może dysponować całkiem potężną magią, innym razem nie.

Aladyn... Nie wiem, kto jest najpłytszą postacią z tej powieści, ale z pewnością Ali do niej pretenduje. Tak, Aladyn jest taki... dziecinny? Nie wiem, jak inaczej miałabym go określić. To dziecko zagubione we mgle, a jego motywacje zmieniają się bardzo szybko. Łatwo jest nim manipulować, co doskonale zrobiła Zahra...

Nie polecam Wam tej powieści: nie ma tam nic ambitnego, jest za to wkurzająca nastolatka ubrana w piękne ciało i z długą metryczką, która wcale się na niej nie odcisnęła. Świat przedstawiony na początku porywa klimatem, ale stopniowo go traci - i to bezpowrotnie. Postacie? Jest w nich tyle inteligencji, co wody w łyżeczce. Fabuła? Nie będę tego komentować... Retelling? No, jaki retelling? Autorka wykorzystała motywy dżinów, nadała imię Aladyn głównemu bohaterowi i... to tyle? Okładkę ma ta powieść wręcz przepiękną, ale jej treść jest niejadalna.

Tytuł: Zakazane Życzenie
Autor: Jessica Khoury
Wydawnictwo Sine Qua Non
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 384

Niech Book będzie z Wami, 
Matylda