Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Cienie tożsamości, czyli kryć się, bo strzelają!


Gdy skończyłam czytać Stop prawa, nie czekając na jakiekolwiek recenzje, chwyciłam za tom drugi przygód Waximilliuma Ladriana, muszę przyznać, że w Cieniach tożsamości wypadł równie dobrze, co w pierwszej części. 

Wax dzięki osiągnięciom w walce z przestępczością tłamszącą Elendel, stał się osobą jeszcze bardziej rozpoznawalną, ale jednocześnie na jego działania konstable przymykają oko, stał się ich niezależnym członkiem. Zadania jakie na niego czekają w tej części do łatwych nie należą, Wax nie zdaje sobie sprawy z jaką potęgą przyjdzie mu się mierzyć. Kiedy ginie brat gubernatora wraz niemal z całym półświatkiem Elendel, lord Ladrian staje przed rozwiązaniem makabrycznej zbrodni. Nie wie kogo nią obarczyć, nie wie, co czai się we mgle, wie jedno, nie spocznie, póki sprawiedliwości nie stanie się zadość. Do pomocy będzie miał Wayne'a, który jak zwykle świetnie sobie radzi z rozładowaniem atmosfery oraz Marasi Colms będącą nieco zagubioną w nowej sytuacji, ale dzielnie stawiającą czoło nowym wyzwaniom. Nad Elendel zawisną ciemne chmury, lud już dłużej nie może znieść, tego jak się go traktuje. Sytuacja prostego człowieka w świecie Sandersona przypomina tę, którą musieli znosić ludzie podczas rewolucji przemysłowej, szesnastogodzinny dzień pracy? Zapracowani, niewidzący dzieci rodzice? Życie od pierwszego do pierwszego. Od nocy do nocy. Pracy w Elendel brakuje, ale rąk do niej nie, a gęby trzeba wykarmić, ludzie chcą jeść, ale czasem nie mają czym zabić głód. Wax staje przed trudnym zadaniem, w którym mitologiczne postacie przestają żyć w świecie wyobrażeń, one kryją się wśród mgieł.  

Zacznijmy od minusów, czyli od Marasi Colms. Szczerze mówiąc, jej postawa w tej części mnie irytowała, jej przemyślenia i rozdziały, w których się pojawiała, należały do najmniej przyjemnych, ale jedno muszę Marasi przyznać, szczwana z niej bestia. Kto jak kto, ale lady Colms świetnie sobie radzi w rozwikływaniu zagadek. Druga z kobiecych postaci, czyli Steris w tym tomie rozkwitła, jeśli w pierwszej części ją średnio lubiłam, tak w tej historii mnie wręcz urzekła. Pokazała swą ludzką twarz, stała się nieco bardziej przystępna, żałuję jednak, że było jej tak niewiele, bo sceny z nią naprawdę mi się podobały. Chociaż intryga w tym tomie była o wiele lepsza niż w Stopie prawa, to jednak czegoś mi zabrakło, w pewnych momentach mogłam przewidzieć, co się stanie, bo Sanderson... cóż, zastosował wybiegi, z którymi mieliśmy już do czynienia w pierwszej części przygód Waxa. Nie chcę tutaj spoilerować, ale wierzcie mi na słowo, troszkę autor poszedł na łatwiznę. Ale czy to źle? Myślę, że nie, bo i nie byłam rozczarowana lekturą. Nie oczekiwałam, że będzie to fantastyka, której oddam się bez reszty, ale faktem jest jednak to, że wszystkie powieści Sandersona wręcz pożeram, bo autor posiada smykałkę do tworzenia świetnych zdań i nietuzinkowych postaci. Cienie tożsamości końcówką wprawiły mnie w niemałe osłupienie, wręcz nie wierzyłam, co czytam, Sanderson miał czelność tak mnie wodzić za nos! Tak krążyć i powoli dziergać rozwiązanie zagadki, a okazało się one naprawdę świetne. Co jeszcze ujęło mnie w Cieniach? Problemy jakie stają przed bohaterami, czasem nie ma prostej drogi, nie ma możliwości, by podjąć dobrą decyzję, postacie muszą zadecydować, co jest mniejszym złem... 

W Cieniach tożsamości autor otwiera przed nami drzwi do przeszłości bohaterów, którzy muszą na naszych oczach mierzyć się z jej echami, Marasi wytyka się jej pochodzenie, to jak szybko wspięła się w drabinie kariery; Wayne pokutuje swój grzech i ciągle próbuje go naprawić, z kolei Waxa dręczą wspomnienia ukochanej. Sanderson umiejętnie dawkuje tajemnice, gdy odkrywa przed nami kolejne karty, jednocześnie następne zakrywa, nic nie jest pewne. Po zakończeniu Cieni tożsamości nie miałam złudzeń, autor mnie z nich obdarł, w świecie, którzy stworzył, w  Scadrianie jest jeszcze wiele do odkrycia, wiele do poznania, a ja... nie mogę być niczego pewna. 

Polecam Wam przygodę z Waxem i jego kompanami, jeśli szukacie strzelanin, napięcia, efektownych pościgów i wielopoziomowej intrygi, to jest książka dla Was. Fantastyka w tej powieści występuje w o wiele większej ilości, cóż, ja uwielbiam takie klimaty, więc jak dla mnie Sanderson idzie w dobrym kierunku. Polecam Wam przygodę z tą książką, nie jest długa, nie jest trudna w odbiorze, ale za to jak pięknie prezentuje się na półce... Dominik Broniek znowu stanął na wysokości zadania!

Niech Book będzie z Wami,
Matylda