Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Żałobne opaski, czyli trochę o mitycznych artefaktach


Różnica między dobrymi i złymi ludźmi nie polega na tym, do jakich czynów są skłonni, ale jedynie, w jakim imieniu są gotowi się ich dopuścić.

Muszę przyznać, że Żałobne Opaski okazały się jak do tej pory najlepszą częścią cyklu „Ostatnie Imperium: Druga Era”, było w nich wszystko, co kocham w książkach: od humoru po akcje i sekrety, które sprawiają, że chce się czytać więcej i więcej. Sanderson stworzył świetną historię, która od początku do końca trzymała w napięciu i nie pozwalała na chwilę wytchnienia czy choćby oderwanie od niej. Losy bohaterów książki Sandersona były dla mnie istotne do tego stopnia, że poświęcałam im każdą wolną chwilę. Cóż, przewidziałam jeden element, który był dość istotny dla fabuły, ale nie zmienił mojej oceny powieści — to nie idealna, ale bardzo dobra książka. 

Wax, Marasi i Wayne nie zdają sobie nawet sprawy w jakie tarapaty przyjdzie im wpaść, ale czy się tym przejmują? Sądzę, że im więcej problemów tym ci bohaterowie są szczęśliwsi. Dla mnie są nie tylko stróżami prawa, ale również poszukiwaczami przygód, a cóż… tytułowe Żałobne Opaski dostarczą im ich bez liku. W tej części perypetii lorda Ladriana i spółki mamy nie tylko brawurowe pościgi, zakrojone na szeroką skale intrygi, ale również nieco mocniej rozbudowane relacje między bohaterami. Poznajemy bliżej więź dwóch biegunów — Marasi i Steris dostały wspólne pięć minut, a tego właśnie brakowało mi w poprzednich odsłonach Drugiej Ery, siostry w końcu mogły chwilę ze sobą porozmawiać. Pojawiają się również fragmenty Steris-Wax, które moim zdaniem wyszły Sandersonowi wręcz fenomenalnie. Początkowo w Stopie prawa nie polubiłam lady Harms, ale w Żałobnych Opaskach pokazała klasę, nie była pustą idiotką ani zimną jedzą, była bohaterką wielowymiarową i to właśnie to uczyniło z niej kogoś, kogo mogłabym polubić. Czekałam na każde momenty poświęcone Steris, zaczęłam wręcz podziwiać tę ułożoną i nieco zagubioną kobietę, cóż, ona i fabuła Żałobnych Opasek skradły mi serce. W tej części pojawia się również sporo polityki i arystokratycznych konwenansów, w obu tych przypadkach Wax wypada bardzo słabo, nie radzi sobie na balach, czuje się zupełnie zagubiony, to nie jest Dzicz, w której bez problemu radził sobie z krwawymi przestępcami. Waxilium Ladrian będzie musiał dowiedzieć się, kim właściwie jest, co chce osiągnąć, do czego dąży, co oprócz życia zgodnie z prawem jest dla niego ważne…

Czym są kilkakrotnie przeze mnie wspomniane już Żałobne Opaski? To legendarne metalmyśli należące do Ostatniego Imperatora, które obdarzają ich posiadacza mocami mitycznego władcy sprzed wieków. Waxilium Ladrian musi zdecydować czy wyruszyć w podróż za przedmiotami, co do którego nie ma pewności czy w ogóle istnieją, czy dalej ścigać cień swojego wuja… A może obie te sprawy mają ze sobą związek? W tym tomie wielkie tajemnice zostaną w końcu wyłożone na stół, a Sanderson będzie kręcił i wiercił, byśmy jak najdłużej pozostali nieświadomi, co dla nas przyszykował. Polecam Wam tę lekturę, bo jest warta bliższego poznania, ten tom pozwolił mi świetnie się bawić, momentami drżeć o życie bohaterów, odstresować się… Spróbujcie serii Ostatnie Imperium, jeśli jesteście fanami fantastyki, z pewnością ją polubicie!     

Niech Book będzie z Wami, 
Matylda