Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Dlaczego nie kupię już książki...



Gotuje się we mnie, a jednocześnie czuję w sobie ogromną niemoc, dlatego zdecydowałam się znowu trochę powęszyć, ale przede wszystkim podzielić się z Wami moimi smutkami... Ustawa, która tak bardzo ciążyła już dziesięć lat temu i w 2015 roku nad nami, czytelnikami, została zaklepana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ustawa o jednolitej cenie książki, o powrocie do komuny, o braku wolnego rynku na scenie książkowej, o tym, że nie będzie większości raczej stać na zakup nowych książek... Jest jeszcze nadzieja, a właściwie jej cień: projekt wejdzie do sejmu jako projekt rządowy i będzie normalnie czytany i głosowany, potem senat a na końcu drogi prezydent. Może gdzieś zostanie przerwana ta karuzela smutnego śmiechu.

Oczywiści tytuł posta jest trochę na wyrost, pewnie po prostu przestanę kupować nowości... A ulga dla mojego portfela w postaci rabatów w księgarniach internetowych dobiegnie końca, bo, cóż, przez rok jednolita cena książki zatrzyma wszelkie dotychczasowe promocje, które teraz cieszyły nas, czytelników.  


Proponowane rozwiązanie nie wiąże się z jakimikolwiek obciążeniami dla budżetu państwa. Nie ma podmiotów pokrzywdzonych tą ustawą. Są przede wszystkim beneficjenci – autorzy, wydawcy, księgarze, dystrybutorzy i nade wszystko czytelnicy, ponieważ dostaną większy wybór książek i więcej miejsc, gdzie będą one dostępne. [...]

Cóż... sprawdźmy, jak może być naprawdę.

O co w tym wszystkim chodzi? 
Założenia ustawy [klik]:

— przez rok od premiery danego tytułu obowiązywać będzie cena okładkowa, jej obniżenie będzie możliwe o 5% ([...]do sprzedaży książki nabywcy końcowemu po cenie nie niższej niż 95% i nie wyższej niż 100% jednolitej ceny książki)

— cenę okładkową ustalać ma wydawca

— rabat w wysokości 20% mogą otrzymać: instytucje kultury, uczelnie, instytuty badawcze, placówki oświatowe, instytut PAN

— na targach książki będzie można nabyć książki po 15% rabacie, taki sam rabat mogą otrzymać stowarzyszenia rodziców zakupujące podręczniki

— [...]książka wybrakowana, wadliwa lub uszkodzona może być sprzedawana po cenie innej niż jednolita cena książki pod warunkiem poinformowania nabywcy końcowego o wadach danego egzemplarza

— po upływie 6 miesięcy okresu [...] wydawca i importer są uprawnieni do wycofania z rynku całego nakładu książki i ustalenia nowej jednolitej ceny książki obowiązującej do końca tego okresu

— książka nie może być dodatkiem/gratisem do np. czasopism

— sprzedawcy końcowym - należy przez to rozumieć podmiot wykonujący działalność gospodarczą w zakresie obrotu książkami, który sprzedaje książkę nabywcy końcowemu innymi słowy chodzi o spożywczaki, księgarnie, sklepy internetowe itp...

— jeśli będziemy zamawiać książki z zagranicy, ustawa nie będzie ich obowiązywać

Zdaniem PIK „książka to nie kiełbasa i nie powinna być sprzedawana w promocji”.

PIK: Mówimy cały czas o książce, której należy się trochę inne traktowanie niż pozostałych codziennych dóbr, z uwagi na jej szczególny wkład w rozwój intelektualny społeczeństwa. Książka jest dobrem kultury, stanowi wyjątkową wartość dla kulturalnej i edukacyjnej kondycji naszego społeczeństwa, może – i powinna - być wykorzystywana zarówno w indywidualnym, jak i zbiorowym kształceniu.

Książka to nie jest mityczny przedmiot, który trzeba pieścić na każdym kroku, bo jest taki piękny, taki wspaniały, taki wartościowy. Nie żyjemy w średniowieczu, gdzie dostęp do książek był znikomy, a o każdy manuskrypt trzeba było dbać. Mam XXI wiek, w którym często papier odchodzi do lamusa... Książka to nie kiełbasa, no, jasne, że nie, ale wiecie, kiełbasa też nie jest jedna. Są kiełbasy za 15 złotych za kilogram oraz za 50 złotych i więcej. Tak samo z książkami  są lepsze i gorsze, są pokroju kiełbasy, i są pokroju kawioru, ale to nie jest istotne, które są lepsze, a które gorsze, które mają zerową wartość moralną, a które zmieniają świat. Książka to przedmiot i produkt — jak każdy inny, a argument o kiełbasie, jest tylko wyrazem niezadowolenia, że ludzie wolą kupić taniej w spożywczakach (vide Biedronka) niż przepłacać w empikach. Jak pisze Marcin A. Dobkowski, którego tekst serdecznie polecam

W całej ustawie jedynym realnym beneficjentem wydają się być sieci księgarskie. Trudno uwierzyć patrząc na restryktywne zapisy i wysoce prawdopodobny spadek sprzedaży, aby dodatkowe 15-20% marży ze sprzedaży jednostkowej to kompensowało.

Nie chodzi o kulturę i jej szerzenie, wszyscy oprócz sieci księgarskich poniosą straty, ustawa ma niby bronić małe księgarnie, ale tak naprawdę ich również nie oszczędza, bo, jak czytamy w artykule Dobkowskiego: Pomysłodawca chcąc zapewne dać księgarzom stacjonarnym kolejne narzędzie do zarabiania zobowiązał ich do sprowadzenia na zamówienie czytelnika dowolnej książki w cenie okładkowej powiększonej o koszt dostawy (art. 12.1). Pomijając wątpliwą atrakcyjność tego rozwiązania dla czytelnika, ma przecież to samo szybciej i taniej w księgarni internetowej, nie zawsze będzie to dla księgarza stacjonarnego korzystne. Wydawca zgodnie z art. 9.3 nie ma obowiązku sprzedać mu książki z rabatem, czy nawet w cenie okładkowej – może zażądać więcej.

Zauważcie, że jeśli wszędzie będzie tak samo, to raczej ludzie nie będą szukać książek w małych, przytulnych księgarniach, bo i po co do nich iść, skoro taki empik/matras/inna_sieć są dostępne w dogodnych miejscach? Bliżej do innych sklepów — centrach handlowych, centrach miast, pasażach... Wątpię, by specjalnie ktoś szedł do małej księgarni na rogu — cena za nową książkę będzie tam taka sama, jak gdziekolwiek indziej... Dodatkowo: Bezpośrednio po wejściu ustawy w życie [we Francji - przypis mój] spadła co prawda sprzedaż bezpośrednia książek, a także wzrosła ich sprzedaż w sklepach wielkopowierzchniowych. Z drugiej strony, sprzedaż w księgarniach tradycyjnych spadła nieznacznie (z 50 do 47% udziału w rynku). Jednak gdy spojrzymy na to z perspektywy długofalowej, okaże się że księgarnie tradycyjne w 2007 roku miały już tylko 25% udziału na rynku, ustępując sklepom wielkopowierzchniowym [źródło]. Innymi słowy moja teoria o tym, że zyskają na tym sieci księgarskie położone w świetnym lokalizacjach, jest jak najbardziej możliwa... 

A wydawcy? 

Według PIK: 
Wydawca ma obecnie do wyboru: albo ulec presji wojny cenowej i udzielić dodatkowego rabatu, podnosząc odpowiednio cenę detaliczną książki, zaprzestać współpracy z daną siecią, albo też przestać wydawać bardziej jakościowe i ambitne, a tym samym kosztowniejsze książki

Jest tylko jeden mankament, koszt produkcji książki nie ulegnie zmianie! A więc ceny książek pewnie też nie. Jeśli ceny książek miałyby spaść, to przecież zyski do wydawnictw zostałyby zniwelowane, a na to raczej nikt nie pójdzie, zwłaszcza, że do wydawnictw trafiają zyski z 50% ceny okładkowej i są one, jak pisze Dombkowski: 

[...]Wypłata następuje po 9-12 miesiącach od jej dostarczenia pośrednikom. Oczywiście otrzymuje je tylko za sprzedane egzemplarze, a nie za wszystkie dostarczone. Wydawca w związku z tym nie obniży ceny okładkowej, tak aby ceny dla czytelników nie wzrosły[...]

Na zachodzie już tak jest i jest wszystko w porządku! 

źródło
Jednolita cena książki ma hamować proces zamykania księgarń, a także uzdrowić sytuację na polskim rynku książki, na którym najmniej zarabia autor, a najwięcej – dystrybutorzy. Czytelnicy wyrażają obawy przed wysokimi cenami książek, jednak takie rozwiązanie, jakie proponuje Polska Izba Książki, obowiązuje skutecznie w wielu krajach zachodniej Europy. [źródło]

Jak pisze z kolei główny zainteresowany Polska Izba Książki: Ustawa znana jako Prawo Langa, została wprowadzona we Francji z powodzeniem w roku 1981. W Niemczech regulacja ma ponad 150 letnią tradycję, a jako ustawa funkcjonuje od 2002 r. Wszyscy przedstawiciele rynku w tych krajach - począwszy od autorów, niezależnych księgarni i małych wydawnictw, a skończywszy na dużych podmiotach na rynku - są za utrzymaniem regulacji jednolitej ceny książki. [źródło]

Jak podkreślają pomysłodawcy projektu podobne rozwiązania od wielu lat z powodzeniem funkcjonują w krajach Europy Zachodniej: Francji, Niemczech czy Hiszpanii. [źródło]. 

We Francji minimalna stawka na godzinę wynosi w euro 9,61, w Niemczech jest to 8,50 w Hiszpanii 3,93, a w Polsce 2,42... Oczywiście ceny we Francji są wyższe od tych w Polsce, ale... widzicie przebitkę zarobków, prawda? Niemcy i Francja, którzy są głównymi inspiracjami dla PIK, a w których to ludzie po godzinie pracy mogą pozwolić sobie na nową książkę. U nas są to już cztery godziny... Weźmy takiego Z mgły zrodzonego Sandersona we Francji kosztuje 10,10 euro, u nas to 49 złotych, więc ceny całkiem się pokrywają.

Ostatnie badania we Włoszech wskazują na spadek cen w związku z obowiązującą regulacją. Obniżki cen książek udało się uzyskać także w innych krajach, jak Francja czy Niemcy. Także w Polsce należy oczekiwać spadku cen.

Obniżono ceny... obniżono je też na początku w Izraelu. Zanim wprowadzono ustawę cena wynosiła średnio 35 szekli (uwzględniając promocje np. Druga w gratisie, pakiety itp.), cena okładkowa wahała się od 84 do 98 szekli.  Po wprowadzeniu ustawy ceny te zmieniły się na 59 i 62 szekle, ale wiecie, co? Ceny nie zadowoliły rynku. Sprzedaż nowych książek w Izraelu spadła o 35%, a całkowita sprzedaż o 15%! Dodatkowo ludzie chętniej sięgali po starsze wydania, ponieważ one objęte były rabatami. A wspomniani już wydawcy? Jaka była ich reakcja? Ceny wzrosły, bo była coraz niższa sprzedaż za nowość trzeba było płacić 76 szekli...

Kto więc stracił? Przede wszystkim konsument i młody, ambitny twórca, którego znacznie mniej wydawców chce opublikować, ze względu na wysokie ryzyko związane z tym, że klient musi zapłacić tyle samo za debiutanta, co za uznanego pisarza. [źródło]

INTERNET ŹRÓDŁO ZŁA!

PIKBez wprowadzenia ustawy grozi nam wcale nieodległa wizja, w której nie będą istnieć już księgarnie niezależne, duże sieci doprowadzą się wojnami cenowymi do wzajemnego wyniszczenia, a sprzedaż odbywa się wyłącznie przez Internet. 

Wiecie, co? I, co z tego? Naprawdę to źle, że skoro taniej ludziom wychodzi kupienie czegoś w internecie, to trzeba to piętnować? Żyjemy w świecie technologii...  We Francji ustawa o jednolitej cenie książki, na którą radośnie powołuje się PIK, została wprowadzona w 1981 roku, czyli w erze przedinternetowej... To zupełnie inne realia, zupełnie inny rynek, teraz kiedy księgarnie internetowe wiodą prym, PIK chce to ukrócić.

Książki po promocji są niepełnowartościowe!

Brak ustawy skutkuje wojnami cenowymi na rynku książki, które mają fatalne skutki dla wszystkich. Walka ceną może sugerować konsumentom, że książki są albo niepełnowartościowe, albo ich ceny sztucznie zawyżone. Natychmiastowe przeceny nowości wydawniczych (o 20%-30% ceny wyjściowej) to obniżanie należnego honorarium autora i wpływów wydawcy czy księgarza. [źródło]

Szczerze mówiąc ten argument najbardziej trafił w moje cyniczne serduszko, jeszcze nigdy nie trafiłam na osobę, która patrząc na książkę w promocji, czuje, że, kurczaczki, ten produkt jest niepełny! Jest nieambitny! Jest zły! Promocja to może obejmować tylko i wyłącznie kiełbasę... Wybaczcie, ale po prostu nie. Brakuje mi słów, by się do tego odnieść. 

Zakończenie

PIK: Dalsze wojny cenowe, wejście globalnych graczy np. Amazona to nieuchronny upadek księgarń, których rola kulturowa jest nie do przecenienia, to utrata miejsc pracy i realna groźba postępującej zapaści cywilizacyjnej. Już w tej chwili czytelnictwo w Polsce należy do najniższych w Europie i jest wielokrotnie niższe od średniej europejskiej. Polska to także jeden z najmniejszych rynków pod względem wartości sprzedaży, z zaledwie 2,7 mld zł obrotów, zbliżony wielkością do Czech z 10 mln populacją. Mamy czego się wstydzić.

Zapaść cywilizacji! Wstyd da nas wszystkich, że PIK boi się wejścia Amazona na nasz rynek i tego, że wzrośnie jeszcze bardziej konkurencyjność. To, że jest niski poziom czytelnictwa, nie znaczy, że trzeba od razu podejmować tak restrykcyjne kroki, jakie proponuje PIK. Należy pokazywać, że książki dostarczają świetną rozrywkę, a nie są tylko pożywką dla intelektualistów, jak to mam wrażenie, ciągle chce pokazywać PIK w swoich dziesięciu przykazaniach dla uchwały o jednolitej cenie książki. Wstydzić się mogą ci, którzy chcą zabierać prawo wyboru czytelnikom, prawo wyboru, gdzie zapłacić za książkę, by nie dostać po kieszeni. Książka bowiem nie jest produktem luksusowym, jest na równi z kiełbasą czy pasztetem i nie może kosztować więcej niż pół litra.

Nie wiem, co mogłabym więcej dodać, co odjąć, bo szczerze mówiąc, czuję, że ten tekst wyszedł odrobinę zbyt chaotycznie, ale zwyczajnie chciałam pokazać, jak negatywnie oceniam ten pomysł. Odsyłam Was jeszcze raz do tekstu Dombkowskiego, bo to w nim możecie przeczytać o jeszcze innych mankamentach, o których nie pisałam w tekście, a które PIK razem z Glińskim chcą nam zaserwować. 

To, że ustawa, którą promuje i zaproponował PIK, z powodzeniem sprawdza się w innych krajach, nie znaczy, że u nas osiągnie sukces. Myślę, że będzie tak jak w Izreaelu, ale mogę się mylić... Chce się mylić, ale jak patrzę na nowo zakupioną i niedawno wydaną  Świadomość Dennetta, której cena okładkowa to 80 złotych, a ja kupiłam ją za 50 złotych. To nóż mi się w kieszeni otwiera. Ta ustawa nie tylko uderza w zwykłe książki, te z biedronkowych półek, ale również w pozycje naukowe, które często kosztują grube pieniądze i studentów takich jak ja, zwyczajnie na nie nie stać nawet jak są w promocji... Obejmować będzie podręczniki, komiksy... Uderzy w cały rynek czytelniczy. Jestem naprawdę ciekawa, który scenariusz wejdzie w życie  ten straszny, czy może optymistyczny, ale śledząc czytelnictwo w Polsce, które i tak jest znikome, śmiem wątpić, by horror nas ominął. Pojawia się również kwestia ebooków, są usługą, więc jak będą traktowane? Czy ich cena będzie równa cenie książek w księgarniach? Czy jednolita cena na ebooki? A co z wówczas z abonamentami czytelniczymi, choćby na Legimi? Im bardziej myślę i czytam o tej ustawie, tym więcej baboli widzę.   

Niech Booki mają nas w opiece, 
Matylda

Źródła:
https://geniuscreations.pl/aktualnosci/dobic-rynek-wydawniczy-czyli-jednolita-cena-ksiazki/
http://telewizjarepublika.pl/jednolita-cena-ksiazki-zahamuje-zamykanie-ksiegarn-w-polsce,45724.html
http://www.ekomornik.pl/article/Projekt-ustawy-o-jednolitej-cenie-ksiazki
http://analizy.koliber.org/files/Ustawa-o-ksi%C4%85%C5%BCce-_-potencjalne-skutki-wprowadzenia-w-Polsce-i-kwestia-regulacji-rynku-ksi%C4%85%C5%BCki-w-Izraelu-i-Francji.pdf
http://booklips.pl/newsy/izrael-rok-po-wprowadzeniu-stalej-ceny-na-ksiazki-sprzedaz-drastycznie-spadla-ceny-wzrosly/
https://www.pik.org.pl/upload/files/Argumenty%20za%20ustaw%C4%85%20o%20jednolitej%20cenie%20ksi%C4%85%C5%BCki.2017-02-20.pdf