— Powtarzam to niemożliwe.
— I znowu pana poprawię. Trudne. A „trudne” i „niemożliwe” to kuzyni, których często się myli, choć mają ze sobą niewiele wspólnego.
Na szkarłatnych morzach to powieść pułapka, jeśli zaczniecie ją czytać, to łatwo jej nie odstawicie. W labiryncie intryg i kłamstw Locke Lamora radzi sobie, jak mało który bohater. Jest mistrzem sztuczek i pozorów, a w tej części swoich przygód będzie musiał stanąć na rzęsach, by sprostać wyzwaniom, jakie przewrotny los postawił na jego drodze. Scott Lynch w drugim tomie perypetii Niecnych Dżentelmenów otwiera przed czytelnikami podwoje wykreowanego przez siebie uniwersum, Camorra — miasto poprzedniej części znika z horyzontu, odwiedzamy za to z bohaterami inne krainy świata, w którym knowania i spiski są wliczone w stały punkt dnia.
Pierwsza część serii o Niecnych Dżentelmenach skończyła się w najmniej sprzyjających Locke'owi okolicznościach. Jego los wisiał na włosku, ale jakimś pokrętnym sposobem udało mu się wyjść cało z opresji. Wylądował wreszcie w mieście grzechu, hazardu i ludzi rządnych władzy — Tal Verarr. Robi to, co wychodzi mu najlepiej — tworzy grę pozorów, by ukraść wielki majątek z Wieży Grzechu, krainy hazardu, z której zwinięcie choćby miedziaka grozi śmiercią. Sprawy się komplikują, a Locke i jego wierny przyjaciel-zabijaka Jean Tannen stają się piratami. Wspaniała branża dla ludzi, którzy na statku dostają choroby morskiej. Jak sobie poradzą bohaterowie? Z kim przyjdzie im się mierzyć? Czy Locke nie przesadzi w intrygach?
Książka podzielona jest na trzy części, w których wydarzenia teraźniejsze poprzedzielane są "Reministencjami", te drugie mają na celu pokazanie nam całego misternego przez Locke'a planu zdobycia bogactw Tal Verarr. Bardzo mi się ten zabieg spodobał, pozwolił na snucie domysłów, jak geniusz Lamora chce przeprowadzić całą akcję.
Fabuła toczy się i na lądzie, i na morzu, jednak to ten marinistyczny punkt był dla mnie najbardziej miłym. Polubiłam zgraje piratów, którzy na każdym kroku nastręczali Locke'owi problemów. W tej części jest zdecydowanie więcej istotniejszych postaci, ale z pewnością nie są one aż tak ciekawe, jak te z pierwszego tomu. Muszę szczerze przyznać, że chociaż Na szkarłatnych morzach mi się podobało, to jednak nie jest to tak dobra książka jak Kłamstwa Locke'a Lamory. Patrząc na drugi tom z perspektywy czasu, dostrzegam, że zakończenie było ciekawe, ale odrobinę przekombinowane, jednak... Niecni Dżentelmeni jako historia przyjaźni, miłości, która wreszcie zawitała na karty powieści i byłą jednym z milszych w niej wątków, przygody i braterstwa, jest świetną lekturą, której nie mogę wiele zarzucić. Styl Lyncha należy do tych epickich, on nie bawi się w proste zdania, tylko tworzy piękne akapity. Jego bohaterowie prowadzą między sobą świetne dialogi, które zapadły mi w pamięć na długo po skończonej lekturze. Myślę, że to właśnie rozmowy między bohaterami czynią z tej książki wyjątkową cegiełkę. Świat przedstawiony chciałabym odkrywać i odkrywać, bo cóż, mam wrażenie, że jeszcze dużo przede mną.
Cóż mogę dodać? Uwielbiam tę serię i bardzo miło ją wspominam, jest ciągle w czołówce moich najbardziej ukochanych cykli, więc to o czymś świadczy. Myślę, że patrzę trochę na nią przez pryzmat różowych okularów, ale nic na to nie poradzę...
Niech Book będzie z Wami,
Matylda