Kobiety są jak burza. Są piękne, gdy się na nie patrzy, czasem też miło ich posłuchać, ale przez większość czasu są po prostu niewygodne.
Ostatnie Imperium nie jest ani miłym, ani specjalnie pięknym miejscem, pokrywa je popiół, który od tysięcy lat niemal nieustannie sypie się z nieba na przemian z deszczem i śniegiem. Lud podzielony jest na tych, którym się w życiu poszczęściło — są szlachcicami, a ich życie skupia się na zabawach i co najwyżej dworskich intrygach, na tych którzy przystąpili do Stalowego Zakonu i zajmują się kultem Imperatora, wykonywaniem jego praw i sprawami urzędowymi, no i wreszcie na tych, którzy nie mają nic do gadania, a stanowią najliczniejszą, pozbawioną wszelkich przywilejów grupę społeczną, skaa — niewolnicy. Skaa nie wiedzą, czym jest radość, bo nigdy jej nie poznali, są rzeczami na usługach lepiej urodzonych. W tym niepewnym i przepełnionym okrucieństwem świecie egzystuje Vin, jest skaa, która pośród ulic Luthadel wraz z bandą złożoną z samych skaa przestępców żyje w niezgodzie z prawem. Tajemnicze zdolności pozwalają jej kontrolować uczucia innych, umiejętności, które do tej pory pozwalały jej przeżyć, teraz mogą przysporzyć dziewczynie kłopotów. Magiczne moce zostają odkryte, a za Vin rusza pościg… W tym momencie losy dziewczyny i Kelsiera — buntownika i legendarnego Ocalonego z Hatshin — połączą się. Różni ich wszystko, wiek, doświadczenie, umiejętności, ale odnajdą wspólny cel — obalenie Ostatniego Imperatora.

Z całej gamy postaci najbardziej go gustu przypadł mi Eland, który dołączył do grona moich wyimaginowanych mężów. Eland Venture nie należy do pomniejszej szlachty, wywodzi się z jednego z rodów, cieszących się szczególnymi przywilejami Ostatniego Imperatora. Chociaż wychowywany w nienawiści do skaa i pogardzie do nich, zachował dobre serce, a odwaga i honor są dla niego rzeczami istotnymi. No i najważniejsze: Eland pochłania książki, i te zakazane, i powszechnie dostępne. Vin, czyli jedna z głównych postaci, również zasługuje na uwagę, dziewczyna jest nieufna i przyzwyczajona do zdrad, mimo młodego wieku doskonale zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństw jakie czyhają na nią Luthadel, próbuje być twarda i szorstka, rozwojowi zdarzeń Z mgły zrodzonego towarzyszy metamorfoza postawy Vin, która mnie wręcz urzekła.
Mamy tutaj oczywiście konflikty moralne, niejednokrotnie denerwowała mnie postawa szlachetnie urodzonych, którzy nie przejmowali się losem maluczkich, oni nie widzieli w nich ludzi, widzieli jedynie przedmioty, które mogą się jeszcze do czegoś przysłużyć. Autor dał mi do myślenia swoimi wywodami, rozważeniami Vin, nie jest to jedynie dobra fantasy z barwnymi przygodami, z intrygami, i knowaniami, to powieść pokazująca dobro i zło, ale czasem uświadamiająca, że nie ma dobrych wyborów. Czasem trzeba wybrać mniejsze zło.
Mamy tutaj oczywiście konflikty moralne, niejednokrotnie denerwowała mnie postawa szlachetnie urodzonych, którzy nie przejmowali się losem maluczkich, oni nie widzieli w nich ludzi, widzieli jedynie przedmioty, które mogą się jeszcze do czegoś przysłużyć. Autor dał mi do myślenia swoimi wywodami, rozważeniami Vin, nie jest to jedynie dobra fantasy z barwnymi przygodami, z intrygami, i knowaniami, to powieść pokazująca dobro i zło, ale czasem uświadamiająca, że nie ma dobrych wyborów. Czasem trzeba wybrać mniejsze zło.
Nie chcę rozwodzić się dłużej nad zaletami powieści, nie umiem pisać laurek dobrym książkom, bałabym się zdradzić jakiś istotny dla fabuły element, mam nadzieję, że ta krótka recenzja zdołała Was jednak do Zrodzonego z mgły przekonać.
Niech Book będzie z Wami
Matylda