Jest mi ogromnie miło, że jakoś trafiłeś na Leona. Jestem studentką kognitywistyki, pasjonatką książek i cappuccino. Może masz ochotę pozwiedzać Leona? Śmiało! Zapraszam! Z racji tego, że lubię zwiedzać blogosferę, proszę Cię o zostawienie linku do Twego zakątka internetu, o ile takowy posiadasz, w komentarzu :)

Prowadzenie bloga: 4 spostrzeżenia

Kiedy zaczynałam blogową przygodę, nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy, które teraz już wiem. Nie miałam żadnego planu, jak tworzyć, co tworzyć, dla kogo, po prostu pisałam i czytałam. Powoli odnajdywałam pomysły, w moim mniemaniu będące oryginalnymi. Nie znalazłam w blogosferze cykli podobnych do tych które tworzyłam: Literofilmówka (czyli filmy z autorami książek) i StereoLeo (czyli muzyka inspirowana książkami). Próbowałam wymyśleć coś jeszcze, ale nie było to łatwe, chociaż początkowo pomysły wydawały się innowacyjne, tak po krótkim reaserchu odpuszczałam je, bo to już było, bo taki cykl już ktoś prowadzi, a ja nie lubię być wtórna… Trudno jest stworzyć coś nowego, a jeszcze gorszej jest potem utrzymywać daną serię, bo nie łudźmy się, LF i SL wymagają nakładu czasu i chęci, a tych czasem mi brakowało, niestety. Nie tylko tworzenie cykli było pracochłonne, ale samych postów również, zwłaszcza, że pisanie nie zawsze mnie bawiło… Co mnie zaskoczyło, gdy zaczęłam swoją przygodę z blogiem książkowym?
Pisanie zajmuje. Czytanie zajmuje. Szukanie inspiracji i chęci zabiera czas. Sprawdzanie, co dzieje się w blogosferze zajmuje. Bycie systematyczną nie jest dla mnie łatwe, chociaż starałam się codziennie tworzyć, to niestety poległam. Pracowanie nad nowymi treściami na Leona już mnie nie cieszyło, wręcz przeciwnie stało się obowiązkiem, a co za tym idzie, moje posty traciły na wartości. Poszłam na łatwiznę, zaczęłam zapychać dziury jakimiś Tagami i kolejnymi LBA. Czułam się z tym źle, ale nic nie mogłam z tym zrobić, rok uniwersytecki się zbliżał, kolejne obowiązki, problemy, blog przestał być dla mnie ważny, więc porzuciłam go. Zwyczajnie się poddałam, miałam milion wymówek, by tylko nie pisać… 

Jak sobie radzę teraz?
Nim wróciłam na Leona, stworzyłam kilkanaście postów na zapas, więc nie martwiłam się, że zabraknie mi tematów, nowy blogerom właśnie to radzę zrobić, napisać kilka notek na bloga. Sprawdźcie, czy pisanie sprawia Wam radość. Nie spieszcie się. Wróćcie do tekstów po tygodniu, dwóch, trzech, nie tylko znalezienie błędów będzie łatwiejsze, ale również ocenienie czy dany post w ogóle się nadaje do publikacji. Moim zdaniem nim zacznie się przygodę z blogiem, trzeba przygotować sobie plan działania, co kiedy chcemy publikować, co robić, co chcemy napisać, kiedy chcemy to napisać. Ja tak zrobiłam i cóż, publikując ten post mam jeszcze w zapasie 22 innych! Wciąż staram się, by ta liczba nie malała, a pomysłów mam jeszcze całkiem sporo.

P.S. No i przygotowałam swój własny Plan działania i Listę rzeczy do zrobienia, ot, bo ja lubię czasem pobawić się w małego grafika i w sumie znalezione w internetach plany średnio mnie usatysfakcjonowały. Jeśli powiększycie grafiki, będą w odpowiednim rozmiarze, jeśli chcielibyście z nich skorzystać.

Kiedy zaczynałam przygodę z blogiem, patrzyłam na blogi innych, na to, że mają wyśrubowane statystyki, świetne współprace, ludzie ich czytają, że to, że tamto… Że czytają mnóstwo książek tygodniowo, miesięcznie, rocznie, a ja nie umiem znaleźć czasu, by im dorównać. Nie umiem czytać, gdy mam krótkie przerwy, nie potrafię odpowiednio się nad tym skupić, próbowałam ukraść cenne minuty w codziennym rozkładzie dnia, ale jakoś mi to nie wychodziło… Próbowałam czytać na wyścigi, a przecież nie o to chodzi, czytanie ma być przyjemnością! A mama mówiła, nie patrz na innych, więc dlaczego robiłam to w blogosferze? Kiedy przestałam zwracać sobie głowę innymi, zaczęłam dopieszczać swojego bloga, zdałam sobie sprawę, że nie zależy mi wcale na tym, by moje miejsce w sieci było niewiarygodnie popularne. Chcę by moi nieliczni czytelnicy, byli zadowoleni. Tworzę dla siebie, ale również dla Was. Nie ma co ukrywać, lubię sobie popisać, a wkładanie tekstów do szuflady nigdy nie było w mojej domenie. Wolę coś opublikować i dostać po łbie krytyką niż pozostawić swoje słowa w zakurzonym i ciemnym miejscu. Lubię pisać. 



W pewnym momencie popadłam w monotonnie, chciałam czytać książki, które lubiłam, a z drugiej strony pojawiały się premiery, które mogłyby zainteresować moich czytelników. Zazwyczaj jest tak, że powieści w momencie wyjścia na rynek wręcz zalewają blogosferę, są po prostu wszędzie. Tu pojawia się wywiad z autorem, tu rozdanie, a tu znowu recenzja, to wszystko powodowało, że chociaż miałam stos książek, których byłam niemal pewna, że mi się spodobają, to zastępowałam je takimi, co do których już tej pewności nie miałam... 

Co robię teraz?
Czytam nowości, ale po ochłonięciu blogosfery, po pojawieniu się krytycznych recenzji, by nie rozczarować się książkami. Nie oszukujmy się pierwsze recenzje, zwłaszcza te przedpremierowe, są pewne zachwytów i ochów, potem pojawiają się głosy, że coś jednak jest nie tak, że coś nie gra. Nie wierzę, że każda powieść, która dopiero wyszła na rynek jest objawieniem.



Kiedy zbliża się listopad, dopada mnie chandra, dodatkowo jestem osobą ogromnie znerwicowaną, więc każde nawet najmniejsze potknięcie i problem według mnie bywają końcem świata. Potrafię wrócić do mieszkania z przystanku, by sprawdzić czy na pewno zamknęłam drzwi, nawet jeśli dwa razy przed wyjściem naciskałam na klamkę, by się upewnić. Prowadzenie bloga było dla mnie kolejnym powodem do zmartwień, dni obfitujące w marazm atakowały ze zwiększoną częstotliwością, a ja nie umiałam znaleźć w sobie grama chęci na tworzenie. 

Co robię teraz?
Odpoczywam. Tak zwyczajnie. Odrywam się od blogosfery, nie czytam, nie piszę, po prostu leniuchuję, ładuję akumulatory i to działa. Odwyk od książek i bloga bardzo się przydaję. 


A Ty, Drogi Blogerze, jak teraz patrzysz na swoje początki? Co się zmieniło? A może dopiero zaczynasz i chciałbyś się podzielić, jak sobie radzisz? Pisz śmiało!

Z Bookiem!