Wydanie na świat naszego pierwszego zdrowego dziecka zajęło mnie i Y. kilka lat, dlatego że nasze pierwsze dziecko zginęło na ołtarzu Kim Ir Sena. W każdym gospodarstwie domowym i w każdej przestrzeni publicznej na ścianie wisiał portret Kim Ir Sena. [...] Moja żona nabożnie czyściła portret każdego dnia rano. Czyściła go nawet w zaawansowanej ciąży i pewnego dnia, czyszcząc ten portret, spadła z krzesła i poroniła.
Spodziewałam się, że ta książka mną wstrząśnie, ale nie myślałam, że aż tak. Na początku zaznaczałam w niej fragmenty, które nie mieściły mi się w głowie, ale potem zaprzestałam, było ich zbyt wiele, musiałabym zaznaczyć całą książkę. Czytałam sporo pozycji odnoszących się do życia w Korei Północnej, oglądałam kilka reportaży i wystąpień na TEDzie, mimo mojej... znajomości tematu? Chyba można to tak określić. To nigdy nie jestem gotowa na spotkanie z makabrycznymi opowieściami wprost z naszego świata, wprost z rzeczywistości, to co się dzieje w Korei Północnej przechodzi moje pojęcie. Ludzie przeżywają horror na ziemi.
Długa droga do domu: Wspomnienia uciekiniera z północnokoreańskiego piekła jest relacją życia Kim Yonga, jego opowieścią o piekle na ziemi, które początkowo jawiło mu się jako raj. Jego historię możemy podzielić na trzy części: pobyt w sierocińcu, błyskotliwą karierę i powolną śmierć w piekle, w obozach pracy. Musicie wiedzieć, że w Korei Północnej ważne jest urodzenie, jeśli któreś z rodziców uznane było za antyrewulucjonistę, równało się to z zesłaniem całej rodziny do obozu pracy albo śmiercią wszystkich jej członków. Matka Kim Yonga doskonale zdawała sobie z tego sprawę, więc oddała syna do sierocińca, gdzie uznano, że jego rodzicami byli bohaterowie wojenni. Od najmłodszych lat nianie wpajały wychowankom ideały komunistyczne i miłość do Kim Ir Sena, który jawił się dzieciom jako ojciec. Gdy sierociniec odwiedził pulchny wicepremier, sieroty uznały, że to jeden z uprzywilejowanych kapitalistów i zaatakowały go kamieniami, krzycząc Precz z brzuchatym właścicielem ziemskim, precz z chciwym kapitalistą, precz z wyzyskiwaczem ludu!. Kim Yong został adoptowany przez rodzinę o wielkich aspiracjach, która dobrze radziła sobie w Pjoninagu i z całą mocą spełniała życzenia Wielkiego Wodza, a on łaskawym okiem patrzył na tych, którzy brali pod swój dach sieroty. Kim Yong żył wśród dostatku, niczego mu nie brakowało, dostawał słodycze i zabawki, o których jego rówieśnicy poza stolicą i również w niej mogli tylko pomarzyć. Wiodło mu się dobrze, potem poszedł do szkoły, poznał grupkę przyjaciół, żył niczym normalny nastolatek z Europy. W pracy zdobywał zagraniczne waluty, miał wszystko: dom, rodzinę, służbowy samochód. Nie miał jednego: robotniczego pochodzenia, jego biologiczny ojciec został oskarżony o szpiegostwo, gdy prawda wychodzi na jaw, Kim Yong pozostaje z niczym.
Niewiarygodne wypadki kanibalizmu były zbyt liczne, by wszystkie je wymieniać, ale wszystkie łączyło jedno ludzie dopuszczali się tych niesłychanych czynów, kiedy byli zagłodzeni na śmierć.
Opowieść z obozów do których trafił, a zwłaszcza obozu Numer 14 była dla mnie wstrząsem. To, co Kim Yong tam przeżył, bezsprzecznie można porównać do sytuacji więźniów niemieckich obozów zagłady. Racje żywnościowe wystarczały, by żyć, ale jednocześnie powoli doprowadzały do głodowej śmierci. Ludzie przypominali cienie. Widma. Czytając historię Kim Yonga, najgorsza była dla mnie myśl, że ten człowiek nic nie zrobił, nawet aresztowany, ba! nawet po wydarciu się z piekła Korei Północnej wierzył we wpojone mu ideały.
Nie płakałam przy tej książce, przez większość powieści była zła i zdziwiona zarazem do czego może doprowadzić pranie mózgu. Byłam zszokowana rozmiarem głodu, który pojawiał się w latach dziewięćdziesiątych w Korei. Choćby ten fragment o tym mówi: Późno w nocy bezdomni i sieroty powracali jednak na stację i wielu z nich umierało tam z zimna i wygłodzenia, stąd rytuałem się stało, iż o brzasku ciężarówka patrolowa zabiera stosy nieruchomych zwłok z podłogi poczekalni. Ta powieść bezsprzecznie mną wstrząsnęła, współczułam Kim Yongowi, współczułam koreańskiemu społeczeństwu, współczuję tym, którzy muszą mierzyć się z codziennością koreańskich obozów i tym, którzy daremnie próbują uciec z Korei... Kupiłam Długą drogę do domu w Świecie Książki, za całe 8,50, polecam Wam tę książkę, jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda piekło.
Ilość stron: 239
Wydawnictwo: Świat Książki
Niech Book będzie z Wami,
Matylda