Do napisania tego postu zainspirowała mnie okładka książki, o której już nie raz i nie dwa pisałam na łamach Leona. Kłamstwa Locke’a Lamory nie są w najlepszym stanie. Wyglądają, jak po spotkaniu z całą zgrają czytelników, fakt czytał tę książkę mój chłopak, moja przyjaciółka, moja mama, no i ja… jakieś siedem razy albo i więcej, kto by to liczył? Wracacie do czytanych książek? Jeśli tak, dlaczego to robicie?
Lubię na nowo poznawać światy, pierwsze czytanie nie daje mi pełnej satysfakcji, jeśli książka mnie urzekła, lubię znowu zanurzyć się w fascynujących miejscach i historiach. Uwielbiam dostrzegać mrugnięcia autorów w stronę czytelnika. Odnajdywać nowe sekrety, które na początku zupełnie mi umknęły. Czytanie po raz kolejny danego tytuł naprawdę mnie bawi, to jak spotkanie starego przyjaciela. Niby go znamy, ale jednocześnie mamy świadomość, że może nam czymś jeszcze zaskoczyć.
Wracanie do Kłamstw... (Scott Lynch), do Władcy Pierścieni (Tolkien), Cesarzowej (Shan Sa), do Świętoszka (Moliera), wreszcie do Mistrza i Małgorzaty (Bułhakova) znajduje się w moim rozkładzie roku. Czasem czytam całą książkę, czasem tylko fragmenty, a innym razem zwracam uwagę jedynie na dialogi, bo doskonale wiem, co znajduje się w opisach, wiem jak dane miejsca i postacie wyglądają, ale lubię słyszeć ich głosy. Nie da się ukryć, że nowości kuszą, ale… Czego się nie robi dla wiernych kompanów, w których odkryło się dusze?
Book z Wami!